Festiwal Górnej Odry 2023
Kraina Górnej Odry to kraina łagodności i sielskich pejzaży, jeden z piękniejszych azylów naszego województwa. Zwykle cichy i spokojny, raz w roku zmienia swe oblicze i pozwala na nutę szaleństwa i dobrej zabawy. Właśnie skończył się Festiwal Górnej Odry, który od 3 lat porywa do tańca i wodnych atrakcji na dobre rozpoczęcie wakacji!
Przez cały rok to miejsce czaruje swym urokiem, a ja już dziś zapraszam Was na kolejną odsłonę tego wydarzenia, bo choć jest młode, to zorganizowane z wielką pompą i od początku gromadzi sporo fanów letniego chillu. Zobaczcie, co nam udało się zobaczyć i czego zakosztować w tym roku podczas Festiwalu Górnej Odry:
- Żory z ładną starówką i całkiem nowiutką jeszcze tężnią solankową w Parku Cegielnia. Prezentuje się fantastycznie, szczególnie wieczorem, gdy jest efektownie podświetlona. Na miejscu odbywały się koncerty - Jamala i O.S.T.R
- Restauracja Taaka Ryba w Suminie ugościła nas... oczywiście rybą
- Lyski z Manufakturą Rybnickich Lodów rzemieślniczych. To miejsce zachwyci małych i dużych, bo z użyciem ciekłego azotu i przeróżnych owoców można stworzyć własne, autorskie lody o wymarzonym smaku. Nasze wyszły fenomenalne, ale miały pewien magiczny składnik... Co ciekawe, każdy może tutaj samodzielnie używać ciekłego azotu, pod okiem właściciela Tomasza Dybały, co nie jest na pewno codziennością !
- Rezerwat Łężczok w Babicach pod Raciborzem, pewnie znacie to miejsce, na pewno z naszych relacji, bo byliśmy tam już kilka razy. To ptasi raj, który niestety dotknęła ostatnio ptasia grypa. Miejmy nadzieję, że ptactwo szybko odzyska swą dawną liczebność. Miejsce jest wymarzone na przyrodnicze spacery
- Racibórz zaprosił nas do przepięknej, gotyckiej kaplicy św. Tomasza Becketa z Canterbury, nazywanej śląską Sainte-Chapelle. Uwielbiam ten zabytek, tym bardziej, że pamiętamy go jeszcze w stanie totalnej rozsypki, a dziś prezentuje się wybornie. Obok, na terenie kompleksu zamkowego zwiedzaliśmy zabytkowy browar i degustowaliśmy raciborskie piwo. Nad Odrą pod zamkiem kolorami i nieograniczoną wyobraźnią zachwyciły nas znów Pływadła. To swoisty rejs, w którym każdy może popłynąć stworzoną przez siebie konstrukcją. Co ciekawe, były one zupełnie inne niż rok temu
- Graniczne Meandry Odry w Zabełkowie koło Chałupek, niemal na granicy z Czechami, podziwialiśmy z wieży widokowej. Tuż przy niej wije się malowniczą wstęgą księżna polskich rzek czyli druga co do wielkości Odra, a po niej w tym miejscu często pływają kajaki. Mówi o tym tablica informacyjna niedaleko wieży. Koniecznie musimy się wybrać na taki spływ!
- Tworków zyskuje na sławie coraz bardziej dzięki pięknie odrestaurowanym nie tak dawno ruinom pałacu, który stoi w miejscu dawnego zamku. Wiąże się z tym miejscem intrygująca opowieść o ogromnym pożarze, wywołanym najpewniej dla wyłudzenia ubezpieczenia. Sprawa miała kiepskie zakończenie, natomiast dziś to miejsce odżyło i naprawdę warto tutaj się zjawić, tym bardziej, że ruiny wraz z imponującą zamkową wieżą widokową dostępne są bezpłatnie. Wieża należy do Szlaku Silesianka, skupiającego wieże widokowe pogranicza, po polskiej i czeskiej stronie. Ta w Zabełkowie to również element tego Szlaku. No i w tym samym Tworkowie mieliśmy okazję skosztować najbardziej śląskiego ze śląskich obiadów. W Restauracji Bravo podano nam modrą, roladę i jakieś 30 klusek. Dobra, nie były duże, ale ich ilość mimo wszystko zrobiła wrażenie. Kto to kulo?
- Jastrzębie Zdrój to miasto, w którym byliśmy po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni, bo nabraliśmy ochoty na jego głębsze zwiedzenie 🙂 Przysiedliśmy na dłużej w parku zdrojowym, w restauracji Kameralna, którą Wam serdecznie polecam. Jest klimatyczna i serwuje świetne dania. Schabowy z rozlewającym się żółtkiem zrobił szał 😉 Tutaj też czekały koncerty, a zabawę podkręcała DJ Wika. Wiecie, że babeczka ma 85 lat? Nikt by jej tyle nie dał!
- Rudy Raciborskie słyną z Opactwa Pocysterskiego. Nawet nie wiecie, jak klimatycznie zwiedzało się je około godziny 23.00. Ogólnie miejsce znamy, ale w tych zacnych murach jeszcze nie spacerowaliśmy. Do tego ciekawie opowiadał nam o nich ks. Jan Rosiek - dyrektor Ośrodka w Rudach. W ciągu dnia natomiast przyjechaliśmy tu na przejażdżkę kolejką wąskotorową, z parowozem, który na naszych oczach się nawadniał. Już sama zabytkowa stacja jest atrakcyjna i od niedawna oferuje ciekawe wystawy, a jazda to taka wisienka na torcie tego kompleksu.
- Rybnik przyciągnął tłumy i to przez całą niedzielę. Ale zanim dotarliśmy pod scenę w Parku nad Nacyną, to odwiedziliśmy niesamowite Edukatorium Juliusz. To otwarte rok temu centrum nauki o ciele człowieka, z bardzo ważną lekcją, ale podaną w sposób lekki, na pewno ciekawy i inspirujący. Możesz tu np. spróbować, jak trudno przeprowadzić operację laparoskopową. Obiekt powstał w dawnym szpitalu. Pod sceną w Rybniku można było spotkać maskotki Krainy i tutejszych miast - Raczka, Żarki czy Rybkę, a do tego poćwiczyć z Qczajem. Wieczorem odbywał się tutaj koncert finałowy i zakończenie Festiwalu Górnej Odry
- W Stodołach podziwialiśmy dawną własność Cystersów, która obecnie przemieniła się w luksusowy kompleks gastronomiczno-hotelowy Bel Mon Resort Hotel Lili w Stodołach. Restauracja już działa, a hotel butikowy ma się otworzyć niebawem. Obiad tutaj był niecodziennym przeżyciem, podobnie jak na pewno wizyta w hotelu, z pełną ofertą Spa. Wnętrza restauracji są zjawiskowe, hotel też naprawdę niczego sobie. Szczególnie podobał mi się apartament z wanną.
My podczas całego Festiwalu spaliśmy w Hotelu Laskowo w Jankowicach, niedaleko Rud. Miejsce jest bardzo ładnie położone, z pięknym ogrodem. Dziękujemy za zaproszenie Śląskiej Organizacji Turystycznej, to był rewelacyjny czas, który skończył się za szybko!