Tatrzańskie wędrówki

Tuż przed Rusinową Polaną, Agnieszka
O Rusinowej Polanie marzyłam odkąd po raz pierwszy o niej usłyszałam . Jakaś magia kryła się w nazwie, w opisach, wspomnieniach stałych bywalców. Ale jakoś nie było mi dane przez dłuższy czas odkryć tego miejsca. Za każdym razem, kiedy przez myśl przechodziła mi wędrówka w tamte rejony- pogoda płatała psikusa. Do trzech razy sztuka...I za trzecim razem, jak na złość, podobnie. Ale na przekór pogodzie wsiadłam do busa i postanowiłam wreszcie zmierzyć się z przeciwnościami.
Ponieważ przegapiłam przystanek Wierchporoniec wysiadłam razem z mamą w Palenicy. Ku mojemu zdziwieniu jakaś kobieta zapytała mnie, o to czy daleko stąd do Morskiego. Na wiadomość, że czeka ją około 8 km spaceru wycofała się bardzo zdziwiona długością trasy. Nie wiem, kto był wtedy bardziej zaskoczony- ja jej pytaniem, czy ona moją odpowiedzią. Zawsze myślałam, że tacy turyści to tylko w anegtotkach tatrzańskich bajkopisarzy.
Ponieważ szlak na Rusinową rozpoczyna się tuż za kasami, troszkę czasu zmarnowałyśmy w kolejce po bilet. Nie bardzo zdziwił mnie fakt, że nikt nie odbijał w prawo niebieskim szlakiem. Droga zapowiadała się spokojnie. Na odcinku tym mamy do pokonania 190 metrów różnicy wzniesień, bez problemu pniemy się lasem przed siebie, przystając i podziwiając w prześwitach Tatry Bielskie. Jak narazie pogoda sprzyja, chociaż widoczność słaba. Wszystko spowite w mgłach. W miejscu spotkania szlaku czarnego prowadzącego z Polany pod Wołoszynem i naszego niebieskiego prowadzącego do Zazadniej ukazuje nam się polana, na której stoją szałasy pasterskie i zagrody dla owiec. Mijamy szałas, w którym można zaopatrzyć się w tatrzańskie smakołyki- oscypki i rozkładamy się przy jednym, z ustawionych na polanie, drewnianym stole. Z jednej strony świeci czerwcowe słońce, z drugiej gromadzą się szare chmury. Zapewne przy dobrej widoczności krajobraz zapiera dech w piersiach, niestety nam pozostaje obejść się smakiem. I wyostrzyć sobie panoramę patrząc na zdjęcie w przewodniku. Ale nie można narzekać. Na polanie pasą się owce i słychać czarujący dźwięk dzwonków.To dobrze, że są takie miejsca jak to, gdzie chociaż w części zachowała się tradycja tatrzańskiego pasterstwa. Gdzieś przeczytałam, że jest to rzadko uczęszczany szlak, nic bardziej mylnego. Może nagromadzenie ludzi nieprzypomina Morskiego, ale w sezonie z różnych stron schodzą się tu wycieczki .
Ponieważ pogoda jest niepewna, postanawiamy iść prosto na Gęsią Szyję nie zachodząc do Kapliczki Matki Boskiej (mijamy odgałęzienie z myślą 'może za rok'). Gęsia Szyja wznosi się na wysokość 1408 m.n.p.m. Początkowo podejście jest dość mozolne, na szaku utworzone są schodki, z których większość turystów rezygnuje idąc obok wytyczonego podejścia. Wejście na szczyt zajmuje plus minus 30 minut, ze skalnego wierzchołka roztacza sie widok na około 50 szczytów. Nam niestety nie jest dane się o tym przekonać, ponieważ zaczynają się gromadzić coraz ciemniejsze chmury, które przesłaniają większość panoramy. Szybka kontemplacja przyrody, kilka fotek, parę westchnień nad nieprzychylnością pogody i ruszamy w drogę. Pewien starszy mężczyzna odradza nam dalszą drogę do Gąsienicowej, tłumacząc, że szlak nie należy do ciekawych, a z pogodą nigdy nie wiadomo. Po 20 minutach dochodzimy na Rówień Waksmundzką i decydujemy się iść za głosem...serca dalej do Murowańca. Aby dojść do Gąsienicowej musimy wybrać zielony szlak, który spotyka się w tym miejscu z czerwonym prowadzącym z Toporowej Cyrhli do Wodogrzmotów Mickiewicza i dalej do Morskiego Oka. Nasza droga wiedzie pocątkowo przez las, przejście tego odcinka nie należy do męczących, a znikoma liczba turystów w tym rejonie pozwala na spokojną wędrówkę i delektowanie się pięknem przyrody. Przekroczywszy Pańszczycki Potok dochodzimy do rozwidlenia szlaku, w tym miejscu odchodzi szlak czarny biegnący u podnóża Zadniego Upłazu.
W tym miejscu zaczyna padać, więc przyspieszamy kroku i dalej zielonym szakiem podążamy ku Gąsienicowej. Ten ostatni odcinek, , biegnący lasem, niewiedzieć czemu okropniei się dłuży, na szczęście przelotny deszcz nie towarzyszył nam długo. Nerwowo spoglądamy na zegarki, w punkcie, w którym nasz szlak zbiega się z szlakiem żółktym, prowadzącym na Krzyżne, wiemy, że schronisko jest tuż- tuż. Mimo zlej pogody i przelotnych opadów deszczu, mimo chmur i mgieł wiszących nisko nad szczytami, pod Murowańcem tłum ludzi. Tu chwilę czekamy z nadzieją, na odsłonięcie się chociaż jednego szczytu. I tak na moment odsłania się Świnica, która zaraz szybko znika w chmurach, a później Karb i Kościelec.
I tak dobiega koniec wędrówki, ubieramy plecaki i wracamy do Kuźnic, tym razem szlakiem przez Boczań, zerkając w stronę Giewontu i w dół ku aglomeracji Zakopanego. Początkowo wędrujemy grzbietem, by następnie wejść do lasu, który prowadzi nas do samego dołu.
Na szczęście zdążyłyśmy przed silnym deszczem, który złapał nas dopiero w drodze na Krzeptówkach.
Palenica Białczańska--> Rusinowa Polana - 50 min
Rusinowa Polana--> Waksmundzka Rówień - 1 godzina
Waksmundzka Rówień--> Wolarczyska - 55 min
Wolarczyska--> Schronisko Murowaniec- 50 min
Murowaniec--> Przełęcz Między Kopami 25 min
Przełęcz --> Boczań--> Kuźnice - 1 godzina 15 min
Rusinowa Polana, Agnieszka
Spacerem na Gęsią Szyję, Agnieszka
Widok z Gęsiej przed deszczem, Agnieszka
Na Gęsiej Szyi, Agnieszka
Pańszczycki potok w drodze do Murowańca, Agnieszka
Widok z Wolarczyskiej, Agnieszka
Szczyty w chmurach, Agnieszka
Przez Boczań do Kuźnic, Agnieszka
Szlak na Rusinową Polanę z Palenicy , Agnieszka
Tatrzańskie wędrówki, Agnieszka
Avatar użytkownika Agnieszka
Agnieszka
Komentarze 0
2008-09-01
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024