Tomek Czapkins Mackiewicz i jego obsesja Nangi

Anna Piernikarczyk

Bardzo długo zabierałam się do napisania recenzji tej książki. Najpierw urodziło mi się dziecko i czytanie stało się luksusem, wręcz nieosiągalnym, ale na tyle wciągnęła mnie ta lektura, że skradałam momenty, żeby przerzucać kolejne kartki fascynującej biografii. Nawet pisałam sobie notatki do recenzji i kiedy już byłam bliska końca i siadłam, by przepisać treść do komputera, okazało się, że zgubiłam notatki...

Odłożyłam książkę, trochę zdenerwowana i tak pół roku przeleżała, aż do teraz, do czasu kwarantanny narodowej, kiedy znów chętnie sięgam po książki. A u mnie jak książki, to górskie 🙂 No więc trzymam w dłoni świetną biografię Wydawnictwa Agora, autorstwa Dominika Szczepańskiego "Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza."

"Wielu himalaistów uważa, że warunki, w których czeka się na dobrą pogodę - a o tę w zimie trudno - muszą być jak najbardziej komfortowe. Trzeba dobrze zjeść, wyspać się we względnym cieple, od czasu do czasu wykąpać w ciepłej wodzie. Tomek myśli inaczej - im trudniejsze jest życie w bazie, tym łatwiej z niej wyjść, by się wspinać."

Tomek, jeśli tak mogę pisać, a myślę, że nie przeszkadzałoby mu to w ogóle, był innym człowiekiem. Innym himalaistą, takim, jakich już dzisiaj prawie nie ma. Uzależniony od wyjazdów górskich, od tej adrenaliny, zdolny do najtrudniejszych działań i bezkompromisowego osiągania celu, a jednak z dala od światowej pogoni za szczytami, wręcz brzydzący się wyścigami w tej dziedzinie. Jego czyste intencje i miłość do gór sprawiały, że z gór czynił sobie dom, choć tęsknił za bliskimi, to na nizinach nie potrafił się odnaleźć, popadając w różne kłopoty, łącznie z narkotykami. W Monarze Tomek Mackiewicz dostał solidną lekcję życia, ale też zyskał przyjaciół. To w górach czuł się żywy, wolny i spełniony, choć i tutaj nie trzymał się zasad. Luźno podchodził do aklimatyzacji, potrafił prawie wcale nie jeść, no i ta Feri...

Obsesja Nangi

Każdy, kto w styczniu 2018 roku śledził wiadomości, musiał słyszeć o Tomku Mackiewiczu, Elisabeth Revol oraz o Nanga Parbat (8125 m n.p.m.) - Nagiej Górze w Himalajach. Tomek miał pewnego rodzaju obsesję na punkcie tego szczytu. Chciał go zdobyć zimą, jako pierwszy człowiek na Ziemi, a nawet po tym, jak już został zdobyty w 2016 roku. W pewnym wywiadzie powiedział "Rozpocząłem ten projekt, a on się nie chce zamknąć."

Stawał u podnóża Nangi 7 razy i kiedy w styczniu 2018 roku w końcu udało się mu wraz z Eli stanąć na szczycie, Tomek nie zdołał z niego zejść. Głośno było o akcji ratunkowej, która jednak ostatecznie nie powiodła się. A raczej powiodła się, ale dla Eli, która samotnie zeszła niżej i ostatecznie, wyczerpana do granic możliwości, też potrzebowała pomocy. Otrzymała ją od wybitnych wspinaczy - Denisa Urubko i Adama Bieleckiego, którzy mieli w tym czasie zdobywać K2 zimą, pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego (recenzję jego biografii przeczytasz tutaj).

Tomek Mackiewicz, zwany Czapkinsem lub Czapą, bo lubił nosić czapki, został wysoko na górze na wysokości około 7282 m n.p.m., nikt nie zdołał do niego dotrzeć, bo choć walczono o to, by helikoptery dotarły do niego, z powodu pogody tak naprawdę dotarły z grupą ratunkową tylko do wysokości około 4800 m n.p.m., więc znacznie niżej, niż przebywała wówczas Eli. Śmierć to nieodzowny element gór wysokich, ale gdy umiera główny bohater, trudno powstrzymać łzy.

A co to jest Feri?

Już od pierwszego podejścia do Nagiej Góry, Tomek miał silne poczucie, że góra go woła, mówi do niego, a nawet go uwodzi. Dopiero na piątej wyprawie od miejscowych pasterzy (którzy dobrze go znali i bardzo lubili, i którym też nieraz Czapa pomagał mimo, że sam był biedny i zwykle tonął w długach), dowiedział się, że Nanga jest domem Feri, a ta jest swoistą siłą zawieszoną między światami żywych i umarłych. To moc góry, która może człowiekowi pomóc lub go zabić. Podczas kilku wspólnych ataków na Nangę, Tomek nieraz opowiadał Eli o Feri, a na ostatniej z wypraw mówił, że Feri nawiedza go w snach, z jednej strony uważał, że podpowiada mu co robić, z drugiej bał się Jej. Tak twierdzi Eli.

Ania - ostatnia i największa miłość Tomka Mackiewicza powie: "Był we mnie ogromny, usilnie wypierany lęk, że skoro go wzywa, to chce mi go zabrać". Ania i Tomek poznali się w 2011 roku, oboje pogubieni i poturbowani życiem, w kryzysach małżeńskich. Szybko się zbliżyli i wypełnili swe dusze, choć byli piętnowani przez świat. Kiedyś Tomek napisał do Ani: "Gdy czytam o manii, to o mnie. Gdy o schizofrenii, to też o mnie. O depresji też. Mania wielkości, mania małości, manie wszelkiej maści - to o mnie." Ostatecznie jednak Naga Góra i Feri zwyciężyły, porwały Tomka, więc Ania miała chyba rację mówiąc: "Nanga była zawsze między nami, jak kolejny domownik".

Wyczyn nie do drwin

Eli i Tomek zdobyli Nangę 25 stycznia 2018 roku. To była siódma wyprawa Tomka Mackiewicza na Nanga Parbat i czwarta wspólna z Elisabeth na ten szczyt. Zdobyli go zimą, w stylu niemal alpejskim i sportowym, bez wspomagania tlenem z butli. Samotnie, bez pomocy tragarzy. To wielki wyczyn, choć do dziś w środowisku uznaje się Tomka za outsidera, amatora, a nawet szaleńca. Jak mówi Wojciech Kurtyka: "nie wypada drwić z wejścia szczytowego na ośmiotysięcznik w zimie w stylu bliskim alpejskiemu. Nie wypada drwić, gdy im bardzo daleko do tego osiągnięcia." W podobnym tonie wypowiada się Adam Bielecki: "Tym wszystkim, którzy śmieją się, w jakim stylu działał Tomek, krytykują go jako wspinacza, chciałbym powiedzieć, że Tomasz Mackiewicz zdobył praktycznie w stylu alpejskim jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników. Dokonał tego częściowo nową drogą. Zrobił to w zimie. To sportowe osiągnięcie na skalę światową. Ktoś niekompetentny nie byłby w stanie tego zrobić. Z kolesia, z którego wszyscy się śmiali, został kolesiem, który wszedł na Nangę..."

Z książki dowiesz się też, że godna podziwu była postawa Elisabeth Revol, która do końca próbowała ratować partnera, co w dzisiejszym świecie wspinaczkowym nie jest takie oczywiste. Docenia to Wojciech Kurtyka, który ma podobną wizję i doświadczenia wspinaczkowe w górach, a także Daniele Nardi - włoski himalaista, wg którego "opowieść o Eli i Tomku to ważny przekaz dla przyszłych generacji wspinaczy."

Namawiam Cię gorąco do przeczytania tej książki, jak i innych biografii himalaistów z tej serii. To zawsze ciekawa lektura, miejscami kontrowersyjna, jak i cały świat wspinaczkowy. Niewiele osób rozumie tę siłę, która każe pchać się człowiekowi w tak nieprzyjazne warunki, a tym bardziej mało kto wie, że ratowanie partnera lub innych, niemal obcych wspinaczy to nie wyjście do lasu z latarką, bo ktoś się w nim zgubił. Jeśli i Ty lubisz książki górskie, podziel się swoimi wrażeniami w komentarzu.

 

Cześć! Nazywam się Anna Piernikarczyk. Od 2005 roku blogujemy i wędrujemy po Polsce. Z rodzinnych wojaży przywozimy masę cudnych wspomnień i doświadczeń, którymi chętnie się z Wami dzielę. Dziś to już coś więcej, niż tylko pasja, naszą misją jest obalać mit "Cudze chwalicie, swego nie znacie"! W podróżach towarzyszy nam wysokiej jakości sprzęt fotograficzny, w zakupie którego wsparł nas sklep FotoForma.

Zapisz się do newslettera!

Zostaw swój email, a będziesz od nas otrzymywać inspiracje na podróże!

Nikomu nie dajemy Twojego maila! Zapisując się do newslettera oświadczasz, że zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych w celu otrzymywania maili z naszego bloga i z postanowieniami regulaminu i polityką prywatności.
Tutaj możesz założyć pełne konto na naszym blogu, do czego Cię serdecznie zachęcamy!
Jeżeli chcesz wypisać się z newslettera kliknij w ten link

Komentarze