USA, Nowa Zelandia i Australia w 121 dni

USA, Nowa Zelandia i Australia w 121 dni, Marcin F.
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem
ETAP I - STANY ZJEDNOCZONE

07.07.08 - 13.07.08 - NY, Denver
Po nocy spędzonej na lotnisku w Londynie (7-8 lipca) o 8.50 wyleciałem do Ameryki. Jakies 7 godzin lotu i jestem na JFK, szybka kontrola paszportowa i udaje sie, wpuszczaja mnie 🙂 Po krótkim wywiadzie łapie busa do centrum, znaczy na Manhatan. Tam na dworcu Greyhound (takie dalekobiezne autobusy) kupuje bilet ważny przez 30 dni i spotykam sie z Agatą. Krotka wizyta na Times Square i jedziemy na Greenpoint. Mam tam zalatwiony nocleg (u wujka Uli, ktorą spotkam za ok. 2 miesiace w Australii). Greenpoint to oczywiscie dzielnica NY zamieszkana glownie przez Polakow. Czuje sie naprawde swojsko wszędzie polskie sklepy, pralnie, biura podróży, apteki i w ogole wszystko. Na ulicy moze jedna na 10 osób mowi po angielsku, reszta to "czysta polszczyzna".

Kolejny dzień zwiedzamy NY. Zaczynamy od dolnego Manhatanu: przystan statkow (nie decydujemy sie rejs tego dnia z powodu brzydkiej pogody), miejsce gdzie staly budynki world trade center, Chinatown (to, to prawdziwe chiny: zapachy i te sklepy z pamiatkami, gdzie czujesz ze robia cię w człona na maksa. pytasz o cos, podaja ci cene, krzywisz sie i zaraz slysysz, ze ty oczywiscie dostaniesz "special" price. Serio juz nie mialem sily wadzic sie z nimi nawet dla zabawy. Pozniej mala Ttalia (tak, to dzielnica wloska), gdzies tam jeszcze pomiedzy byl most brooklinski i konczymy na 86 pietrze empire state building (niestety nie ma opcji wejscia po schodach (wiem, bo pytalem🙂 i musielismy wybulic po 19 dolcow). Widok OK, choc przy dobrej pogodzie mysle, ze jest o wiele lepiej. Wieczorem przy powoli zapalajacych sie swiatlach NY rozdzielamy sie i Agata wraca do swojego kuzyna a ja na gree...............

Czwartek, 10 lipca. tego dnia zaczynam swoją podróż do Denver, wczesniej jednak korzystajac ze znacznej poprawy pogody, wykupujemy wycieczke statkiem wokol manhatanu. i to byl naprawde strzal w 10-tke. Widoczki super, podplywamy blisko Statuy Wolnosci, oplywamy dolny manhatan i zawracamy pod mostem brooklinskim. Po dobiciu do brzegu Agata jedzie nad ocean, ja jako antyfan kapieli, robie sobie spacer az do dworca gdzie rano zostawilem bagaz. Po drodze zahaczylem jeszcze o Wall Street. O 18.15 ruszylem w swoja odyseje. Noc z czwartku na piatek. Caly piatek. Noc z piatku na sobote. Sobota do 11-tej. Caly ten czas spędzilem w autobusie firmy greyhound. Klimat w busie spoko, w polowie jazdy jestem juz przyjacielem wszystkich, wszyscy sa tez moimi (tylko nie "drajwerzy" - oni sie zmianiaja). Widoki za oknem należą do najnudniejszych jakie widzialem, plasko jak 150 i albo kukurydza albo trawska (a moze po prostu malo jeszcze widzialem, Who knows 🙂.
 
Jak pisalem w sobote dotarlem do Denver. Po 2 godzinach dotarla (a raczej doleciala) do mnie Agata (tak, ta z NY). Po kolejnych 8 godzinach rowniez doleciala Ania, później juz po paru minutach podjechal po nas nikos (gosc z "hospitality club" (jak cos to wrzuccie na google) i zabral nas na noc do swojego domu. Tam akurat impreza (no bo sobota) i poszlismy spac dopiero po 3 w nocy. "Szałer" dopiero rano, w nocy nie mialem sily juz na nic, a potem zwiedzanie Denver. Wieczorem autobus do Flagstaff (spoko, tylko 11 i pol godziny).

14.07.08 - 21.07.08 - piękne Parki Narodowe
14 lipca wypozyczylismy samochod (mitshubisi eclipse) za jedyne 38 dolarow na łebka za tydzien 🙂)). Ruszylismy z Flagstaff, w ciagu kolejnych dni odwiedzilismy pare parkow narodowych o ktorych moge napisac tylko jedno: SĄ TAKIE MIEJSCA NA ZIEMI !!!

i naprawde nie chcialem zeby to brzmialo zbyt patetycznie, ale serio to zdecydowanie jedne z najpiekniejszych miejsc jakie widzialem w zyciu. W kolejnosci odwiedzin byly to:

Monument Valley - szczegolnie zapada w pamieci petla wokol ostancow po drodze rodem z rajdu paryz - dakar (choc w sumie to nigdy nie bylem🙂

Arches National Park - w sumie ponad 1800 lukow skalnych, nam udalo sie zobaczyc zaledwie kilka, ale i tak zapadly na dlugo w pamiec

Canonlands National Park - OK, bede szczery, to nic szczegolnego, mozecie sobie odpuscic

Capitol Reef National Park - 30 minutowe podejcie pod luk skalny (nazwy nie pamietam) i powrot z strugach deszczu, to zdecydowanie najlepszy krotki trek jaki zrobilem

Bryce National Park - milion czerwonych wiezyczek, pieknie!!!

Antylope Canion - wedrowka waskim wawozem i slonce wpadajace przez szczeliny do srodka

Horse .......... (cos tam) - rzeka Colorado wykreca tutaj o 180 stopni, robi wrazenie!!!

Wielki Kanion Colorado - znow bede szczery (oczywiscie nie znaczy to, ze przewaznie klamie 🙂 po tym co widzielismy predzej, nie zrobil juz takiego "zapierajacego dech w piersiach" wrazenia

22.07.08 - 27.07.08 - Las Vegas, PN Yellowstone
Po tych atrakcjach czysto przyrodniczych udalismy sie do stolicy grzechu - VEGAS. Z dworca autobusowego taksowka do schroniska mlodziezowego, szybko zalozylismy stroje wyjsciowe i ruszylismy na podboj miasta. To trzeba zobaczyc!!! kasyna powalaja z nóg, wygladem przypominaja piramide, sredniowieczny zamek, paryz, nowy jork, wenecje (sa nawet plywajace gondole po canala grande) i jeszcze milion innych "motywow".
Wrócilismy po 4 nad ranem...

Po Las Vegas pojechalismy przez Salt Lake City do parku narodowego Yellowstone. naprawde super sprawa, widzielismy gejzery, bizony, ale przede wszystkim drzewa. tak, po tygodniu jezdzenia po pustynnych terenach Arizony i Utah, serio tesknilismy za zielenia. Wykupilismy za 70 baksow wycieczke po parku i przez 8 godzin tylko sluchalismy naszego przewodnika i ogladalismy widoczki za oknem.

Po powrocie z wycieczki od razu poszlismy na busa, zeby sie wydostac z west yellowstyone. Bylismy jedynymi pasazerami busika do Rexburn. kierowca okazal sie mormonem, no i zaczelismy rozmowe na temat jego religii, bo chcielismy sie czegos wiecej dowiedziec. po przyjezdzie do rexburn okazalo sie ze busa do seattle mamy dopiero po polnocy (a byla dopiero 19.30). no to nasz drajwer pojechal po zone i na kolacje do knajpy. Po konsumpcji zabrali nas jeszcze do domu, gdzie wzielismy prysznic, zjedlismy deser i przed polnoca odstawili na dworzec. Ruszamy do Seattle. W miescie microsoftu, amazona.com, nirvany i starbucksa spedzamy 4 godziny na dworcu i wsiadamy w busa do Vancuver.

28.07 - 30.07.08 - Kanada
Nastepnego dnia rano bierzemy busa do Banff. male maisteczko w Górach Skalistych Kanady. Docieramy do celu ok. 21.00. Znajdujemy camping. Wszedzie wokol gory, bombowooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Trase Banff - Jasper pokonalismy w dwa dni. (stop w kanadzie naprawde "zre" i nie stalismy dluzej niz 10 minut). Droga naprawde super!!!!!! Cale 300 km jedziemy z nosami przylepionymi do szyby i oczami wlepionymi w gory, rzeki, lodowce....... pierwszym stopem odwiedzilismy Kanion Johnsona i jez. Louise i jeszcze piekniejsze jezioro (nazwy nie pamietam). Pozniej na stopa zabrala nas para chinczykow, z ktorymi podjechalismy na camping. natepnego dnia zabiera nas australijka z synem w okolice lądolodu Columbia. Mozna sobie tam wykupic wycieczke na lodowiec w gigantycznym autobusie (srednica kol z 1,5 metra). my oczywiscie wybralismy sie pieszo. pozniej jeszcze godzinka jazdy i ladujemy w Jasper.

Stamtad nocnym busem do Vancuver, przesiadka i na vancuver island. po nocy na campingu w Nanaimo, pojechalismy na zachodnie wybrzeze, jednek od rana lalo i po przyjezdzie do Torfino wszyscy mowili ze bedzie lalo przez tydzien, zdecydowalismy sie powrocic na ląd. Nocka znow na dworcu w Vancuver i poranny bus do Seattle.

01.08.08 - 18.08.08 - Seattle, SF, Yosemite, Los Angeles

W Seattle zostawiamy plecaki w przechowalni bagazu i ruszamy na miasto. Mamy tylko jeden cel: znalećc pierwszego Sturbucksa swiata. i oto obok jakiegos targu z rybami (znaczy nie tam byle jakiego, to glowna atrakcja miasta). Ania wchodzi do sturbucksa i po chwili wylatuje i ryczy yeeeeessssssssssss, to TU!!!!!. Wchodzimy juz teraz obydwoje i ja decyduje sie kupic pierwszą kawe w życiu w pierwszym Sturbuksie świata. Czyz to nie piekna historia? 🙂

Pózniej bedac w bibliotece napotykam na jednym z forow podrozniczych wpis, iz ktos oferuje nocleg w okolicach San Francisco.  Wysylam mejla z zapytaniem, po 5 minutach odpowiedz: wpadajcie! i oto od 3 dni siedzimy sobie u Agnieszki i Marcina pod SF.

Po opuszczeniu San Francisco bylismy 2 dni w parku narodowym Yosemite - wizyta na glacier point. Pozniej stopem do Merced, skad o 23.25 ruszylismy do miasta aniolow.

Los Angeles to normalnie Meksyk, napisy na glownej ulicy po hiszpansku, nawet sie nie kwapia napisac cos po angielsku. Wszedzie knajpki, sklepy i ciuchy meksykanskie. Po chwili w centrum jedziemy do Hollywood, to od centrum prawie 20 km. Jadac to samo - Meksyk. W koncu wysiadamy, idziemy po tym chodniku z gwiazdami, widzimy NAPIS z daleka i odwiedzamy Kodak Theatre - to tu sie odbiera Oscary (niestety nie chca nam dac zadnego😢 Musze pisac, ze wszyscy sprzedawcy sa z Meksyku?? (oj, przepraszam, sa  jeszcze Chinczycy). Poznym popoludniem odbieramy bagaze i jedziemy na lotnisko, skad nastepnego dnia odlatujemy: Ania wraca do Houston, ja lece do Auckland.

ETAP II - NOWA ZELANDIA


Ląduje w Auckland ok. 4 rano. goscie ze strazy biologiczno - granicznej myja mi buty i czyszcza namiot 🙂)) Czekam do "jasnosci" i jade do centrum. 2 dni błąkam sie po miescie, cos tam zwiedzajac. Wieczorem drugiego dnia jade na lotnisko, odebrac znajomkow: Gosie i Anie (pracowaly predzej w NZ, a teraz wracaja z wakacji w Australii). Śpimy na lotnisku i nastepnego dnia jedziemy w okolice Jaskini Waitomo. Nazajutrz jedziemy razem do Rotoury, gdzie na skutek wszedobylskich geoterm smierdzi zgnitymi jajami.
 
Kolejnego dnia stopem w okolice jeziora Taupo, znów pada. Budze sie kolejnego dnia i nie moge uwiezyc: lampa 🙂))) Szybko sie pakuje, jem sniadanie i juz stoje przy drodze, z pierwszym samochodem pokonuje widokowa droge w poblizu wulkanow, kupa sniegu, fajnie🙂))

Dalej jeszcze pare stopow i jeden gosc "wyrzuca" mnie ok. 20 minut przed Wellington, kiepskie miejsce, potwierdza sie stare autostopowe powiedzenie: "nie jest sztuka wziac kogos, ale zostawic w dobrym miejscu". Z jednej strony morze (no, okej przynajmniej widok byl fajny), z drugiej skarpa, dwa pasy autostrady i zadnej zatoczki. "Walcze" jakies pol godziny i daje za wygrana. Dochodze do jakiejs wioski i wsiadam w pociag (6 dolarow - to dzis chyba nie jem kolacji🙂. Wskakuje do najblizszego hostelu i szybko ruszam na miasto. Po krotkim rekonesansie stwierdzam, ze jest tu duzo ladniej niz w Auckland.

Wyspa Południowa 🙂 Bylem na kajakch, super sprawa !! Pozniej stopowanie w deszczu na zachodnim wybrzezu. Wizyta w parku narodowym Fiordland, poludniowo - zachodnia czesc wyspy i rejs z wyplynieciem z fiordu na ocean (oki, Morze Tasmana).

Później Queenstown, takie polskie Zakopane albo europejski Chamonix. Nastepie Christchurch, ostatnie dni w Nowej Zelandii.

ETAP III - AUSTRALIA

02.09.08 - 20.09 - Sydney, Alice Springs 
Przylecialem opóźniony do Sydney, a tam dostaje sms od Uli, ze ona ma tez spoznienie i bedzie dopiero ok.22 (byla 17.00). No to super, bylem juz troszke glodny, a kasy zadnej ze soba nie mialem. No to startuje do biura moich linii. Mowie ze mialem opoznienie, ze teraz musze czekac kolejne 5 godzin i ze chetnie bym cos zjadl na ich koszt. I udaje sie 🙂)), dostaje 2 kupony na zarcie. Pozniej jeszcze z tych 2 kuponow robie 3 i mamy kolacje, sniadanie (spalismy na lotnisku) i "suchy prowiant". Nastepnego dnia zajechalismy do centrum, hostel za 20 baksow i troszke poszwedalismy sie po miescie.

Dzien kolejny, poniedzialek. mamy w planach podroz promem do jednej z dalszych dzielnic Sydney - Manly - na plaże. Manly - super!!!! Taka wypoczynkowa dzielnica sydney. wracamy do centrum w czasie zachodu slonca. BOMBA!!!

Opuszczamy Sydney i jedziemy do Katoomby, w rejon Błękitnych Gór. Trocheee sobie pochodzilismy. Następnego dnia ruszamy powoli w kierunku Alice Springs. Troszke statystyki:
zrobilismy cos ok. 4000 km.
najmniej w ciagu dnia przejechalismy 200km.
najwiecej, cos ponad 1000 km
najdluzsze czekanie 3 godziny
najkrotsze 5 sekund

Trucki jakimi jechalismy maja baki na 1800 litrow paliwa i spalaja litra na 1 km. Juz po opuszczeniu glownej drogi Adelajda - Darwin łapiemy najpierw busa z wycieczka a zaraz potem malzenstwo Polakow mieszkajacych na stale w Australii. Mielismy ogromne szczescie, przez 2 dni zwiedzalismy razem z nimi okolice, a wieczorem ladujemy w ich wynajetym domku.

W dalszej drodze do Alice znow lapiemy ten sam wycieczkowy autobus dzieki czemu poznajemy jeszcze dokladniej okolice. Uluru naprawde robi wrazenie, jest wielkie!!!!!!!!!!!

Tylko to słońce !!! W koncu zatrzymuje sie "auto-dom". Gosc po chwili rozmowy pyta czy mamy prawko, okazuje sie ze ma drugi samochod i musi go przewiezc. Dostajemy kluczyki do lexusa i w droge. Zatrzymujemy sie jeszcze wspolnie raz przy jednej knajpie a potem juz sami az do zmroku. Nastepnego dnia pojechalismy na wschod slonca na Devils Marble - takie kamienie......

21.09.08 - 02.10.08 - Darwin i tzw.top end
Kolejny przystanek do Katherina i oddalony o 30 km wawoz o tej samej nazwie. Spędzamy super dzień na kajakach. Kolejnego dnia zostawiamy czesc bagazy w hostelu i jedziemy do parku narodowego Kakadu. Po przyjezdzie decydujemy sie na godzinny lot nad Kakadu. fajna sprawa ale trzęsło okropnie, nigdy wiecej!!!!!!!!!!!

Pozniej bylismy jeszcze w parku narodowym Litchfield - plywanie przy wodospadach, BOMBA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i w sobote opuscilismy gorący "top end", jak na okolice Darwin mówią Australijczycy.

03.10.08 - 30.10.08 - Perth i okolice
3 tygodnie siedziałem w Perth. Przyznaje że te cale podrozowanie juz mnie troszke zmeczylo,więc postanowiłem odpocząć. Żeby nie bylo tak rozowo, to dorwalem prace "sabweju".

W jeden weekend wybralismy sie z Ulą na Pinnacle, takie żółte skalki ok. 250 km od Perth. Odwiedzilismy też park narodowy Yanchep z  koalami i weszliśmy do jednej jaskini.

Tak kończy się moja pierwsza podróż dookoła świata 🙂
Marcin


PN Arches w USA, Marcin F.
Australia - Olgas, Marcin F.
Pustynne obrzeża Utah, Marcin F.
NY - Manhatan, Marcin F.
Perth w Australii, Marcin F.
Australia - jaskinia, Marcin F.
Park Narodowy Yanchep w Australii, Marcin F.
Pinnacle w Australii, Marcin F.
Serfowanie, Marcin F.
Katherina - na kajakach, Marcin F.
Litchfield - wodospady w Australii, Marcin F.
Australia - Litchfield, Marcin F.
A tu trochę większe, Marcin F.
Australia - mały krokodyl, Marcin F.
Czerwona Skała w Australii, Marcin F.
Uluru w Australii, Marcin F.
W Australii, Marcin F.
Devils Marble, Marcin F.
Australia - Devils Marble, Marcin F.
Australijskie termity, Marcin F.
Autor w Australii, Marcin F.
Autko wiozące nas do Alice Springs, Marcin F.
Australia - Harbour Bridge, Marcin F.
Sydney - Manly, Marcin F.
Sydney, Marcin F.
Sydney, Marcin F.
Lot do Australii, Marcin F.
Po kajakach, Marcin F.
Na kajakach na Wyspie Południowej, Marcin F.
Kajaki to jest to, Marcin F.
Wyspa Południowa, Marcin F.
W trasie, Marcin F.
Maorys, Marcin F.
Nowozelandzka świątynia, Marcin F.
Fiord, Marcin F.
Nowa Zelandia, Marcin F.
Zachód słońca, Marcin F.
W Nowej Zelandii, Marcin F.
Nowozelandzki wulkan - dla wtajemniczonych - Mordor, Marcin F.
Zima w Nowej Zelandii, Marcin F.
Piękna Nowa Zelandia, Marcin F.
Nowa Zelandia - Queenstown, Marcin F.
Picton w Nowej Zelandii, Marcin F.
Auckland, Marcin F.
NZ - Auckland, Marcin F.
Auckland, Marcin F.
Nowa Zelandia - Auckland, Marcin F.
Kodak Theatre w Los Angeles, Marcin F.
Los Angeles - Hollywood, Marcin F.
Yosemite - kultowy 4 camp, Marcin F.
El Capitan, Marcin F.
Yosemite - Half Dome, Marcin F.
Yosemite w Stanach Zjednoczonych, Marcin F.
San Francisco, Marcin F.
Avatar użytkownika Marcin F.
Marcin F.
Komentarze 5
2008-07-06
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Marcin F.
Marcin F.
03 lipiec 2011 20:15

Dzięki wszystkim🙂 Marzenia sie spełniają, jeśli do nich uparcie dążymy

Avatar użytkownika Agnieszka
Agnieszka
03 lipiec 2011 19:14

niesamowita wyprawa!!!

Avatar użytkownika Teresa Nowak
Teresa Nowak
20 grudzień 2008 19:48
Rewelacyjna podróż!
Ostatnio oglądałam zafascynowana program w telewizji o Parku Yosemite i wspinaczce na El Capitana. Nie spodziewałam się, że na tej stronce spotkam osobę, która tam była. Naprawdę jest czego pozazdrościć :-)))
Avatar użytkownika łukasz i Gocha
łukasz i Gocha
19 grudzień 2008 08:31
zdjęcia przepiękne, wymarzona podróż
Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
18 grudzień 2008 11:44
No Marcin, podróż życia, galeria - miodzio !!!

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Tarnowskie Góry

New York

Denver

Las Vegas

Banff

San Francisco

Auckland

Christchurch

Sydney

Alice Springs

Darwin

Perth

Tarnowskie Góry

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024