Tam gdzie kończą się drogi...

Sztum, kasia ejsmont
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Opuściliśmy wybrzeże i teraz zmierzamy do… Kotliny Kłodzkiej. Tak, tak dobrze przeczytaliście. Pisałam przecież: szaleństwo w najlepszym wydaniu 🙂. No tak jakoś, wpadliśmy na pomysł, żeby zobaczyć i morze i góry i jeszcze odkurzyć grilla w Lelowie. Czas operacyjny dwa tygodnie. Tyle mamy wspólnego urlopu. A więc po kolei – teraz jedziemy do Grodziska Mazowieckiego naszego. Przenocować i podlać kwiatki. Uznaliśmy zgodnie, że z Helu do Kotliny Kłodzkiej to fajna trasa jest i jest co na tej trasie oglądać i szkoda by było tak po prostu przemknąć i tego nie wykorzystać. A skoro chcemy po trasie pozwiedzać, to w jednej dobie się nie zmieścimy i trzeba gdzieś zanocować. No to czemu nie w domu. Dom w połowie Polski stoi, to lokalizacja nam pasuje jak ulał, a przy okazji podleję sobie kwiatki, żeby roślinki nie cierpiały. Do Grodziska jedziemy przez Sztum, Karnity i Szymbark (jeszcze inny). Pierwszy przystanek – Sztum. Chociaż nie, Sztum nie pierwszy, bo my już przecież dzisiaj na Helu byliśmy. No dobra, ale pierwszy na trasie. A do tego Sztumu (nie jestem pewna czy to poprawnie politycznie), to przez Malbork jechaliśmy. Ale nie zatrzymaliśmy się nawet na chwilkę, bo oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to, na chwilce by się na pewno nie skończyło, a my mamy dzisiaj inne plany. A więc Sztum. A konkretnie zamek w Sztumie. Fajna budowla. Może nie tak spektakularna jak inne zamki krzyżackie, ale uroku i klimatu nie można mu odmówić. No i zdecydowanie spokojniej. A już dla kogoś, kto właśnie zakończył wypoczynek nad morzem, to spokój błogi. Ale w tym Sztumie, na tym zamku coś się zaczęło dziać. Przy wejściu przyczepił się do nas kot – czarny a jakże. A szczególnie upodobał sobie Antosie i jej towarzystwo. I wymyśliłam dziewczynkom historyjkę, że to jest kot czarownicy. I otworzyłam chyba wtedy jakieś wrota. Kot odprowadził nas do bramy, a sam został na dziedzińcu z przyklejonym do pyszczka dziwnym uśmiechem. Pomachał nam ogonem, Antosia też mu pomachała i pojechaliśmy dalej.

Naszym następnym celem są Karnity. Tam w parku pałacowym stoi neogotycki, ceglany pałac, nazywany również szumnie „zamkiem”. 17 hektarów włości, wraz z pałacem, jest obecnie w rękach prywatnych i funkcjonuje jako hotel i miejsce rekreacji. Pałac położony jest nad jeziorem, jest tu zorganizowana plaża i kąpielisko. A ponadto duuużo spokoju i ciszy można znaleźć jeśli ktoś tego właśnie szuka. My tu przyjechaliśmy tylko pooglądać. Dziewczynki ucieszył bardzo niewielki zwierzyniec, w którym mieszkają parzystokopytne jeleniowate. O, tak z tego wybrnę, bo nie chcę jakiejś gafy strzelić, jako że znawcą nie jestem. W Karnitach krótki spacerek, bo i dostępność obiektu ograniczona. Ale to jeszcze nie wszystko na dzisiaj. Jeszcze do Szymbarka jedziemy.

Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont

A z tego „zamku” w Karnitach to prowadzą tam same leśne drogi. Więc Darek, chcąc uniknąć wizyty u mechanika , po tej przejażdżce, postanowił pojechać przez Ostródę i Iławę, bo do nich przynajmniej drogi mają kolor pomarańczowy na mapie, a te inne są właściwie przezroczyste. To to nie wiadomo, czy ktokolwiek je widział. W Ostródzie jeszcze pięknie, ładnie, skręciliśmy tam gdzie głos nam kazał i zgodnie ze wskazaniami drogowskazu pojechaliśmy na Iławę. A w tej Iławie, auto mapa chciała żebyśmy skręcili w prawo. Auto mapa swoje, a generalna dyrekcja dróg krajowych i pożal się Boże autostrad – swoje widzimisię ma ( tak, jest to świadome działanie, po przejechaniu Polski wzdłuż i wszerz, niniejszym przyznaję sobie prawo do pisania małą literą nazwy tego organu, który odpowiedzialny jest za stan dróg w granicach naszego pięknego kraju). Droga rozkopana dokumentnie, na znaku pokazującym strzałkami, gdzie dojechalibyśmy jakbyśmy mogli skręcić w prawo, wszystko przekreślone, a pod znakiem żółta tabliczka z napisem „OBJAZD”. Jedyny wybór jakiego generalna dyrekcja pozwala dokonać, to pojechać prosto. No to zdecydował Darek, że pojedzie prosto. Skoro innych opcji nie ma, to to przecież musi być ten objazd. No a skoro objazd, to by dość logiczne było, że objedziemy tę zepsutą drogę i dojedziemy do dobrej drogi. Tak na te logikę przejechaliśmy kilometr, może dwa, pojawiło się skrzyżowanie i logika natychmiast się zmyła. Ale został jeszcze Darek, nawigator eksperymentator. Na skrzyżowaniu generalna dyrekcja, nie była już łaskawa postawić żadnej tabliczki. No i taka sytuacja. Zawracać nie ma po co, bo tam, w tej Iławie przecież ten żółty znak wisi: „róbta co chceta tędy nie przejedzieta”, sugerujący dobitnie, że ten objazd to sami mamy sobie znaleźć, żeby dojechać tam gdzie potrzebujemy. Widzę, że mój Daruś coraz bardziej poirytowany tą sytuacją, i jego język ciała i język właściwy, sugerują mi. Już ja dobrze wiem co on mi sugeruje, ale ja nie odpuszczę, no nie mogę, bo to silniejsze ode mnie. Mnie tam, do tego Szymbarka jakaś siła wyższa, a może niższa, ale w każdym razie potężna, ciągnie i szepcze: musisz tam dzisiaj być. Po krótkiej wymianie spojrzeń, Darek drogę wybrał – na logikę i na słowo honoru auto mapy. I jakby się nagle jakiś węzeł rozwiązał. Darek cofnął auto mapie zakaz poruszania się po drogach gruntowych i pojechaliśmy. Najpierw w lewo, potem w prawo, potem pojechaliśmy w pole i dotarliśmy do Szymbarka. Jak dotarliśmy słońce kładło się już spać, otulone kołderką chmur. Stanęliśmy przed zamkiem i jednym westchnieniem wypuściliśmy z płuc cały zapas powietrza. Mieliśmy przed oczami to, co tygryski lubią najbardziej. Kawał historii na wyciagnięcie ręki.

Zamek w Szymbarku był drugim, co do wielkości (po Malborku), zamkiem państwa krzyżackiego. Został wybudowany w XIVw. przez kapitułę pomezańską, na nasypie dawnego grodu pruskiego. Posiadał dziesięć wież i każda jego wieża była inna. Do zamku prowadził niegdyś drewniany, częściowo zwodzony most. W XIXw. zastąpiono go mostem murowanym, wspartym na potężnych filarach. Do 1525 roku zamek należał do kapituły pomezańskiej, po sekularyzacji zakonu jego właścicielem został Albrecht von Hohenzollern. Na potrzeby zamku działała tu prężnie osada przyzamkowa. Przebudowywany i modernizowany w ciągu wieków, zamek stanowił jedno z najpiękniejszych tego typu założeń na terenie dawnych Prus. Zamek został spalony w 1945r. przez armię czerwoną.

Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont

Kiedy zerknęłam na zamek, w jednym z okien moim oczom ukazała się niemłoda już niewiasta. Ale nie była półprzezroczysta i ubrana w biel, co jest cechą charakterystyczną dla dam panoszących się po zrujnowanych zamczyskach, w tej porze dnia. A kiedy zerknęłam na zamek ponownie, niewiasty już nie było. Myślę sobie: uuuu… niedobrze, jak ja już „panie” w starych, zamkniętych zamczyskach widuję. To chyba znak, że trzeba się wreszcie wyspać. Wolno i ostrożnie podeszliśmy pod bramę (bo przed tym zamkiem tabliczka: teren prywatny. To ja już kiedyś miałam ciekawą przygodę na takim terenie). A kiedy podeszliśmy bramy zamku otworzyły się i w cieniu zamkowych murów ukazała się niemłoda niewiasta i zaprosiła nas na spacer po dziedzińcu. Przyznam szczerze trochę się wahałam, przestraszyły mnie te jej figlarne kocie oczy, ale nie potrafiłam tej Pani odmówić. Kiedy przekroczyliśmy progi zamku, wrota za nami zamknęły się, głośno skrzypiąc, a ja od razu pomyślałam: no ciekawe czy my stąd wyjdziemy. Nasza pani przewodnik oprowadziła nas po wnętrzach zamku opowiadając po krótce jego historie. Dowiedzieliśmy się miedzy innymi o fundacji Widzieć Muzyką, która przez jakiś czas była właścicielem zamku i miała w planach stworzyć tu ośrodek dla niewidomych dzieci. Podjęto nawet pewne prace, w wyniku których na dziedzińcu zamkowym znalazła się spora ilość betonu. Fundusze jednak nie sprostały wymaganiom odbudowy i fundacja zamek sprzedała. Podczas tego zwiedzania wyjaśniła się też kwestia niepasujących do epoki okien, które zerkają na nas od frontu zamku. Zainstalowano je, na potrzeby kręconego tu w 1995r. filmu „Król Olch” z Johnem Malkovichem. I tak już zostały. Bardzo ciekawie nasza Pani przewodnik opowiada, ale mojej czujności nie uśpiła. Widzę przecież, jak zerka co chwilę w niebo, jakby się upewniała, że żaden promyk słońca już się do zamku nie wedrze. I ten jej uśmiech, jakbym go już widziała i to bardzo niedawno, jak kotka która właśnie upolowała sobie mysz. Kotka – no właśnie, kot w Sztumie. Czarny kot w Sztumie jak nam machał też miał taki uśmiech przyklejony. Orzesz ty. Co tu się wyprawia. Ktoś nas zaprasza – wieczorem – do zamkniętego zamku z tabliczką: teren prywatny, to ja jestem ciekawa końca tej historii. Błądzimy sobie po dziedzińcu razem z Panią, Pani opowiada, a ja niby patrzę, niby słucham, ale dzieci popycham do tej bramy którą tu weszliśmy. Jednak ta podstępna kotka musiała przejrzeć moje zamiary i proponuje nam obejrzenie kaplicy, odciągając nas od wyjścia. Ta kaplica to ponoć rarytas, miejsce do którego nikogo nie wpuszcza, ale nam chce pokazać, po co? No żeby nas tam zamurować rzecz jasna! Będzie miała towarzystwo. Na Darka nie mam co już liczyć, lezie za nią jak w amoku jakimś, czar potężny musiała na niego rzucić. No trudno poświęcę Darka, dzieci muszę ratować. No nie, Darek też mi potrzebny, ma kluczyki od samochodu i prowadzić umie, czego o sobie powiedzieć nie mogę. Dobra idę i ja do tej kaplicy, ale do środka nie wchodzę – stoję na czatach. Wyjmuję telefon, w razie czego będę dzwonić na 112, bo to nie wiadomo jakie siły tu potrzebne. Zerkam na telefon i z przerażeniem stwierdzam, że nigdzie nie będę dzwonić bo mój telefon rozładowany. O matko w co myśmy wdepnęli. Ale po chwili patrzę, a Darek z moimi dziećmi wychodzą z tej kaplicy, cali i zadowoleni. No dobra skończyły ci się atrakcje do pokazywania droga Pani, zmywamy się stąd, póki jeszcze księżyc w pełni nie pojawił się na niebie i koleżanki nie przyleciały. Nasza pani przewodnik odprowadziła nas do bramy i ku mojemu zdziwieniu pozwoliła odejść. A po pożegnaniu zapraszała ponownie, jeśli znów będziemy w okolicy. Tak, tak przyjadę na pewno, tylko lepiej się przygotuję, nasmaruję dzieci czosnkiem, obwieszę srebrem i przytacham wiadro święconej wody. Albo wpadniemy, jak Pani będzie na zlocie. W tym niesamowitym nastroju okrążyliśmy jeszcze zamek i postanowiliśmy jechać dalej. Wyjechaliśmy z wioski, tak jak nam nawigacja kazała, przejechaliśmy wolniutko przez inną wioskę, a na jej końcu stała dziewczyna i kiwała głową patrząc prosto na nas. Kiwała to kiwała, może lubi, co mnie do tego. No okazuje się, że dużo chyba jednak, bo jak na horyzoncie pojawił się znak: zakaz wjazdu – drogi chwilowo nie ma, to nam to kiwanie nagle zaczęło pasować do sytuacji. Wróciliśmy przez tę samą wioskę, obok tej samej dziewczyny, która teraz dla odmiany szeroko się uśmiechała, widząc nas ponownie. Odwzajemniliśmy uśmiech, bądź co bądź, próbowała nas ostrzec. Ale jak taka życzliwa to mogła transparent na płocie powiesić, bo w tym kiwaniu to się ciężko tak od razu zorientować. Teraz jedziemy w inną stronę, skoro tam gdzie chcieliśmy nie można. Jedziemy kawałek i znowu znak, że drogi brak. Darek wydedukował, że to musi być ta sama droga do której jechaliśmy wcześniej – tylko z innej strony nawigacja nas przyprowadziła, nie wiedząc, że tej drogi aż tyle zwinęli. Trzeba zrobić większe kółko, to Darka pomysł na wydostanie się z tego trójkąta bermudzkiego. Ja sugeruję, że może przez to pole, cośmy się do Szymbarka dostali. Ale przez pole się nie da, bo nawigacja zapomniała gdzie to pole było. I szluz. Jakbyśmy wdepnęli w inny wymiar. Czas i przestrzeń wymieszały się ze sobą i tworzą barierę nie do przebycia. Gdzie nie pojedziemy droga nam się kończy, albo objazdu każe szukać. No zupełnie jakby czary jakieś ktoś rzucił. A my już coraz bardziej zdesperowani jesteśmy. Dobrze, że dziewczynki posnęły, to się im przynajmniej nasza panika nie udziela. Jak my wyjechaliśmy z tej czarnej dziury, do dziś nie potrafię powiedzieć. O nasze życie, o los moich dzieci, byłam trochę spokojniejsza jak dojechaliśmy do Mławy. Wtedy zaczęłam wierzyć, że wyrwaliśmy się z tego zaklętego kręgu.

Wizyta w Szymbarku, to było coś „najniesamowitszego” co mi się w moim życiu dotychczas przytrafiło. Ten niezwykły nastrój, między dniem, a nocą, ta kobieta na zamku o tej dziwnej porze, ta plątanina pozamykanych dróg, która najpierw nie chciała nas do Szymbarka wpuścić, a potem wypuścić nas nie chciała. Zupełnie jakbyśmy grali główne role w filmie, w którym nad bohaterami ciąży jakieś fatum i gdzie nie pójdą, to tylko gorzej jeszcze trafiają, a i tak lezą dalej, chociaż całe kino krzyczy: NIE IDŹ TAM!

Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Zamek Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum, kasia ejsmont
Sztum zamek, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Zamek Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Karnity, kasia ejsmont
Zamek Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Zamek Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Szymbark, kasia ejsmont
Avatar użytkownika kasia ejsmont
kasia ejsmont
Komentarze 6
2014-07-24
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Ela
Ela
23 kwiecień 2015 21:17

Super miejsca zobaczyliscie. Uwielbiam takie. Aż wam zazdroszczę i przygody i kota🙂. Hm hm hm a może ten kot to ta Wasza pani??. Śliczne zdjęcia. 

Avatar użytkownika Marcin_Henioo
Marcin_Henioo
23 kwiecień 2015 11:02

Jak zwykle, Twoja relacja świetna, dowcipna i przeczytałem ją jednym tchem. No i ten dreszczyk... Super!

Takie zamki, jakie odwiedziliście, to "moje klimaty", już kiedyś to pisałem.

Avatar użytkownika Danusia
Danusia
23 kwiecień 2015 08:15

Ciekawa historia i ciekawe miejsca,które odwiedziliście:-) Nie ma to jak przejazd przez Polskę z atrakcyjnymi przestojami w trasie. Też tak robimy:-)

Avatar użytkownika marian
marian
22 kwiecień 2015 22:20

Podoba mi się że na trasie zawsze szukacie ciekawych miejsc do zwiedzenia.Zamek i pałac bardzo ciekawy.Pozdrawiam.

Avatar użytkownika Roman Świątkowski
Roman Świątkowski
22 kwiecień 2015 18:09

Ładne i ciekawe miejsca odwiedziliście. Zamek, pałac bardzo fajne. Wycieczka bardzo fajna i ciekawie opisana z zainteresowaniem przeczytałem, dużo zamieściłaś szczegółów - to dobrze, Historię trzeba pozanać a wiedzy nigdy nie jest za mało.

pozdrawiam.

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
22 kwiecień 2015 09:58

Ale fajowa przygoda 🙂 Tez bym miała dyga

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Karnity

Szymbark(warmińsko-mazurskie)

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024