Moje Biesów poznawanie

Nasz bieszczadzki Sheraton*****, darkheush
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Te Bieszczady chodziły za mną chyba od czerwca. Nigdy tam nie byłem, więc ten pierwszy raz musiał w końcu nadejść. W końcu zapada decyzja - jakoś w połowie sierpnia. Plan jest prosty. Cztery dni. Dojazd i dzień relaksu, dwa dni "wyczynowe", a ostatni to sieknięcie czegoś na deser i powrót do domu. Plan napięty do granic możliwości, ale jak się później okaże, wszystko jest możliwe. Kombinujemy z Krzysiem gdzie spać, ale od czego są relacje innych forumowiczów beskidzkiego 😉 W środę wieczorem wypytuję jeszcze telefonicznie i na gadu Xagę o tą słynną już stodołę i dostaję szczegółowe info, jak tam trafić. Jeden problem rozwiązany. W poczuciu dobrze wypełnionej misji idę spać.

Czwartek 17-09-2009 - dzień pierwszy (mało-górski)

Pobudka o 2:30. Abstrakcja??? Nie, można wstać o tej porze 😉 Szybka kawusia i ruszamy z Renią i tobołkami do Krzysia. Ten już na nas czeka wraz z Jolą. Upychanie bagaży do auta i zaczynamy przygodę. Siadam za kółko. Początkowo nie mogę się przyzwyczaić do auta, tak to jest jak się całe życie jeździ poldkiem 😁 Pierwszy postój wypada w Rabce Zarytem. Jedzie się dobrze, drogi puste, większy ruch zaczyna się tak mniej więcej za Nowym Sączem. Krzyś mnie pilotuje, a dziewczyny odsypiają zarwaną noc. W połowie drogi przesiadka. Krzyś siada za kierownicą, a ja ląduję na miejscu pasażera. Kilometry lecą. W końcu jest. Pierwszy widok na połoniny 😁

Dobijamy do Ustrzyk Górnych. Teraz trzeba tylko znaleźć nocleg i jesteśmy "w domu". Chwila poszukiwań, tak jak mi mówiła Xaga - szlakiem na Tarnicę, potem w prawo do kościoła i żółty dom przy starym aucie ciężarowym pod wiatą 😉 Wszystko pasuje.

Meldujemy się u naszych gospodarzy, zwiedzamy apartamenta.

Normalnie "Sheraton". W dodatku ***** 😉 Jest łazienka, bieżąca woda, brakuje tylko SPA 😁

Na obiad za wcześnie, więc tylko jakaś kanapka, kawusia i jedziemy zwiedzać. Przez Bereżki i Prosiczne uderzamy na Dwernik i Chmiel. Tam Krzyś (jako, że już tu był) poleca wiszący most na Sanie.

Teraz szukamy wodospadu na Potoku Hylatym. Mijamy Chmiel i dojeżdżamy do Zatwarnicy. Stąd 20 minut spaceru i jesteśmy na miejscu.

Krótki popas i wracamy do auta. Kolejny cel - Wodospady na Potoku Hulskim. Tu już nie tak łatwo trafić. Ale co to dla nas. Po drodze wypatrujemy jeszcze ruin cerkwi i starego cmentarza ale niestety 😢 Wodospad na Hulskim okazuje się być po prostu małym progiem skalnym na niewielkim potoku.

Może przy większym stanie wody... Ale cóż, wracamy. Jeszcze krótki postój przy dawnej cerkwi św. Mikołaja z Chmielu...

... tu naprawdę czuć powiew historii.

I zmykamy na spóźniony obiad do naszego Sheratona. Po obiadku "beer-time", w czeluściach bagażnika znajduje się również coś "mocniejszego". Z gospodarzem siedzimy do późnego wieczora, gawędzimy, gospodarz opowiada kilka ciekawych historii. Czas na sen, wszak jutro w planie Halicz i Tarnica, choć ten zachód słońca nie wrózy nic dobrego, a na dodatek jest ciepło...

W nocy, w oddali słychać porykiwania jeleni...

Apartamenta ;), darkheush
Apartamenta ;), darkheush

http://picasaweb.google.pl/darkheush/Bieszczady2009DzienPierwszyMaOGorski#


Piątek 18-09-2009 - dzień drugi - 1333 metry wiatru i mgły

Szósta rano - pobudka. Jak ciężko się wyczołgać ze śpiwora. Ale słowo się rzekło. Krzyś z Jolą ruszają odrobinę wcześniej na Bukowe Berdo, a my z Renią jedziemy busem do Wołosatego. Punktualnie o 7:00 ruszamy na GSB w stronę Bukowskiej Przełęczy. Przed wyjściem umawiamy się jeszcze na spotkanie na przełęczy pod Tarnicą. Pogoda się nie zanosi... a właściwie to się zanosi, ale na deszcz.

No nic. Dreptamy, dreptamy, dreptamy. Jasna cholera, Krzyś, gdybym Cię nie znał, to pomyślałbym, że mnie złośliwie wypuściłeś na ten szlak!!! Dwie godziny asfaltem, mniej lub bardziej zniszczonym, ale asfaltem. Jak dla mnie "sama radość" 😉 Tak mniej więcej od wysokości 1000 m zaczyna nas otaczać mgła.

Wreszcie docieramy na Bukowską. Zaczyna wiać. Robi się nieciekawie.

Renia pomimo przenikliwego zimna i niesionej wiatrem mżawki, dzielnie podąża za mną.

Jak tutaj musi być pięknie w słoneczną pogodę...

Nie tym razem. Na Rozsypańcu robimy mały rest. Kanapki, herbata z termosu (to był jednak dobry pomysł, aby go zabrać z domu).

I dalej pod górę. Po równej godzinie docieramy na Halicz. Szybka sesja fotograficzna...

...i zmykamy na dół w stronę Przełęczy Goprowskiej. Na zawietrznej troszkę lepiej, o tyle, że można ściągnąć kaptur ze łba 😁 Po dotarciu na Przełęcz Goprowską szybki telefon do Krzysia.

- Gdzie jesteście?
- Cholera wie, nic nie widać w tej mgle, ale zaraz powinniśmy dojść do was.


Za chwilę kolejny, tym razem od Krzysia:

- Dario, idźcie na tą górną przełęcz i tam czekajcie, bo ja mam na drogowskazie jeszcze 15 minut.
- OK. Nara.


Gdy dochodzimy na przeł. pod Tarnicą robi się znów nieciekawie. Miałem w planie szczyt Tarnicy, ale jakbym tu zostawił Renię i poszedł, to po powrocie mógłbym zastać kostkę lodu, a nie żonę 😉 Cóż - kolejna perełka w Koronie Gór Polski nie tym razem. Przynajmniej mam powód, aby wrócić w Biesy 😉

Kilka chwil oczekiwania i z mgieł wyłaniają się wpierw Krzyś, a chwilę potem Jola]. Krótka pogawędka, wymiana wrażeń i zaczynamy zejście do Ustrzyk przez Szeroki Wierch. Wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr. Czuję się z lekka wydymany 😉 . Na zejściu spotykamy pierwsze "stonki" wędrujące na Tarnicę. Są i sandałki na bose stopy, krótkie porcięta, trafia się też parasol.

Widać w tych warunkach niezastąpiony. Zejście bez historii. Im niżej tym lepiej. W lesie zaczyna nieśmiało przeświecać słońce. Tym razem to "stonka" miała szczęście wybierając się tak późno w góry. Jednak wiatr w końcu rozerwał te chmury. Gdy wychodzimy na drogę do Ustrzyk robi się piękna pogoda.

W Sheratonie gotujemy obiadek (spóźniony jak zwykle), przychodzi czas na "beer-time" i o 21 wszyscy śpią 😉

W nocy znów słychać jelenie...

http://picasaweb.google.pl/darkheush/Bieszczady2009DzienDrugi1333MetryWiatruIMgY#

Wiszący most na Sanie., darkheush
Wiszący most na Sanie., darkheush

Sobota 19-09-2009 - dzień trzeci - Dmuchanko w promieniach słońca

5:30. Piii pip, pii pip. Aaaa, to budzik w telefonie Krzysia. Wystawiam nos ze śpiwora i.... ło Jezusicku, jak zimno. Krzyś odpala kuchnię. Ciepła kawusia, śniadanko i możemy ruszać. Temperatura na zewnątrz Sheratona zmusza do ruchu. Jakieś +2 °C. Po dolinach pałętają się mgły.

Ruszamy trójką w składzie: Krzyś, Jola i mła na czerwony szlak wiodący na Połoninę Caryńską. Na razie nie wieje, a góry budzą się do życia.

Podejście dość mozolne ale rozgrzewa mocno. Wreszcie wychodzimy ponad granicę lasu. Jak tu piknie, ale zaczyna wiać 😁

Dreptamy połoniną, widok co raz szerszy.

...i rzut oka na nasz drugi dziś cel - Wielką Rawkę.

Gdyby nie ten cholerny wiatr, byłoby bajkowo. Na szczycie Caryńskiej krótki popas. Czas na sesję foto. Nie daruję sobie panoramki 😁

Spotykamy tu również gościa, który stwierdza, że góry sobie z niego zakpiły wczoraj. Cytuję: "Opatulone mgłą były jak cycki w staniku. Dziś stanik ściągnięty, więc jest na co popatrzeć" 😁 No tak. Porównanie wydaje się wyjątkowo trafne z męskiego punktu widzenia 😁 Teraz zejście na Wyżniańską Przełęcz. Krótkie, ale intensywne. Po drodze spotykamy jakiś baców, którzy dziwią się, że my już schodzimy z gór. Tak to bywa, jak ktoś ruszył w góry o 6:30. 😁 Krótka rozmowa wyjaśnia nieporozumienie. Panie, my chcemy dziś jeszcze na Rawkę 😉

Na Wyżniańskiej dzikie tłumy. Szybkie jedzonko i ruszamy dalej. Nie powiem, śpieszymy się, aby iść sobie na luzie. Tłum rusza za nami. Podejście daje w kość. Przypomina się Luboń od Glisnego albo końcówka podejścia pod Gancarz z Andrychowa. Znów obiecuję sobie, że rzucę fajki 😁 Nagle ni z tąd ni z owąd wychodzimy z bukowego lasu w jarzębiny. Kolory, kolory, kolory...

Widok z Małej Rawki powala. Na szczycie kilka osób. Główne uderzenie podąża za nami.

Na Wielkiej Rawce podobnie. Nic tylko siąść i tu zostać 😁

Podziwiam moją wczorajszą zdobycz czyli Rozsypaniec. Przynajmniej będę wiedział jak wygląda 😉

Po krótkiej chwili restu zaczynamy schodzić do Ustrzyk. Wieje niezmiennie, z tym że teraz jest w miarę ciepło. Znów wchodzimy w jarzębiny. No zwariować idzie przez te kolory.

Do Sheratona wracamy zmęczeni ale mocno opaleni. W końcu to blisko 10 godzin wędrówki w słoneczku i wietrze. Warto było, bo góry wynagrodziły nam dziś wczorajszego focha. Obiado-kolacja i znów o 21 wszyscy smacznie śpią 😁

Zachód słońca jest obiecujący...

Jelenie - bez zmian - ciągle ryczą 😁

http://picasaweb.google.pl/darkheush/Bieszczady2009DzienTrzeciDmuchankoWPromieniachSOnca#

Wodospad na Hulskim, darkheush
Wodospad na Hulskim., darkheush
Wodospad na Hylatym., darkheush

Niedziela 20-09-2009 - dzień czwarty - bajecznie-powrotowo

4:40 ( :O na początku nie wierzyłem w to, co teraz napisałem, ale to prawda - w końcu "wypoczywam" na urlopie 😁). Znów ten cholerny budzik. Jak mi się nie chce wstawać, ale mamy przecież sieknąć Wetlińską i wracać do Andrychowa. Jest chyba jeszcze zimniej niż wczoraj. Chyba??? Na pewno. Schodzę na dół. Krzyś już hajcuje palnikiem. Auto skute lodem. Jak to wszystko dziś wolno idzie. Tradycyjnie - kawusia, śniadanko i jedziemy do Berehów. Autko zostaje na parkingu, a my punktualnie o 6:00 ruszamy na szlak. Drugi dzień z rzędu wschód słońca podziwiamy już ze sporej wysokości. Jest pięknie.

Schody, schody, schody... Kto wybudował to ustrojstwo??? Po równej godzinie wychodzimy ponad granicę lasu. Rest. Krzyś pyta:

- "Masz otwieracz?"
- "A po kiego Ci?"

Po chwili już wiem po kiego. Metodą surviwalowo-menelską kapsel z piwa żegna się z butelką pod naporem mojego kijka 😁 A więc z "dziadkami" nie jest jeszcze tak źle, skoro mogą wyżłopać browara o 7 rano niedaleko Chatki Puchatka 😁

Czas ruszać dalej. Po kilku minutach dochodzimy do uśpionej jeszcze Chatki Puchatka.

W przeciwieństwie do poprzednich dwóch dni, dziś po wietrze nie ma ani śladu. Jest wręcz bardzo ciepło, a i widoki mamy przednie. Przy Chatce nie zapominam zrobić panoramki.

Krzyś fotografuje schroniskowego akrobatę 😁

Ruszamy dalej. Przed nami Roh. W zasadzie spacerek, tylko pod koniec troszkę rypania w górę.

Zdobywamy szczyt i... Jezusicku - widoki tak dają, że ścina się białko w oczach.

Schodzimy powolutku na Przeł. Orłowicza. W jarzębinach robi się na tyle ciepło, że zastanawiam się nad ściągnięciem polara. Ale nie, jeszcze nie. Na przełęczy jednak troszkę wieje. Krótki rest i sesja foto. Góry puste. Jak się okaże później, "stonka" zacznie podchodzić, gdy my będziemy już niemal w Wetlinie.

Na drogowskazie stoi jak byk - Wetlina 2 h. My jesteśmy na dole po godzinie 😉 Tu łapiemy stopa do Berehów. Nie wiem, może przynosimy pecha albo cuś, dość powiedzieć, że przy kampingu w Górnej Wetlince kierowca zagaduje się z nami. Nagle słyszę tylko Krzysiowe - "Hamuj!!!" i siłą bezwładności walę w przednie siedzenie. Na szczęście prędkość nie była jakaś przesadna i bus, którym jedziemy wychodzi bez szwanku, a auto przed nami ma tylko lekko zadrapany lakier nad tylnym zderzakiem. Zaczyna się spisywanie protokołu. No nic. Dziękujemy za podwiezienie i ruszamy "z buta". Po kilkuset metrach łapiemy kolejnego busa, który podwozi nas na Berehy. Krótka walka z polarem Krzysia. Zapiął w wewnętrznej kieszonce kluczyki od auta, i jak to czasem bywa, rzeczy martwe lubią być złośliwe. Zamek nijak nie chce się odpiąć 😁 W końcu się udaje. Odpalamy auto i jedziemy do Ustrzyk. Jest godzina 12:00. Po drodze jeszcze odrobina miejscowego folkloru 😁

Dobijamy do naszego Sheratona. Dziewczyny miały za zadanie wszystko popakować, więc wrzucamy przygotowane tobołki do samochodu, obiad, pożegnanie z naszymi gospodarzami, i jedziemy do domu. 6 godzin jazdy. Ale za to jakiej. Na początek Biesy. Potem Niski, Sądecki, Gorce, Wyspowy, Żywiecki, Makowski i wreszcie ten nasz - Mały. Mówią, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Czy ja wiem. Mam pewne wątpliwości 😉

Gdy kładę się spać, po raz pierwszy od kilku dni nie słyszę ryczących jeleni. A szkoda :/

Dawna Cerkiew św. Mikołaja w Chmielu., darkheush
Dawna Cerkiew św. Mikołaja w Chmielu., darkheush

http://picasaweb.google.pl/darkheush/Bieszczady2009DzienCzwartyBajeczniePowrotowo#


P.S. Jak już mówiłem, byłem w Biesach pierwszy raz, krótko bo to tylko 4 dni, ale zakochałem się w tych górach i muszę tam wrócić. Oby jak najprędzej 😉

Cerkiewne nagrobki., darkheush
Cerkiewne nagrobki., darkheush
Cerkiewne nagrobki., darkheush
Zachód słońca dnia pierwszego ;), darkheush
Dzień drugi: Wołosate, darkheush
Podejście pod Bukowską., darkheush
Już na GSB., darkheush
Renia dzielnie podąża z mną., darkheush
Połoniny..., darkheush
Rozsypaniec., darkheush
Halicz - 1333 metry wiatru i mgły., darkheush
Halicz., darkheush
Caryńska po powrocie w doliny., darkheush
Dzień trzeci: poranne mgły nad Strażnicą WOP w Ustrzykach Górnych., darkheush
Wschód słońca na szlaku., darkheush
Wyjście na Połoninę Caryńską., darkheush
Caryca w pełnej krasie., darkheush
Spojrzenie za siebie., darkheush
Drugi cel - Wielka Rawka., darkheush
Panorama z Caryńskiej., darkheush
Kolory jesieni., darkheush
Widok z Małej Rawki na Połoninę Caryńską i Bukowe Berdo., darkheush
Na Wielką Rawkę., darkheush
Panorama z Wielkiej Rawki., darkheush
Halicz i Tarnica., darkheush
Bieszczadzka jesień., darkheush
Zachód słońca dnia trzeciego., darkheush
Dzień czwarty: w cieniu Caryńskiej., darkheush
Wielka Rawka., darkheush
Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej - popularna Chatka Puchatka., darkheush
Widok na Roh., darkheush
Schroniskowy akrobata., darkheush
Panorama znad Chatki Puchatka., darkheush
Ostatnie metry przed Rohem., darkheush
Panorama z Roha., darkheush
Widok na Smerek., darkheush
Przeł. Orłowicza., darkheush
Przeł. Orłowicza., darkheush
Lokalny folklor ;), darkheush
Czas wracać. Ostatnie spojrzenie na Wetlińską., darkheush
Moje Biesów poznawanie, darkheush
Dzień pierwszy: pierwszy widok na połoniny., darkheush
Avatar użytkownika darkheush
darkheush
Komentarze 0
2009-09-17
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Wycieczka na mapie

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024