Załupa H

Podróż jest zaznaczona jako prywatna. Nie jest publicznie dostępna na żadnych listach. Można ją zobaczyć tylko przy wykorzystaniu bezpośredniego adresu URL.

Grań Kościelców - ostatni fragment, EmiZtg
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Moje pierwsze wspinanie w Tatrach.

Po latach chodzenia przyszedł czas na "coś więcej"  i spełniło się moje wielkie marzenie. Mój partner wybrał stosunkowo łatwą, kilkuwyciągową drogę o nazwie Załupa H i trudności III. Kierował się zasadą, że w Tatrach trudność powinna być o dwa stopnie mniejsza niż ta, którą jestem w stanie poprowadzić w skałach. Zaufałam jego wieloletniemu doświadczeniu w tym temacie i nie wykłócałam się o coś trudniejszego.

Zachód słońca nad Kasprowym, EmiZtg
Zachód słońca nad Kasprowym, EmiZtg

Pojechaliśmy już w piątek koło południa z zamiarem przespania się gdzieś w Tatrach - albo w Murowańcu, albo w Betlejemce. Pech chciał, że ani tu, ani tu nie było miejsca, więc skorzystaliśmy z opcji hotelu miliongwiazdkowego i noclegu pod gołym niebem w pobliżu naszej drogi. Wybraliśmy piękne miejsce, ale gdzie dokładnie to już tajemnica 😉. Nie było jagódek, więc i ryzyko, że przyjdzie nieproszony gość było niewielkie. Kolacja z widokiem na Kasprowy i spadające gwiazdy na tatrzańskim niebie to coś absolutnie niezapomnianego.

Rano w miarę szybko się ogarnęliśmy i podeszliśmy pod drogę, którą już niestety ktoś zajął. Miałam za to okazję się jej przyjżeć. To była płytka z zacięciem po lewej stronie, z dołu wyglądała trudno, ale szybkość z jaką poruszał się zespół przed nami dawała nadzieję, że te trudności to tylko moja wyobraźnia 🙂.

Poranny widok na Świnicę, EmiZtg
Poranny widok na Świnicę, EmiZtg

Sama wspinaczka nie była trudna, było trochę więcej komend i w sumie tyle. Raz miałam problem z wyciągnięciem kostki i strasznie tam poprzeklinałam. Z trudności to w sumie chyba tylko mocno dające się we znaki słońce. Musiałam ściągnąć buffa i okręcić go sobie wokół nadgarstka, bo nie miałam żadnego plecaka. Wiele to nie dało i i tak się nieziemsko pociłam. Ale dzielnie parłam w górę. Droga nie była obita, z wyjątkiem stanowisk. Było więc dość bezpiecznie. Czy się bałam? Nie. Zdążyłam się przyzwyczaić do ekspozycji podczas wspinaczkowego lata. Byłam tam po prostu bardzo uważna, w każdej jednej czynności i w każdym ruchu. Idąc w górę nie miałam żadnych problemów, trochę szłam tym zacięciem, a potem płytką. To było trochę jak drabinka, tzn. dla mnie, na moim poziomie i przy moim doświadczeniu w skałach. Na trzecim stanowisku stałam już na płytce, więc pode mną było nic, pustka, powietrze. Ale nawet za bardzo nie dało się tam patrzeć, bo nie było jak. W pewnym momencie ekipa na górze zaczeła zrzucać kamienie (nawet nie krzyknęli, że lecą). Oberwałam jednym z nich w twarz, dość boleśnie. Wiedzieliśmy, że tam jest strasznie krucho, ale zasada jest taka, że jak zrzucisz kamień, to krzyczysz, że leci, ale ci ludzie wyżej byli na tyle aroganccy, że jeszcze mieli do nas pretensje, zamiast do siebie.

Po skończeniu drogi mój M. pogratulował mi, a potem poszliśmy na przełęcz, żeby odpocząć i coś zjeść. Udało nam się załatwić nocleg w Betlejemce, spotkaliśmy też znajomych z Bielska. Przepakowaliśmy rzeczy i zeszliśmy na dół. 

Widok spod drogi w stronę Kasprowego, EmiZtg
Prawie pod drogą, EmiZtg
, EmiZtg

Nie czułam żadnego przypływu adrenaliny, raczej poczucie, że jestem we właściwym mi miejscu. Tak jakbym po to się urodziła - odczucie spokojne, bez żadnej zbędnej euforii. Spodziewałam się zastrzyku endorfin, ale zamiast nich czułam tylko burczenie w brzuchu 🙂. 

W Betlejemce szybko zrobiliśmy sobie kolację, umyliśmy się (ciepły prysznic!) i poszliśmy spać. Wysłałam tylko kilka sms-ów do rodziny i przyjaciół, a potem po prostu urwał mi się film. Nigdy wcześniej nie czułam się tak zmęczona, jak wtedy. Nie sądziłam, że te cztery wyciągi i podejście pod przełęcz będą tak wykańczające. Kiedyś robiłam trasy w Tatrach po 20-30 km, ale nawet wtedy się tak nie zmęczyłam. Na drugi dzień mieliśmy robić jakąś drogę na Granatach, jeszcze łatwiejszą podobno, ale moje kolano wysiadło i miałam spory problem, żeby w ogóle zejść na dół do samochodu, a co dopiero myśleć o wspinaniu. Niestety mimo niezłej kondycji i przyzwyczajenia do wysiłku ciężki plecak i trudy wspinaczki skontuzjowały mi kolano i musiałam je rehabilitować przez ponad pół roku. Ale nie żałuję 🙂. Spełniłam marzenie i zaczęłam nowy etap w życiu.

W trakcie wspinaczki, EmiZtg
W trakcie wspinaczki, EmiZtg

Wcześniej myślałam, że wspinanie i turystyka w Tatrach to coś w gruncie rzeczy podobnego. Tymczasem teraz uważam, że to są dwie różne bajki. Nawet chodzenie poza szlakiem się po prostu do wspinania nie umywa, to coś zupełnie, zupełnie odmiennego, zarówno pod względem trudności, jak i swojej istoty. Nawet Koronę Tatr da się zdobyć trekkingowo, ale wtedy i tak pozostanie to tylko trekkingiem. Dla mnie prawdziwym wyzwaniem i sprawdzianem moich możliwości jest zdobycie tej korony wspinaczkowo. Turystycznie to po prostu pestka, coś co jest w zasięgu prawie każdego, kto jest w stanie opanować własne lęki i ograniczenia produkowane w głowie. Ja zawsze chcę od życia i gór czegoś więcej 🙂.

W trakcie wspinaczki II, EmiZtg
Nagroda za wysiłek, EmiZtg
Kolejny poranek - nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, EmiZtg
Szlak do Kuźnic, EmiZtg
Avatar użytkownika EmiZtg
EmiZtg
Komentarze 0
2013-09-07
Moje inne podróże

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Kościelec

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024