Góry Świętokrzyskie na spontanie

, Patrykowski
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Wszystko zaczęło się w piątek 27 kwietnia 2012 roku. Pierwszy wolny dzień 10 dniowej majówki. Słoneczny i ciepły, wręcz cudowny jak na tę porę roku. Podobnie zapowiadały się kolejne dni według synoptyków serwisów internetowych. Początkowy plan na majówkę po tym jak zobaczyłem, że w portfelu mam tylko 10 zł - zostaję w domu. I tak też było, aż do godziny ok. 18 🙂 . Sms do trzech kolegów i szybki czat z dziewczyną i jest. Trzy osobowy zespół, Martyna, Michał i ja, bo nie wszyscy mogli. Pierwszy etap planu to dojechać dziś do Warszawy. Hmm.. Czyli spotykam się z Michałem za godzinę w Białymstoku. Ja jade z rodzinnych Łap, a on z Czarnej Białostockiej. Obie miejscowości oddalone mniej wiecej 20-30km od Białegostoku. Mi się udało punktualnie, on miał problem z pks-em i był dopiero o 19:30. O 20-ej z minutami jesteśmy na wylotówce w kierunku Warszawy i łapiemy! Niespełna 30 minut i siedzimy w ciężarówce do stolicy. Początek taki jak lubię - szybki, zdecydowany z adrenaliną. Po 23 w nocy lądujemy w Markach pod centrum handlowym M1- super, tylko, że Martyna mieszka po drugiej stronie Warszawy. Było fajnie, szczęście nas nie opuszcza. Na jeden autobus przyszliśmy za późno a drugi z dworca uciekł nam sprzed nosa🙂 O 1:00 meldujemy się na miejscu. Szybka przekąska i spać.
Rano wstajemy o 8:00. Błąd! Wstaliśmy wcześniej, bo i tak nikt nie mógł spać. I po co jak słońce grzeje za oknem i woła ku przygodzie. Poranna kawa i poganiamy Martynę z pakowaniem - kobiety.. Wymieniamy kilka zdań co kto chciałby zobaczyć i gdzie tak właściwie jedziemy. Ostatecznie pada na Kielce i punkt turystyczny w mieście - tam nam powiedzą najlepiej co ciekawego w Świetokrzyskiem. Wyjazd na drogę ekspresową nr 7 dość udany. Miły kierowca darmowego autobusu jadącego do jakiejś tam galerii podwozi nas i wyrzuca w miejscu gdzie nie powinien się zatrzymywać. Dobra nasza! Pomimo, że łapiemy stopa we trojkę nie okazuję się to czymś trudnym, bo już po 20 minutach jedziemy. Młody chłopak, żołnierz po cywilu jedzie do domu do Oświęcimia. Po drodze namawia nas byśmy jechali z nim zwiedzić jego rodzinne miasto, jednak my trzymamy się planu i wysiadamy w Kielcach. Wszyscy już się nakręciliśmy na chodzenie po szlakach Gór Świętokrzyskich. Parę kilometrów z plecakami w słońcu z obrzeż Kielc do centrum sprawia, że się poddajemy i pierwszego dnia odpoczywamy przy zalewie gdzieś w połowie drogi. Fajne, choć dość oblegane miejsce. Rano idziemy do źródełka z czyściutką wodą znalezionego poprzedniego wieczora na poranną kąpiel i w drogę! Ku naszemu zdziwieniu okazuje się, że 3 godziny marszu do punktu informacji turystycznej były na marne. Zamknięte! Była niedziela, a w niedziele jest otwarte, ale dopiero od maja. Ah. Lekko podłamani pytamy starego malarza na starówce co można zobaczyć ciekawego w Kielcach. I tak trafiamy do Muzeum Narodowego, gdzie przemiła pani zarzuca nas przewodnikami i mapami oraz pozwala za darmo zwiedzić muzeum. W cudownym chłodzie murów pałacu spędzamy ponad 2 godziny. Dobrze nam to zrobiło, bo upał doskwierał. Pokrzepieni sztuką i podbudowani stosem informacji pisanej kierujemy się do nieodległej Kadzielni. Miejsce bardzo klimatyczne z cudowną panoramą na miasto. Spędzamy tam około 2 godzin. Odpoczywamy w cieniu drzewa i naradzamy się co dalej. Ciężko wybrać, bo miejsc ciekawych w przewodnikach ogrom. Jednak decyzja pada na Jaskinie Raj - perła wśród pereł. Miejsce oddalone około 10km od nas miało być łatwym wyzwaniem. Kolejny błąd.. Po 1,5 godz. prób zatrzymania jakiegoś samochodu wsiadamy do autobusu i po 20minutach jesteśmy. Jeszcze kwadrans spacerem i dowiadujemy się, że bilety po 17 zł. Narada, czy warto. Pewnie i warto gdyby nie fakt, że biletów NIE ma. Pani w okienku, jak to panie w okienku w bezosobowy sposób mówi, że bilety trzeba rezerwować 3 tygodnie wcześniej. A tak się cieszyłem, że dołożę do swojego zbioru odwiedzonych miejsc, kolejne, tak unikatowe. Rzucamy okiem na mapę i szukamy jakiegoś jeziorka na nocleg. Oczywiście śpimy pod namiotami, a właściwie jednym 2-osobowym. Znaleźliśmy jakąś "kropkę" na mapie oddaloną ok. 3km od nas. To w drogę. Po drodze mijamy pensjonat, więc pytamy, czy za drobną opłatą można skorzystać z pryszniców. W odpowiedzi słyszymy od budowlańców, że pensjonat nieczynny, ale umyć się oczywiście możemy za darmo. Miłe pocieszenie 🙂 Szybka akcja pielęgnacyjna i jesteśmy jak nowi. Odwdzięczamy się drobnymi upominkami w puszkach nabytymi wcześniej w sklepie, dziękujemy i idziemy dalej. Kropka okazała się tak mała i ciężka do znalezienia, że trwało to prawie 2 godziny. Spodziewałem się jakiegoś zarośniętego bagna lub stawu rybnego, ale to co zobaczyłem przeszło wszelkie oczekiwania. Jezioro po starej kopalni odkrywkowej. Trudno powiedzieć co dokładnie wydobywano w tym miejscu. Klify były niemal pionowe i długie na około 50 metrów, a woda błękitna. Po drugiej stronie jeziora wypatrzyliśmy coś jak balkon w ścianie o powierzchni 10m długości na 5m szerokości. Ustronne, spokojne, w sam raz na ognisko i namiot. Dojście nie było łatwe z plecakami po skarpie 1m szerokości, gdzie widok w dół przyprawiał o zawrót głowy, ale było warto. Była godzina 19 i Michał postanowił przejść się do okolicznej wioski uzupełnić zapasy wody i jedzenia. My w tym czasie przygotowaliśmy chrust pod ognisko i rozbiliśmy namiot. Przez cały czas nie mogliśmy wyjść z zachwytu miejsca i szczęścia, które nas tu przygnało. To był wspaniały wieczór. Z góry mieliśmy widok na całe jezioro, w którym odbiło się światło zachodzącego słońca. Noc - my, ognisko i nic więcej. Cisza totalna. To było coś po co wyszedłem z domu. Miejsce i przygoda. Była ciepła noc, więc siedzieliśmy dość długo. Michał zasnął przy ognisku. Rano pakowanie i smutne pożegnanie z cudownym miejscem. Jedziemy w miejsce do odwiedzenia namawiała nas każda napotkana osoba - Łysica 612 m.n.p.m. Za cel obraliśmy sobie szlak czerwony od miejscowości Święta Katarzyna do Nowej Słupi ze Świętym Krzyżem. Dojazd do miejsca startu zajął nam 2godzny. Nie był to szczyt szybkości, ale było bardzo fajnie. Humory dopisywały i cały czas coś śpiewaliśmy. O 15 wchodzimy na szlak. Napełniamy butelki wodą ze źródełka i pod górę. Nie było lekko z plecakami po 10 kg. Plecy już czuły trud minionych dni, ale nam to nie przeszkadzało. Pierwszego dnia pokonujemy połowę trasy po czym schodzimy ze szlaku i rozbijamy nasz obóz przy czyściutkim strumyku na skraju lasu. Kolejna cudowna i ciepła noc. Kąpiel w zimnym strumyku mocno orzeźwia. Nic tak nie ładuje baterii jak pozytywni ludzie i kontakt z naturą. Rano idziemy dalej. Pod górkę i z górki. Na szlaku niewielu ludzi, ale każdy życzliwie wymienia z nami pozdrowienia na trasie. Cisza i wysokie drzewa nad nami pełne jaskrawo zielonych liści - robi wrażenie. W Nowej Słupi zdecydowanie więcej ludzi. Święty Krzyż to miejsce kultu religijnego przyciąga turystów. Na jego szczycie znajduje się klasztor, w którym rzekomo znajduje się relikwia z fragmentem krzyża Jezusowego. Kolejny postój na przekąskę i idziemy dalej. Powoli zmierzamy w kierunku naszej ekspresówki na Warszawę, choć jeszcze nie wiemy kiedy będziemy wracać. Starachowice okazały się kolejnym celem, jednak po raz kolejny nie szło nam z szybkim przemieszczaniem się. Michał wymęczony niewygodnym plecakiem, który przez cały czas wrzynał mu się w ramiona i storturowany słońcem postanowił sam już dziś udać się do domu. Pojechał. A my zastanawialiśmy się co dalej. I los nas poprowadził sam do miejsca, po raz kolejny cudownego. Bardzo spokojne rybackie jezioro nad Mostkami, aż prosiło by zostać na dłużej. To, że się tam znaleźliśmy zawdzięczamy naszej „kierowczyni” - pani ze Skarżyska Kamienne, która nas podrzuciła pod samo jeziorko. Winko przy ognisku i rozmowie z miłymi wędkarzami do 1 w nocy i idziemy spać. Wstajemy rano, pakujemy się. Śniadanie jemy niemal w drodze łapiąc, bo zanosiło się na deszcz. Na szczęście zaczęło padać dopiero jak usiedliśmy w samochodzie. Wysiadka na przystanku, kciuki w górze z kartką WARSZAWA. Po pół godzinie jedziemy z ciekawym kierowcą i jego ojcem. Cała podróż, czyli ponad 3 godziny upłynęły pod wpływem rozmów niemal o wszystkim, po czym pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
Martyna została w warszawie, a ja już samotnie udałem się w kierunku Białegostoku. Pogoda nadal dopisywała, wiec jechało się dość miło i szybko. Wieczorem byłem już w domu.


Wyszedł z tego bardziej blog, niż opis wycieczki, ale ktoś zainteresowany podróżami na pewno wyciągnie z tego coś pozytywnego. Polecam podróżować, bo podróże uczą i rozwijają . Nie ważne gdzie i jak. Każdy znajdzie swój sposób podróży w głąb siebie 🙂

, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
, Patrykowski
Patrykowski
Komentarze 4
2012-04-27
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz


14 czerwiec 2012 00:57

Świetnie!!! Dzięki za relację i pozdrawiam.

Avatar użytkownika mokunka
mokunka
12 czerwiec 2012 16:23

Fajnie , ciekawie i faktycznie spontan🙂 to jest chyba najfajniejsze w tym wszystkim!!! Przypomina mi się serial i książka z daaaawnych lat pt "Podróż a jeden uśmiech".Super i tamten serial i wasza wyprawa 🙂)) pozdrawiam🙂

Ja bylam parę razy w Górach Świętokrzyskich, tu wspomnieniowa fotka pod sanatorium Marconii w Busku Zdroju.🙂

Ostatnio edytowany: 2012-06-12 16:23

Ostatnio edytowany: 2012-06-12 16:24

Avatar użytkownika toja1358
toja1358
11 czerwiec 2012 22:16

Super!!! Opis  bardzo ciekawy, nie chodzi przecież o podawanie suchych informacji o miejscach odwiedzonych, ale właśnie o relację z odbytej wycieczki, a ta jest świetna. Nie myślałam, że tak łatwo można złapac w dzisiejszych czasach "stopa"🙂)).

Wycieczka jest dowodem na to, że nie trzeba mieć szmalu ani samochodu, aby zwiedzać ciekawe zakątki i spędzać fantastycznie wolny czas.

Pozdrawiam

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
11 czerwiec 2012 21:06

Świetna wycieczka! Pozdrawiam

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024