Majówka była dmuchana cd.

Zagórz, kasia ejsmont
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Na nocleg trafiliśmy bez pudła, bo Darek od razu jak zarezerwował to sprawdził co zarezerwował, czyli wygooglował sobie ten adres i na początku się i mnie przestraszył. Bo na ulicy, którą nam podano, dwa domy się pokazały. Jeden to faktycznie dom, a drugi to budynek utrzymywany w stanie trwałej ruiny. Od razu przyszło nam do głowy, znając nasze szczęście, że może właściciel tej ruiny ma plan, żeby ją z gruzów podnieść i to naszym kosztem. I pewnie wymyślił sobie, że turystów wpuści pod hasłem „szkoła przetrwania”. No traf szczęśliwy, który tym razem jednak otworzył jedno oko jak trafiał, sprawił nam tę radość, że numer nam podany okazał się wisieć na tym domu. No to jak Darek już odetchnął, z wyraźną ulgą, to mu humor wrócił i nawet zaczął żartować, że już pod domem będę miała jedną ruinę do oglądania. Pozostawiam to bez komentarza, tylko mruczę sobie pod nosem: ty się nie boj, ruin ci u nas dostatek, a tak się składa, że ja znam ich adresy, czasami niezbyt dokładnie, ale zapału do szukania, mam tyleż samo co u żuka gnojarza, który toczy swoją gównianą kulkę, tysiąc razy cięższą od niego.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

No to tak, jak zaczęłam – trafiliśmy bez pudła. Zameldowaliśmy się pani właścicielce i po zakwaterowaniu poszliśmy obejrzeć góry – Bieszczady. I trafił nam się przepiękny zachód słońca. Po powrocie na kwaterę, skupiliśmy się na możliwie najszybszym dotarciu do łóżka. Dzień, który właśnie dobiegał końca, dał się dobrze we znaki kończynom naszym i nogi ledwie mnie już nosiły, a od noszenia Tosi rąk podnosić nie mogłam. Wstawiliśmy dzieci do kabiny prysznicowej i za jednym zamachem oczyściliśmy obie. Taka promocja. Oszczędność i czasu i wody. Potem my, niestety pojedynczo.

Budzik nastawiłam na 6:00. Bo chociaż to weekend, czyli wolne, to chcemy to wolne wykorzystać maksymalnie. A według moich przepowiedni pogodowych to ostatni dzień ze słońcem. Zaplanowałam więc intensywną trasę. Miejsc do zobaczenia sporo. W radio ciągle trąbią, że w całym kraju i zimno i pada. To ja nie będę ryzykować i to na czym najbardziej mi zależy chcę zobaczyć dziś, bo chociaż jutro my tu jeszcze będziemy, to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że już nie będzie tu słońca. A w Bieszczady nie prędko się pewnie wybierzemy ponownie, bo to daleko. Specyficzne to miejsce. W Bieszczady właściwie wszyscy mają daleko, za wyjątkiem tych, którzy w Bieszczadach mieszkają.

Zagórz klasztor, kasia ejsmont
Zagórz klasztor, kasia ejsmont

Zaczynamy naszą trasę zwiedzania we wsi w której śpimy, czyli w Zagórzu. Czyli jedziemy obejrzeć ruinę klasztoru Karmelitów Bosych. Ruina imponująca. Widoki ze wzgórza cieszą nie tylko oczy, ale i duszę, bo miejsce z klimatem i duchy przeszłości unoszą się w powietrzu. Wdychamy to rześkie powietrze przesycone historią i delektujemy się urokiem tego miejsca. Spokój jaki tu panuje związany jest zapewne z przeszłością tego miejsca. Stojąc na progu klasztoru i nieśmiało zaglądając do środka, niemal dostrzegam, w najciemniejszych kątach, przemykające ostrożnie postacie mnichów. Smutnych i zatroskanych, pewnie zmartwionych przyszłością tego miejsca. Niezwykły klimat tu panuje. Dobrze, że zaczęto troszczyć się o klasztor, bo grzechem byłoby pozwolić mu sczeznąć w ruinie. Z tej nostalgicznej wyprawy, do rzeczywistości przywróciły mnie bzy kwitnące bujnie na murach klasztoru. Ich delikatne kołysanie roztaczało wokół prześliczny zapach wiosny. Cudowny poranek. A wszystkie zmysły podpowiadały mi, że to dobrze zapowiadający się dzień. A trasa intensywna i chociaż żal, jedziemy dalej.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

Słoneczko pięknie świeci, temperatura idealna na szwendanie.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

Zapora na Sanie. Obiekt o którym każdy Polak chyba słyszał. Nie jestem jakimś tam kompletnym ignorantem, ale w przypadku zapory na żywioł poszłam. No przecież taki obiekt, wizytówka Bieszczad można powiedzieć. No to założyłam, że samochód to właściwie sam nas zawieść powinien. No i zawiózł, można powiedzieć. Ale coś mi się za mała ta zapora wydała. No fajnie, nie powiem, ale coś za nisko i to jeziorko przy zaporze, jakieś takie za małe, no trochę większe od kałuży. Jak w internecie oglądałam to co innego widziałam. Ale to już nie pierwszy raz. No miała zapora być, no i zapora jest. Widoki bardzo przyjemne czego się czepiasz kobieto.- Bo ludzi nie ma.- A długi weekend jest. Wszędzie gdzie byliśmy do tej pory masy ludzkie się przetaczały, a tu taki spokój. Błogi, można powiedzieć. A dobitnie dający mi do zrozumienia, że tu jest wszystko coś nie tak. Wróciliśmy do samochodu. Nie wszyscy na własnych nogach. Antosię pod pachą musiałam taszczyć, żeby choć trochę ukrócić proceder polowania na te przeklęte dmuchawce, w które tegoroczna wiosna tak obrodziła. A przyszła zapowiada się jeszcze ciekawiej, bo dzieci moje tyle tego nasiały, wyręczając matkę naturę. Całą majówkę nam dziewczynki dmuchały.

Jedziemy. Naszym celem jest Polańczyk. Siedzę i myślę co tam zastane, bo zapora mi się zupełnie nie zgadzała, to ciekawe gdzie to jezioro i jakie ono. Jedziemy drogą, widoki fajne, a jeden to by mnie z nóg zwalił gdybym samochodem na stojąco podróżowała. Na horyzoncie pojawiła się zapora. Tym razem ta o którą mnie się od początku rozchodziło. Jak to dobrze, że ten inżynier co te drogę projektował, wytyczył ją tak, żebym nie mogła przegapić zapory w Solinie. No tu to już się wszystko zaczęło zgadzać. Parking płatny, tłum ludzi, obiekt ogromny, a i wody solidne hektolitry. Przespacerowaliśmy się troszkę, ale chociaż szukałam tej zapory, to okazało się, że w Myczkowcach było dużo bardziej klimatycznie. Jeszcze Polańczyk, bo to takie kultowe miejsce w Bieszczadach. Chcieliśmy się przejść na ten cypel sławienny. Zostawiliśmy samochód. Parking płatny oczywiście i poszliśmy spacerkiem tam gdzie wszyscy. A kiedy dotarliśmy do końca drogi i weszliśmy już na tą łąkę nad wodą, to zobaczyłam coś co sprawiło, że zdębiałam. Na drewnianej budce, wokół której ktoś rozsypał cztery taczki piachu, napisano: „ plaża płatna”. Pomijam już rozważania, czy ten kawałek gruntu ma prawo być opatrzony mianem „plaża”, ale jak to płatny? Czy takie miejsca nie są naszym dobrem narodowym na które łożymy wszyscy, przez co powinny być ogólnie dostępne? No zbiła mnie ta informacja z pantałyku, zniesmaczyłam się i chociaż cudne widoki, śliczne miejsce, niesmak pozostał. Brutalny i chamski kapitalizm powinien mieć zakaz wstępu w tak wyjątkowe miejsca.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

Jadąc w Bieszczady mój mąż miał tylko jeden osobisty cel. Zobaczyć Ustrzyki. Taka fanaberia starego punkrockowca. Nie no tego to on mi na pewno nie daruje – wiecznie młodego punkrockowca – powinnam napisać. No to pojechaliśmy do kolebki KSU. Ale nawet nie zaparkowaliśmy bo nie bardzo było gdzie i tylko z samochodu Ustrzyki Dolne pooglądaliśmy.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

A teraz jedziemy na poszukiwania romantycznej ruiny leżącej w wiosce Załuż. Tam na górce znajdują się pozostałości zamku Sobień. Niewiele wiadomo o jego historii, w większości to spekulacje i przypuszczenia, bo zamek został opuszczony podobno już w 1512r. Ostatnimi mieszkańcami był podobno ród Kmitów. Na dzień dzisiejszy zamek zabezpieczono jako trwałą ruinę. Ale za to jak położoną! Z tarasu, który powstał podczas zabezpieczania zamku widoki roztaczają się cudne, a i kamienie, które tkwią tu niezmordowanie od setek lat zdają się szeptać w dziwnym języku kiedy się ucho w odpowiednie miejsce przyłoży. Świadkowie przeszłości. Miejsce spokojne.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

Już nas dziś nieźle przeczołgałam, ale nie ma zmiłuj. Jedziemy jeszcze do Odrzykonia, bo pogoda dzisiaj jak drut, można powiedzieć, a mówią, że jutro już nie będzie. I chociaż ten Odrzykoń to bardziej by mi jutro pasował, jak już będziemy wracać, to by było po trasie, a tak będę Darka ciągnąć w te i we wte, ale trudno dla tego dzisiejszego słońca gotowa jestem na to poświęcenie. Zamek Kamieniec w Odrzykoniu ma bardzo fajną historię z Fredrą w tle. A może nawet nie w tle, a na pierwszym planie. Dzieje zwaśnionych mieszkańców zamku posłużyły bowiem za kanwę „Zemsty”.

Zagórz, kasia ejsmont
Zagórz, kasia ejsmont

Zamek robi duże wrażenie, ale raczej z zewnątrz. W środku trochę uboższy się wydaje. To takie moje subiektywne zdanie.

Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont

No to wracamy na kwaterę. Po drodze będziemy jeszcze polować na coś do jedzenia. Ale oprócz jedzenia poważniejsze zmartwienie mam. Bo jeździmy tak sobie po tych Bieszczadach, a ja nigdzie nie widziałam tych ziomków co węgiel wypalają. I mój plan B na przyszłość wziął w łeb. Sama przecież nie będę wypalać.

A dzień następny przywitał nas deszczem. No niby nie powinnam być zdziwiona wszyscy o tym krakali. Ale nadzieja jak wiadomo zawsze umiera ostatnia i nie inaczej i tym razem było. Do samego odjazdu miałam jeszcze nadzieję, że może przejdzie. Nie przeszło i bardzo zimno się zrobiło. I Bieszczady trzeba już było sobie odpuścić. Wracamy do domu, ale nie tak od razu. Przez Lelów. Zabierzemy Babcię. A po drodze, mając nadzieję na przejaśnienia, przystanki trzy zaplanowałam. Pierwszy to Szymbark. Nie przejaśniło się co prawda, ale idziemy troszkę rozprostować nogi i oglądnąć kasztel. A jest to zabytek unikatowy w skali kraju. I warto choć na chwilkę się zatrzymać. Ale naprawdę na chwilkę, bo zimno się zrobiło niemiłosiernie, a z nieba nieprzerwanie coś mokrego leci. Jedziemy dalej, a w samochodzie, po trasie, uświadamiamy sobie, że będziemy przejeżdżać niedaleko cioci jednej i nadkładając jedynie kilkanaście kilometrów, możemy zrobić jej niespodziewany nalot i wypić gorącą herbatkę. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Tyle że tak coraz bliżej celu, coraz intensywniej zastanawiałam się czy szanowną ciocię zastaniemy. Zastaliśmy. Ciocia przywitała nas po katolicku można powiedzieć:

Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont

- Wszelki duch Pana Boga chwali! A co wy tu robicie?! – Herbatkę jednak dostaliśmy i przy okazji kazanie, że telefony są, XXI wiek i należy ciocię o wizycie uprzedzić, żeby miała czas chociaż po ciastka do sklepu wyskoczyć. Niebezpieczny sport, takie niespodziankowe wizyty u rodzinki. Po krótkiej przerwie wracamy na trasę. Jeszcze jeden przystanek mamy zaplanowany.

Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont

Nowy Wiśnicz. Przepiękny okazały zamek udało się obejrzeć pobieżnie i tylko z zewnątrz. Pogoda trafiła się parszywa i trzeba było maksymalnie skrócić wizytę, żeby się i dzieci nie po przeziębiać. Ale postanowienie mamy, że jeszcze tu wrócimy. A teraz już prościutko do Lelowa, bo chociaż dnia jeszcze trochę zostało, a i zatrzymać byłoby się gdzie, to warunki atmosferyczne nie pozwalają. Szach i mat.

Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Myczkowce, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Solina zapora, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Solina, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Polańczyk, kasia ejsmont
Bieszczady, kasia ejsmont
Bieszczady, kasia ejsmont
Bieszczady, kasia ejsmont
Bieszczady, kasia ejsmont
Zamek Sobień, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Załuż, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Odrzykoń, kasia ejsmont
Avatar użytkownika kasia ejsmont
kasia ejsmont
Komentarze 7
2014-05-02
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika violus
violus
25 styczeń 2015 15:33

Wspaniała wyprawa,widoki cudne i opis wycieczki taki  dokładny, acha brawa dla dzieci za wytrwałość .

Avatar użytkownika violus
violus
25 styczeń 2015 15:33

Wspaniała wyprawa,widoki cudne i opis wycieczki taki  dokładny, acha brawa dla dzieci za wytrwałość .

Avatar użytkownika kasia ejsmont
kasia ejsmont
22 styczeń 2015 12:30

Tak jest, Szymbark ten w Małopolsce. Wczoraj jak dodawałam miejscowości to tak jak Ania pisze z automatu Szymbark mi się dodał. Udało mi się tylko zdjęcie zmienić i punkt na mapie.

Ostatnio edytowany: 2015-01-22 12:31

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
22 styczeń 2015 12:05

To robi automat i niestety powielane nazwy miejscowości w Polsce, których jest, jak się okazuje mnóstwo, robią kłopot temu systemowi 🙂 Ja sama czasem muszę dlugo dochodzić, o co chodzi z jakąś miejscowością, gdzie jest itd, a potem okazuje się że jest inna w innej części Polski o tej samej nazwie.

Avatar użytkownika Marcin_Henioo
Marcin_Henioo
22 styczeń 2015 11:48

Jak zwykle, świetny, dowcipny opis wycieczki. Bardzo mi się podobała Twoja relacja.

Co do Szymbarku, to zwiedziliście ten w Małopolsce? Bo jak się wchodzi w ten Wasz Szymbark dodany do wycieczki, to wyskakuje ten Szymbark kaszubski w opisie... To jakiś błąd chyba?

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
22 styczeń 2015 09:49

Tak, piękne okolice, wykorzystam znów do opisów atrakcji 🙂 Swietne ruinki zawsze wynajdujesz 🙂

 

Avatar użytkownika marian
marian
22 styczeń 2015 09:32
Miłe wspomnienia z Bieszczad.

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Zagórz

Zagórz

Polańczyk

Załuż

Odrzykoń

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024