Zajrzyj do pamiętników Krzysztofa Wielickiego!

Na ten trudny czas kwarantanny narodowej świetnie mi się sprawdziła książka Wydawnictwa Agora "Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało". To fantastyczna biografia jednego z ostatnich "lodowych wojowników", bardzo dobrze się czytająca i wciągająca jak silny nurt rzeki. Przeczytaj moją recenzję 🙂

"Byłem wyczerpany, ale to nieważne... W takich momentach człowieka niesie już nie siła mięśni, ale wola przetrwania. Potężna siła, która wprowadza w trans. Nie myśli się o tym, jaki ruch wykonać, dzieje się to poza świadomością, niemal automatycznie. Oszczędza się mnóstwo energii, którą pochłania myślenie".



Złoty czekan czyli wspinaczkowy Oskar

Krzysztof Wielicki to niezwykle ważna postać złotej ery polskiego himalaizmu i jeden z najwybitniejszych wspinaczy w całej historii światowego himalaizmu! Jak sam mówi "Mam szczęście, bo ciągle żyję" I nie jest to czcze gadanie, bowiem zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczniki i jako pierwszy na świecie (z Leszkiem Cichym) zdobył Mount Everest zimą. Również zimą, i to samotnie zdobył Lhotse, z którą zmagał się kilka razy, zresztą nie tylko on jeden, bo góra uważana jest za jedną z najtrudniejszych w Himalajach, jeśli nie najtrudniejszą. Za swe gigantyczne osiągnięcia otrzymał wiele nagród, w tym w 2019 roku Złoty Czekan za całokształt dokonań. To taki wspinaczkowy Oscar!

Zapiski z pamiętników wyprawowych

Niedawno pojawiła się biografia Wielickiego, autorstwa Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, tych samych, którzy wcześniej napisali biografię Jerzego Kukuczki. Miałam wielką przyjemność ją przeczytać i zrecenzować. Książka stanowi relacje z jego największych osiągnięć, ale nie są to suche teksty opisujące jego sukcesy, to bardzo poruszająca i wciągająca lektura, pełna cytatów Wielickiego i jego autentycznych zapisków z pamiętników wyprawowych.

Znajdziesz w niej też wiele jego przemyśleń, pełnych głębokich prawd, z drugiej zaś strony prostych wywodów swojskiego faceta, skromnego i zamkniętego w sobie, który dopiero w górach czasem się otwierał, w świetle latarki, przy huku wiatru poza namiotem. Z biografii wydziera wielka pasja, która pozwoliła Wielickiemu osiągnąć ogromne cele. Przeczytasz tu, jak krwawiące palce u stóp, potworne zmęczenie czy temperatura - 40 stopni Celsjusza, nie mogły stanąć na drodze do wygranej czyli zdobycia szczytu.

Jak to z 4 cm zrobiły się 4 m

A pierwszy wielki sukces Wielickiego to zdobycie zimą 1980 roku najwyższego szczytu na ziemi - Mount Everestu (8848 m n.p.m.). To był niewyobrażalny wówczas wyczyn, nikt wcześniej tego nie dokonał. Pierwszą osobą spoza ekipy, która się o tym dowiedziała, był nasz papież Jan Paweł II. To poświęcony przez niego różaniec Wielicki z Cichym zostawili na szczycie, a ponadto czterocentymetrowy krzyżyk, który wkrótce w relacji Wolnej Europy urósł do wielkości 4 metrów! 



Czemu tak dobrze radzi sobie w górach?

Rodzice od dziecka dawali Wielickiemu dużo swobody, więc szybko zrobił się samodzielny, ale wielką rolę odegrało też harcerstwo, które, jak sam twierdzi "dało poczucie własnej wartości, nauczyło zaradności i samodzielności". To na obozie harcerskim pierwszy raz doświadczył, czym są góry, zaś na studiach, w studenckim klubie turystycznym "zaraził się" wspinaczką. Potem przyszedł czas na Klub Wysokogórski i tak to się zaczęło. 

"Na szczycie skałki czułem się jak po torturach, byłem cały obolały. Ręce mi się trzęsły, ale już wiedziałem, że będę się wspinał".

Prosto z mostu

To, co lubię w ludziach gór, szczególnie starszego pokolenia, a co za tym idzie w górskich książkach, to prosty język, brak nadęcia, mówienie o ludzkich sprawach, relacjach i potrzebach bez ogródek, tak, jak naprawdę jest. Nie inaczej napisana jest biografia Wielickiego. Dlatego tak dobrze się ją czyta, a jej bohaterowie (bo przecież himalaizm to "sport" zespołowy) stają się bliżsi z każdą stroną książki. I bardziej ludzcy. Choć dotknięci wielką pasją i hartem ducha, borykają się na każdym kroku z wieloma problemami, bo życie obozowe na dużych wysokościach sporo ich niesie. Na dowód przytoczę jeden z cytatów doktora, nieco żartobliwy: "Chłopcy większość czasu spędzali w namiotach i puszczali bąki. To normalne na takiej wysokości gazy się rozszerzają, w bebechach u człowieka też. Muszą znaleźć ujście, bo inaczej brzuch byłby jak balon".

A czemu stara gwardia jest inna?

W himalaizmie zespół znaczy bardzo dużo, wysiłek zawsze jest wspólny, choć ostatecznie zwykle jeden dwuosobowy zespół atakuje skutecznie szczyt. Na ten sukces pracuje cała ekipa i tak naprawdę to jest sukces całej ekipy, bo wysiłek każdego przekłada się na zdobycie szczytu. W ostatnich latach jednak wygląda to różnie. Wielicki widzi to tak: "Everest to była pierwsza i ostatnia ekspedycja, podczas której widziałem zbiorowy wysiłek całego zespołu. Obowiązywała zasada: wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Naprawdę nie było ważne, kto zdobędzie szczyt. Ważne było to, żeby ktoś na nim stanął. Ci, którzy nie weszli, cieszyli się tak samo, jak my, którzy to zrobiliśmy... Cały świat mówił: Polacy zdobyli Everest zimą! Nie wiedzieliśmy, że to był schyłek alpinizmu zespołowego. Zaraz potem nastąpiła wielka indywidualizacja".



A do tego Wielicki wynurza swe przemyślenia: "W ostatnich latach można zauważyć całkowity odwrót od wspinania zimą... Kiedyś doświadczenia zimowe były w cenie. Tymczasem wraz z owczym pędem do szybkiego sukcesu obniżono poprzeczkę... W ogóle nadeszła moda na wspinanie łatwe, przyjemne, najlepiej weekendowe, które nie wymaga poświęcenia czasu lub kariery. Po prostu for fun i by było cool." I do tego najlepiej medialnie, w świetle reflektorów, albo przynajmniej ze stałym kontaktem z Facebookiem.

Korona Himalajów i Karakorum

Indywidualizacja nasiliła się też od momentu, kiedy światowa sława w dziedzinie himalaizmu - Reinhold Messner, parł po Koronę Himalajów i Karakorum – wszystkie 14 głównych szczytów o wysokości ponad 8 tysięcy metrów, a gonił go w tym wytrwale nasz polski himalaista Jerzy Kukuczka. Ten pierwszy Koronę zdobył w 1986 roku, drugi rok później, w 1987 roku. Również Wielicki zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, jako piąty człowiek na świecie, w 1996 roku. Ostatni szczyt - Nangę zdobył 1 września 1996 roku, całkiem samotnie i bardzo ryzykownie, na tej samej wyprawie, na której zdobył też K2 - drugi szczyt Ziemi. Wielicki o Koronie "Lepiej ją mieć, niż nie mieć".

Miał też Wielicki swoje 5 minut z Messnerem, kiedy ten wiosną 1989 roku zaprosił go do międzynarodowej wyprawy na południową ścianę Lhotse. Nikomu ten wyczyn wówczas się nie udał mimo szeregu gwiazd himalaizmu na tej wyprawie!

Jak to było z Lhotse?

Ano nie udało się do końca tak, jak zaplanował Wielicki, trzy razy stawał przed południową ścianą Lhotse, ale nie udało się jej zdobyć, ostatecznie przez pogodę. Za to inną drogą polski himalaista zdobył szczyt Lhotse (8511 m n.p.m.) w 1988 roku, samotnie, jako pierwsze zimowe wejście i to w gumowym gorsecie ortopedycznym. Ukrywał to wejście Wielicki przed swym lekarzem, ale ten oczywiście dowiedział się o nim z gazet. A po latach, kiedy się przypadkowo spotkali, lekarz tylko pogroził mu palcem. Z wielką pasją się nie dyskutuje!

Po nieudanej wyprawie gwiazd pod kierownictwem Messnera, w 1989 roku, Wielicki obiecał sobie, że już pod południową ścianę Lhotse nie wróci. W tym samym roku Jerzy Kukuczka zaatakował tą ścianę i zginął na niej. Wtedy jeszcze nie była zdobyta, a i do dzisiaj pokonała ją tylko jedna, rosyjska ekspedycja, w 1990 roku. Wyznaczona przez nich droga jest na ten moment jedną z najtrudniejszych wśród ośmiotysięczników. Licząca 3200 metrów południowa ściana Lhotse jest jednym z największych urwisk ścianowych w całych Himalajach!



Podobnie zresztą jak dotąd jest z K2 - najwyższy szczyt Karakorum, Wielicki kilka razy kierował wyprawą zimową na ten szczyt, ale się nie udało. I jak dotąd jest to jedyny ośmiotysięcznik niezdobyty zimą przez żadnego człowieka!

O wielu innych przygodach, walce ze sobą, ustrojem, czasem i żywiołami, a także o trzech żonach przeczytasz w tej książce, polecam Ci ją gorąco, nie tylko w czasach, gdy nie można wyjść z domu. To świetna lektura na każdy czas, ja często wracam do wspomnień ludzi gór. To daje siłę i wiarę w swoje możliwości! Jeśli i Ty czytałeś biografię Wielickiego, podziel się swoimi wrażeniami w komentarzu.

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
 

Cześć! Nazywam się Anna Piernikarczyk. Od 2005 roku blogujemy i wędrujemy po Polsce. Z rodzinnych wojaży przywozimy masę cudnych wspomnień i doświadczeń, którymi chętnie się z Wami dzielę. Dziś to już coś więcej, niż tylko pasja, naszą misją jest obalać mit "Cudze chwalicie, swego nie znacie"! W podróżach towarzyszy nam wysokiej jakości sprzęt fotograficzny, w zakupie którego wsparł nas sklep FotoForma.

Zapisz się do newslettera!

Zostaw swój email, a będziesz otrzymywać informacje o ciekawych miejscach w Polsce.

Nikomu nie dajemy Twojego maila! Zapisując się do newslettera oświadczasz, że zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych w celu otrzymywania maili z naszego portalu i z postanowieniami regulaminu i polityką prywatności
Tutaj możesz założyć pełne konto w naszym portalu, do czego Cię serdecznie zachęcamy!
Jeżeli chcesz wypisać się z newslettera kliknij w ten link

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Polskie Szlaki - Inspirujące Pierniki
Copyright 2005-2024