Czarny Staw zdobyty !

, Ewa
Do Kuźnic dojeżdzamy busikiem. udajemy sie do Parku i żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynki rozpoczynamy swoją wycieczkę. Szlak przez dolinę jest dość łatwy i nie wymaga większego wysiłku. Dzieciaki idą zadowolone. Widoki przepiękne. Dochodzimy do Przełęczy między Kopami, na której serwujemy sobie dłuższy odpoczynek. Zamierzamy dotrzeć do schroniska Murowaniec. I docieramy. I tu mamay czas na porządny obiadek ( smaczny i w przyzwoitej cenie). Po wyjściu ze schroniska pada decyzja o półgodzinnym marszu do Czarnego Stawu. Dzieci w trasie dojadają smakowite jagódki. Nagle ruch i zamieszanie na szlaku. Tuż nad nami wsród krzewów pojawia się mały niedźwiadek. Kolejna atrakcja dla dzieci. Są zachwycone. Nie co dzien ogląda się zwierzęta na wolności. Turyści na szlaku są zdyscyplinowani. I nikt niedźwiadka nie zaczepnia. Po dłuższej chwili znika on wśród krzewów. A my kontynujemy wyprawę. I docieramy do Czarnego Stawu. Widoki zapierają dech w piersiach ( docelowo marzy nam się wyprawa na Orla Perć ).Nasycamy oczy. Postanawiamy przysiąść tu na trochę. A potem rozpoczyany wędrówkę z powrotem. Tym razem na Przełączy między Kopami wybieramy szlak niebieski i nim wracamy zmęczeni, ale zadowoleni do Kuźnic.
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
lot nad schroniskiem Murowaniec, Ewa
, Ewa
szlak na Czarny Staw, Ewa
, Ewa
mały niedźwiadek , Ewa
, Ewa
, Ewa
Czarny Staw, Ewa
, Ewa
, Ewa
, Ewa
Czarny Staw zdobyty !, Ewa
w dolinie Jaworzynki, Ewa
Avatar użytkownika Ewa
Ewa
Komentarze 17
2009-06-23
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika MM
MM
25 czerwiec 2009 23:52
noooo :-) się porobiło :-)
no coś Ty Sylwester! Nie szoruję :-) Za współczucie szczerze dziękuję, choć wątpię w szczerość Twojej deklaracji, ale...co tam!
W porównaniu z kleszczowym zapaleniem mózgu albo boreliozą tudzież innymi atrakcjami pasożytniczymi wywołanymi np. przez przywry taki tasiemiec to całkiem przyjemny zwierzaczek a glista ludzka to nawet jest milusińska ;-)
Brak znajomości zasad zubaża życie...tracisz całą przyjemność w ich łamaniu.
Jasne , że zerwanie kilku jagód nie narusza równowagi w danym ekosystemie ale biorąc pod uwagę tłok jaki jest na tatrzańskich szlakach łatwo się domyśleć po co te i inne zasady zostały ustalone.W Tatrach pojawiły się niedawno jabłonie, bo ktoś ( a pewnie kilka ktosików )uznał, że taki ogryzek to przecież materiał biodegradalny. Świat pełen jest ekspertów, którzy zawsze znajdą racjonalne uzasadnienie i podważą każdą prawdę tworząc inną, wygodniejszą i praktyczniejsza.
Dary natury najsmaczniejsze są zrywane wprost z krzaczka lub drzewa - wie to każde dziecko :-)
Na drugim biegunie jest dorosły, który wie, że nie każdy krzaczek ma owoce do spożycia i jest świadom konsekwencji podejmowanych przez siebie decyzji. A po środku jest rodzic, który mówi co wolno a co jest zabronione.
Granice porządkują świat dziecka i dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa.Kiedy jestem sama przechodzę przez ulice nie tylko na pasach i nie tylko na zielonym świetle ;-) Przy dzieciach, zarówno własnych jak i obcych nie zrobię tego .
Jestem gotowa przyjąć Sylwetrze dalsze wyrazy współczucia ;-)
A tymczasem pozdrawiam Cię :-)
Avatar użytkownika Kinga
Kinga
25 czerwiec 2009 21:10
ale się porobiło 🙂)), a wszystko przez te biedne jagódki 😉.
Myślę, że jeśli ktoś sobie skubnie na szlaku parę jagódek to nic złego się nie dzieje z tego powodu, bo idąc tym tropem, iż odbieramy zwierzynie pokarm, to teoretycznie w ogóle nie powinniśmy jeść jagód które pochodzą przecież z lasu a tam pełno zwierzaków. A co do mycia tych owocków to po prostu nie uwierzę, że jest ktoś kto choć raz nie zjadł ich prosto z krzaka 😉.
Avatar użytkownika goral_79@interia.pl
goral_79@interia.pl
25 czerwiec 2009 20:40
Moj przyklad mial na celu pokazanie ze zerwanie klku owocow runa lesnego ktore spotkam na swej drodze nie wyzadza przyrodzie zadnej szkody w porownaniu do ludzi ktorzy robia to poza szlakiem.Tak wiec porownania tego typu,ze mi wolno urwac kawalek rafy bo inni wala do oceanow tony odpadow zmierzaja w niwelasciwym kierunku.Zjadam owoce ktore daje matusia Ziemia i sluza jako pozywienie a nie zabieram ich na pamiatke jak kawalek rafy.Po to ziemia rodzi owoce by je zjadac a nie ogladac.To nie jest szkoda dla przyrody.
Inna sprawa to edukacja mlodych ludzi,jak nalezy zachowac sie w parku,to oczywiste,ale tez nigdy nie zabronie mojemu dziecku zerwania smacznych owocow gdy akurat spotka je na swej drodze.
Dorota nie lekcewaze zagrozen ale jak sama widzisz te trzy przypadki (ostati 7 lat temu) sprawiaja ze jest to akurat w porownaniu z innymi chorobami zagrozenie bardzo male.Moge Ci tylko wspolczuc ze nie mozesz w pelni korzystac z tego co daje natura.Bo wnioskuje z twoich wypowiedzi ze zanim cos skubniesz z krzaczka wczesniej zabieraszz to do domu wyszorowac.
Jak napisal Józef,owoce najsmaczniejsze sa te nie myte

[i]Ostatnio edytowany: 2009-06-25 20:41[/i]
Avatar użytkownika MM
MM
25 czerwiec 2009 00:41
Sylwestrze mam wrażenie, że lekceważysz zagrożenie zarażenia się tasiemcem a z tonu Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś ekspertem nie tylko w dziedzinie medycyny ale również kabaretu ;-)
3 przypadki bąblowicy wykryto w Małopolsce, co wcale nie oznacza, że wykryto wszystkie ;-)
Oczywiście możemy sprowadzić tę rozmowę do granic paradoksu albo propagować hasło "mądrzy ludzie żyją w brudzie" albo "częste mycie skraca życie" bo zawiera w sobie elementy prawdy.
Nie przekonują mnie także Twoje argumenty, że skoro inni popełniają większe" bezeceństwa" to mnie wolno robić" bezeceństwa "małe. Zjedzenie niemytych jagód zerwanych w parku nie jest "bezeceństwem" ale równie dobrze możemy uważać, że oderwanie sobie maleńkiego kawałka rafy nim nie jest, zwłaszcza, że do oceanów wrzucamy masę śmieci...czyli inni postępują jeszcze gorzej. Jeśli takie pejoratywny/relatywny stosunek do świata przekażemy dzieciom to nie wróży to światu dobrze.
Nie bierz proszę Ewo tych uwag do siebie , bo absolutnie nie mam na celu atakować Twojej rodzicielskiej postawy . Dyskusja zatoczyła szerszy krąg :-)
Avatar użytkownika JÓZEF
JÓZEF
24 czerwiec 2009 23:38
Ciekawa dyskusja! Sądzę, że ostrożności i zdrowego rozsądku nic i nigdzie nie zastąpi. Na szlaku też podjadam jagody, maliny....
podobnie owoce z mojego sadu, nasmaczniejsze są te nie myte.
W Tatrach miałem okazję podglądać świstaki, kozice ( z ok.30m), niedźwiedzia (przez lornetkę z ok.200m), i są to bardzo ekscytujące wspomnienia. Dodam, że były to zupełnie przypadkowe spotkania a na takie nie ma rady.
Avatar użytkownika Midorihato
Midorihato
24 czerwiec 2009 22:51
Ja tez jem co mi sie pod reke nasunie i nigdy nie myje owocow. I tez jakos zyje juz czterdziescikilka lat. Myje tylko rece.
Avatar użytkownika goral_79@interia.pl
goral_79@interia.pl
24 czerwiec 2009 21:19
Oczywiscie ze w parku nie zbiera sie owocow runa lesnego mowi o tym regulamin.ale to wcale nie jest zbrodnia ze dziecko zerwie kilka jagod.Midorihato miejscowa ludnosc zbiera jagody przy pomocy specjalnych maszynek zrywajac nie tylko jagody ale tez listki i wyrywajac krzaczki i nie przejmuja sie tym czy to juz park narodowy czy jeszcze nie.Samemu zdarza mi sie skubnac niekiedy wysmienitych owocow,fakt jestem w parku ale tez jesytem na lonie przyroduy i korzystam z tego co ona mi daje.Mowisz ze to nie problem by kilkuletnie dziecko zrozumialo ze jest w parku i nie wolno mu zerwac kilku jagod,by chronic przyrode,pewnie ze zrozumie.Tylko jak ono zareaguje jak zobaczy za chwile ze jego rowiesnicy kapia sie w tatrzanskim stawie ku zadowoleniu swoich opiekunow.Takich sytuacji bylem swiadkiem wiec uwazam ze zerwanie kilku jagod z krzaczka przy szlaku nie spowoduje smierci glodowej niedzwiedzi,ktore i tak unikaja sciezek uczeszczanych przez ludzi.
Avatar użytkownika goral_79@interia.pl
goral_79@interia.pl
24 czerwiec 2009 21:05
Jak se tak czytam ta dyskucje to mi sie smiac chce z niektorych wypowiedzi.Odkad zaczalem stawiac pierwsze kroki to owoce lesne i jakiekolwiek inne zjedzone prosto z krzaka czy drzewa nigdy mi nie zaszkodzily.Nie slyszalem tez by ktos z moich kolegow czy sasiadow zachorowal po zjedzeniu borowek,poziomek czy malin.Po przeczytaniu tych wypowiedzi nasowa mi sie mysl ze musialbym juz nie zyc..Oczywiscie od zawsze byly sa i beda rozne choroby i wywolujace je bakterie.Tyle ze system odpornosciowy zdrowego czlowieka powinien sobie z tym poradzic.Obecny wiek sterylnych srodkow spozywczych i wszechogarniajacej czystosci powoduje ze systemy odpornosciowe dorastajacych dzieci nie majac nic do roboty obieraja sobie za cel pylki traw,kurz i inne alergeny powodujac gotowe alergie.Dorota -bablowica owszem zdzarza sie od 2000 roku trzy przypadki.Czesciej mozna zatruc sie nieswieza zywnoscia ze sklepu niz owocami lesnymi.
Avatar użytkownika Ewa
Ewa
24 czerwiec 2009 19:21
witam
Myślę, że w Tatrach można spotkać nie tylko niedźwiedzia. I trzeba mieć tego świadomość. Niech nikt nie będzie naiwny, że nic nam nie grozi. Być może mój opis tego spotkania był w swej treści wspaniałym przeżyciem, pewnie tak trochę było. Ale i pewną informacją dla osób korzystających ze strony.
Historia Magdy kończy się nieciekawie, ale bardziej tragicznie zkończyła się historia niedźwiadka, którego zatłukli turyści w Tatrach w 2007roku. W tym samym roku, w którym ja "zachwycałam" się jego widokiem. I to jest smutne.
Avatar użytkownika MM
MM
24 czerwiec 2009 19:05
hmmm...jest magia w spotkaniu z dzikim zwierzęciem, magia natury- niedostępna dla człowieka współczesnego z wielu powodów. Ja często mam okazję obserwować sarny, zające, kuny, gronostaje i najróżniejsze ptaki bo mieszkam w pobliżu lasu. Zdarza się, że sarna zawędruje do mojego ogrodu. Zawsze są to fascynujące dla mnie doświadczenia jednak mam coraz częściej wrażenie, że te zwięrzeta, które nazbyt często przebywają w pobliżu człowieka tracą swój instynkt samozachowawczy.Pamiętacie sprzed lat historie Magdy -niedźwiedzicy i jej dzieci? Tu można o niej poczytać : http://www.mount.cad.pl/p/magda/magda.htm
Ma smutny koniec.
Takie spotkanie z niedźwiedziem z pewnością nie jest zależne od naszej woli i z pewnością byłoby również dla mnie silnym przeżyciem ale wolę jednak nie dostąpić tego zaszczytu, zwłaszcza gdy wędruję po górach z dziećmi. Rozumiem Twoją fascynację Ewo i chęć podzielenia się z nami tym doświadczeniem. Spotkanie z niedźwiedziem jest realne i fajnie, że ten wątek pojawił się w naszych rozmowach.
Avatar użytkownika Midorihato
Midorihato
24 czerwiec 2009 18:52
To prawda ze zwierzeta na wolnosci to dzis nieczesty widok. Na szczescie ja czesto obserwuje sarny i zajace - wynika to z faktu ze czesto wedruje sam po odludnych szlakach i w ciszy. W moim ogrodzie przez kilka lat mieszkal gronostaj ale moje koty go niestety nie lubily i przegnaly.
Zwierzeta bardzo lubie - nawet te malutkie jak slimaki czy pajaki ale niedzwiedzicy z mlodymi wolalbym jednak nie spotkac.
Avatar użytkownika Ewa
Ewa
24 czerwiec 2009 18:08
[cytuj autor='Midorihato '] Zycie dzieci chyba jest wartoscia najwyzsza![/cytuj]
Z tym jak najbardziej się zgadzam. Ale czy "ucieczka" byłaby bezpieczniejsza? Czy nie lepiej oddalić się spokojnie, co też uczyniliśmy? A zdjęcie? Fajna pamiątka. Tak rzadko oglądamy w dzisiejszych czasach zwierzęta na wolności!!!! czy widział Pan ostatnimi czasy sarny, zające itp? W miejscu gdzie mieszkam, w małym zagajniku jeszcze kilka lat temu saren było całe mnóstwo, a dziś?! Praktycznie nic. Więc widok tego niedźwiadka był takim może utęsknionym wodokiem! Poza tym i Pan będąc na szlaku może takiego spotkać i to niezależnie od pańskiej woli.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika Midorihato
Midorihato
24 czerwiec 2009 18:00
Dzieci nie mam, ale smiem twierdzic ze 7 lat to naprawde juz rozumne dziecko (nie wspominajac o 15 latku).
A co do niedzwiedzia z malymi, to ja bym sie nawet nie zastanawial czy i jaki mam zoom w aparcie. Zycie dzieci chyba jest wartoscia najwyzsza!
Avatar użytkownika Ewa
Ewa
24 czerwiec 2009 17:43
Dziękuję za uwagę na temat zagrożenia. Naprawdę nie łatwo wytłumaczyć dzieciom, że te smaczne kulki stwarzaja zagrożenie. A naprawdę wyglądają smakowicie. Midorihato proponował tzw."z targu" , ale i one pochodzą z lasów a najlepiej smakują niemyte.
Pozdrawiam
A do zakazów się stosujemy! ( z drobnymi wyjątkami).
Avatar użytkownika MM
MM
24 czerwiec 2009 17:37
Jedzenie jagód wprost z krzaczka jest niebezpieczne z uwagi na boblowicę roznoszoną przez lisy, których jest pod dostatkiem również w Tatrach.Do zarażenia człowieka dochodzi np. przez przypadkowe połknięcie jaj tasiemca jedząc niemyte jagody i owoce leśne takie jak poziomki, borówki, maliny , do których mogą być przyczepione jaja bąblowca.
Owoców w parku nie je się także DLA ZASADY ;-) dzieci tych i innych zakazów potrzebują ;-) Dla ich własnego dobra warto stawiać im granic i konsekwentnie ich przestrzegać.

Narobiliście mi ochoty na te czarne smakowitości.
Pozdrawiam :-)
Avatar użytkownika Ewa
Ewa
24 czerwiec 2009 16:22
Witam
Czy ma Pan dzieci? Zjeść kilka jagód to nie zbrodnia. Nie zeżarliśmy wszystkich. I oczywiści wiemy, że zbieranie nie tylko jagód w Parkach Narodowych jest niedozwolone. A co do niedźwiadka - nie atakowany , nie atakuje. Zdjęcie było robione z 8-krotnym zoomem i niewiele widać - był więc stosunkowo daleko od szlaku.
Avatar użytkownika Midorihato
Midorihato
24 czerwiec 2009 13:20
Zobaczyć małego niedźwiadka w naturze to bym nigdy nie chciał! Brrr.. znaczyto, że w pobliżu jest jego matka. A matka potrafi walczyć o swoje dziecko. Miałaś górę szczęścia, że to tak się skończyło.
A swoja drogą: zjadanie jagódek w Tatrach jest naganne i powinnaś o tym powiedzieć dzieciom. Jagody to pokarm właśnie dla niedźwiadków - jeśli my, ludzie zeżremy im te jagody to misie potem muszą głodować! My potrafimy kupić sobie jagody na targu - one nie! Pamietajmy o tym. W Parku Narodowym jesteśmy tylko gośćmi. Nie wyjadajmy gospodarzom ze spiżarni!!!

Zwiedzone atrakcje

Zakopane - Czarny Staw Gąsienicowy

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024