Nadszedł nareszcie czas na Kościelec. Ten, który wiecznie był odkładany od zeszłego roku 🙂 Wyjazd z Żywca zaplanowaliśmy na 3 w nocy 🙂 jak zwykle żeby dojechać musimy poświęcić te dwie godzinki, żeby na szlaku wystartować najwcześniej jak się da 🙂 Dzisiaj towarzyszyła nam Iza, która wybrała się z nami pierwszy raz, a która ma już na swoim koncie troszkę tatrzańskich szczytów zdobytych. W takim składzie ruszyliśmy na kolejne podboje tatrzańskich szlaków.
Po przybyciu do Kuźnic pierwszą czynnością jest oczywiście uiszczenie opłaty za parking, bus, a ostatnią zapłata kolejnych dudków za wejście do TPN 🙂 po wszystkich formalnościach nareszcie udaliśmy się na szlak i w ciszy zaczęliśmy wędrówkę. Szlak niebieski tak dobrze nam już znany za każdym razem prezentuje nam coś nowego. Dzisiejszy poranek był wspaniały, a pogoda zaczęła nam ukazywać skąpane w porannej rosie piękne swe oblicze. Samo wejście do Doliny Gąsienicowej robi już od progu niesamowite wrażenie, którego chyba nikt nigdy nie będzie miał dość. I te ściany gór...nigdy chyba nie przestaną na mnie wywierać takiego uczucia ... Szybkie śniadanko w prawie pustym schronisku i ruszamy czarnym szlakiem w stronę skrzyżowania szlaku z niebieskim prowadzącym na Karb. Cieszymy się z aury, która daje nam niesamowite widoki. Tym szlakiem idę pierwszy raz w życiu. Świnica z tej strony i sam Kościelec wyglądają imponująco... Robimy krótki postój przed Zielonym Stawem na przebranie się w coś krótszego bo robi się ciepło, a swoim towarzystwem zaszczyca nas kaczucha z małymi 🙂
Przechodzimy bajecznym, kamienistym szlakiem między Kurtkowcem, a Czerwonymi Stawkami pod Karb. Tutaj szlak niebieski na skrzyżowaniu zmienia się w czarny. Tutaj też nad szczytem, na który mamy zamiar wejść zawisła właśnie ciężka chmura, a w okół zaczynają się kłębić nieprzeniknione mgły.
Niestety pogoda spłatała nam psikusa i całą trasę wchodzimy w gęstym mleku na szczyt. Miejscami jest to dosyć trudne, gdyż na całym szlaku brak jakichkolwiek łańcuchów i klamer umożliwiających swobodne wspinanie. W trakcie wchodzenia we mgle rozlega się okropny huk-na zboczach Grzędy zeszła lawina kamieni-opanowała mnie lekka groza i obawa czy nic nikomu się nie stało. Na szczycie miejsca też za dużo nie ma, więc spoczywamy na jedyne 40 minut. Mgła nie odpuszcza i niestety cudne widoki, które stąd się rozlegają nas mijają. Na szczęście towarzystwo na szczycie wynagradza tą stratę-jest bardzo wesoło.
Czas zejścia jak zwykle jest nieco trudniejszy jak wejście-przynajmniej w wypadku Kościelca. Już się zastanawiam jak to będzie zimą...humory nas nie opuszczają i zwracamy chyba za dużą uwagę na siebie na szlaku 🙂 Głupawka trzymała nas aż do Karbu-później to już ledwo szło oddychać w tym tłumie...coś niesamowitego...wychodząc z mgły widzimy rój turystów...a w dole przy Czarnym Stawie Gąsienicowym aż roi się od kolorów...o matko...my tam musimy zejść...
Czarny szlak jest mega stromy-kamienie wyślizgane i multum ludzi, którzy nie zamierzają nikomu ustąpić miejsca zaczynają mi działać na nerwy...Zejście ciągnie się niemiłosiernie. Przy Czarnym Stawie jak w ulu...niestety nie da się tutaj w tej chwili skupić na czymkolwiek. Po krótkiej przerwie i wysłuchiwaniu narzekań jakżeż to nie jest ciężko ze schroniska tu dojść, wyłączam myślenie, bo mnie chyba trafi...pod schroniskiem zarządzamy przerwę na piwko..kolejka do toalety....6 m...wszędzie ludzie, płaczące dzieci, hałas...chaos i inne piętra wnerwienia ... nie...to zupełnie nie dla mnie takie chodzenie w sezonie...
Szlak przez Dolinę Jaworzynki nie wyglądał całkiem lepiej. W tłumie i hałasie wędrowaliśmy do samych Kuźnic-już spacerkiem. Zastanawiam się dlaczego ludzie nie mogą chodzić po górach w ciszy tylko muszą się wydzierać na całe gardło...brak słów 😢 Na koniec skonsumowaliśmy mega bombę kaloryczną w postaci gofrów z bitą śmietaną...mmmm coś wspaniałego po całym dniu wędrówki i nagroda za kolejny zdobyty dwutysięcznik 🙂
A za kilka dni będę u sąsiadów...będzie się działo 🙂
Link do trasy:
http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=13857
Kościelec jest bardzo fotogeniczną górą, zwłaszcza fajnie się prezentuje z okolic Betlejemki, taki nasz mały Matterhorn.
Z szczytu fajne widoki, poza tym to piękna góra i otoczenie Gąsienicowej Doliny można stamtąd popodziwiać.
Dobre towarzystwo jest czasem jak sól, znakomita potrawa może smakować nawet lepiej :-)
Ostatnio edytowany: 2017-03-19 06:51
Ostatnio edytowany: 2017-03-19 06:51
Zdjęcia we mgle robią niesamowite wrażenie.
Planowałam go zdobyć jeszcze w warunkach zimowych, ale już nie zdążę raczej. Więc muszę poczekać do przyszłego sezonu 🙂 Towarzystwo na szlaku to podstawa 🙂
To się Wam mgła rozsnuła, szkoda, to fajny klimat, ale jednak widok tych szczytów dokoła... bezcenny. Za to towarzystko też ważne 🙂