rowerem w Bieszczady

Nie ma to jak jazda przez góry i lasy- poniżej Hówniki obok Kalwarii Paclawskiej-przepiękne, spokojne strony. , Ryszard Józefczyk
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem
Rok temu a jakby wczoraj.

Gdyby to był zwyczajny turystyczny wyjazd, zorganizowany, samochodem, autobuem z planowanymi noclegami, to (choć góry zawsze pożeram) nie myślałbym o nim tak często. Marzyłem o tym od dawna i na dwa dni przed wyjazdem nie wiedziałem, że się uda. Taka samotna wyprawa nieznanymi stronami, na rowerze, będąc zdanym jedynie na siebie, to coś do czego nie da sie porównać żadnego wyjazdu. To kwintesencja przygody. Nawet dalekie wyjazdy samochodem nie dadzą nigdy poczucia pokonywania bezkresów przyrody i swojej, zwykłej, ludzkiej słabości no i jak to już dzisiaj nie jest dane wielu- zdobywania świata!
Najważniejsze przestać mnożyć w sobie przeszkody. Wtedy już zostaną tylko te w podróży a pokonać można wszystkie. Każde tchnienie mijanej łąki, każdy poryw leśnego wichru, wilgotne tchnienie przebytego strumienia doda sił. Przy najcięższych trasach nigdy mi ich nie brakło choć w nogach już nie było. Przesiąknięty (dosłownie i w przenośni) tym co w każdej chwili mnie otaczało czułem się wolny jak władca i cząstka zarazem tego co dookoła.
Po powrocie myślę nie raz, że organizacyjnie można by bylo coś poprawić, lecz po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że dzięki niedociągnięciom przygody były jeszcze bardziej nieprzewidziane.
Przed wyjazdem wypadała mi jeszcze jedna zmiana w pracy, w Medyce, co nasunęło mi pomysł pewnej innowacji . Postanowiłem wyjechać nie znaną w duzej części dla mnie trasą przez podprzemyskie okolice. Trasa do Medyki to temat na osobną opowieść, gdyż przemierzyłem ją pewnie setki razy i chociaz płaska ja blat to ma swoje plusy i uroki a również mnie wiele nauczyła i doświadczyła.
Dzięń wyjazdu był dla mnie wielce osobliwy. Miałem jechać na nocną zmianę więc po południu spakowałem wszystko w sakwę i ok 17 wyruszyłem, żegnany zapłakanymi oczyma moich córek, które poznawszy już uroki wypraw organizowanych przez ojca przeżywały brak zezwolenia. Tak kobiety czasami nie mogą zrozumieć tego czego nie poznają. Niestety nieudalo mi się zachęcić mojej drugiej połowy do zakosztowania w takich atrakcjach. Niektórzy ludzie podchodzą do roweru jak do środka lokomocji dla biednych !
Było to dla mnie bardzo przykre doświadczenie, gdyż moje córki dużo ze mną podróżowały i miałyby wspaniałe przygody a tak zostały w domu.
Przełykając żal pomknąłem w stronę Medyki. Z początku 15 km z Jarosławia do Radymna jest ciężko bo trasa jakiej nikomu nie radzę. Tiry i duży ruch, choć w większości bardzo szerokie pobocze. Swoim zwyczajem przemykam po niej jak najprędzej by dotrzeć do zjazdu za Radymnem z szosy kierującej się na przejście graniczne w Korczowej na drogę lokalną w kierunku na Medykę. Teraz juś ok 25 km spokojniejszej drogi po płaskim. Mimo tego trasa ma swój urok. Po drodze zabytkowe kościolki adaptowane z dawych świątyń prawoslawnych. Z racji równego terenu widoki na niedalekie Pogórze Przemyskie dodają chęci by jak najszybciej do niego dotrzeć. Z odleglości ok 25 km widoczny pięknie rozlożony na wzgorzach Przemyśl. Cała okolica to tereny nadsańskie z liczymi pozostalościami fortow Twierdzy Przemyśl, jednej z większych fortec pierwszej wojny. Ocalałe pozostałości twierdzy rozlozone są po wzgórzach w promieniu kilkunastu km od miasta jak również w jego centrum.
Trasę z Jarosławia do Medyki dlugości 46 km udaje mi się pokonać na spokojnie mimo 25 kg na bagażniku i przeciwnego, niezbyt silnego wiatru. Przede mną pracowita nocna zmiana ale udaje mi się nad ranem trochę zdrzemnąć. Mialem wyjechać wcześnie, ale ponieważ był to poranek poniedziałkowy to cala firma zaczęła mnie rano rzegnać. Zeszlo do 8 zanim wyjechałem na szosę prowadzącą z granicy do Przemyśla. Jeszcze z 8 km i skręcam przed miastem w stronę Krównik aby bocznymi, spokojnymi drogami, omijając ruchliwe miasto przez nieznane (zawsze wtedy ciekawe) miejscowości podązyć w stronę Kalwarii Pacławskiej. Trasa stała się coraz bardziej pagórkowata a zarazem piękna a pejzaże w przedpoludniowym slońcu utwierdzaly mnie w postanowieniu podążania do bieszczadzkiego celu, mimo że wzniesienie przed Kalwarią nakazalo mi stanąć na własnych nogach i ok 500 m szliśmy "stalowy" i ja obok siebie. Dookoła nikogo, tylko lasy skąpane w słońcu i pusta szosa przede mną. Zacząłem zjezdżać do miejscowości Huwniki, leżącej poniżej góry na której znajduje się słynne sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej. Warto wybrać się w to miejsce z wielu powodów. Turystycznych (piękna okolica i pięknie położony franciszkański klasztor z dobrze wyposażonym domem pielgrzyma), jak i religijnych. Nie skręcam tam jednak bo chciałbym dotrzęć do celu a na Kalwarii Pacławskiej już bywałem i wybiorę się specjalnie.W Huwnikach skręcam w stronę Makowej przez którą mam zamiar dotrzeć do Arłamowa- slynnego prl-owskiego kurortu dla notabli rodzimych i "bratnich".
Wyjazd był motywowany przede wszystkim przyrodą, więc po ok 40 min podjeżdżania przez wspaniały las w nieprzerwanej ciszy i dotarciu do Arłamowa nie skręcałem do tego słynnego miejsca lecz stanąwszy "na popas" pod lasem rozkoszowałem się dalekim widokiem Bieszczad i myślą, że zaraz wjadę w niezwykle dla mnie ciekawy a zarazem przejmujący dreszczykiem rejon Gór Słonych ( nazwa ich wzięła się od słonych żródeł znajdujących się na tych terenach). Zjazd z Arłamowa był po prostu niesamowity, Ok 10 km w kilka minut, wśród dzikiej puszczy bez śladu cywilizacji ! Były póżniej też i strome podjazdy. Potwierdzeniem dzikości tych stron była dla mnie duża, niezżarta do końca padlina, prawdopodobnie jelenia leżący na poboczu.
O 14 byłem już w Ustrzykach Dolnych w których, w restauracji obok dworca PKP zeszła mi godzina na dyskusjach o Bieszczdach. W końcu Ustrzyki Dolne sa do nich bramą. Ładne miasteczko , przyjemna restauracja ale nie poddając sie rozleniwieniu o 15 ruszylem dalej, w stronę Ustrzyk Górnych.
cdn

 W oddali czeka mnie 10 kilometrowy podjazd przez Makową do Arłamowa. Nie byłem tam jeszcze i już czuję dreszczyk emocji na myśl o czekajacym mnie prawie całkiem dzikim terenie Gór Słonych., Ryszard Józefczyk
A tak wygląda ten 10 km podjazd do Arłamowa, Ryszard Józefczyk
Z Arłamowa widać już Bieszczady, /
A oto już zjazd do Lutowisk a zdjęcie zrobił mi przygodny znajomek, który zaprosił mnie na nocleg a ponieważ nie maiłem zadnego planu(zresztą jak zawsze), to skorzystałem. , Ryszard Józefczyk
Za Ustrzykami Dolnymi robi się coraz bardziej /
Gdybym planował nigdy w tą głuszę bym nie trafiL Tylko lasy i góry dookoła. Uśpił mnie huk pobliskiej rzeki i marzenie o jutrzejszej wędrówce szlakem prosto z pod noclegu. Po120 km jazdy i wielu przeżyciach zasnąłem jak aniolek.., Ryszard Józefczyk
Po około 2 godzinach (samotnej!) wędrówki przez lasy i połoniny dotarłem na szczyt Smerek. Ciężko mi się było z tego miejsca ruszyć.Po prostu pięknie dookoła a ja nie zamierzałem się nigdzie spieszyć. , Ryszard Józefczyk
Mimo że, zmuszony byłem do samotności to w Bieszczadach nie można długo czuć się samotnie a otaczające piekno zbliża ludzi. , Ryszard Józefczyk
Na trzeci dzień rano rzegnam Suche Rzeki z widocznym powyżej Smrekiem i udaję się do Brzegów Górnych jakieś 25 km dalej, na drugi kraniec Połoniny Wetlińskiej w znane mi już miesce z polem namiotowym. , Ryszard Józefczyk
Trasa do Brzegów Górnych z Połoniną Wetlińską w tle. , Ryszard Józefczyk
Po drodze przekraczam San w miejscu, w którym wpada do niego strumień Dwernik. Dalej pojadę wzdłuż niego, ciasną doliną, przeciskającą się pomiędzy Połoninami. , Ryszard Józefczyk
San., Ryszard Józefczyk
A oto już moja baza i nowi znajomi na polu namiotowym w Brzegach Górnych., Ryszard Józefczyk
Wszyscy którzy wejdą na Tarnicę (najwyższy szczyt Bieszczadów) będą mieli co podziwiać. , Ryszard Józefczyk
W Bieszczadach wysokości względne wcale nie dużo ustępują tatrzańskim. Szczyt Tarnicy to ok 700m nad okolicznymi dolinami., Ryszard Józefczyk
A oto jeszcze jedno spotkanie na Połoninie Wetlińskiej. Jak zasiedliśmy pod schroniskiem do tematu gór i muzyki to zleciały nam 3 godziny jak z bicza......., Ryszard Józefczyk
Wprawdzie na Caryńską tym razem nie pójdę ale i tak było pięknie., Ryszard Józefczyk
Na piąty dzień pobytu wypadło mi wracać. Żal okrutny !!!!!!!!!!!!!!! , Ryszard Józefczyk
Trzy dni temu pomykałem po tych serpentynach na swoim /
Ok 15 wyjechałem z obozowiska i podązyłem doliną Sanu z Sękowca w stronę Polańczyka - czuć na skórze zew wilka i niedzwiedzia!, Ryszard Józefczyk
Tylko ja i moj oddech. 20 km totalnego, ścisłego rezerwatu, komórka znów zamarła!-pięknie i strasznie !, Ryszard Józefczyk
Minąłem Polańczyk. Do Leska mam jeszcze ok 20km gdzie mam nadzieję na jakiś nocleg. Zapada wieczór więc zjazdy pokonuję jeszcze szybciej. , Ryszard Józefczyk
Po noclegu w hotelu studenckim(było trochę póżno na rozbijanie namiotu) rano ok 8 wyjechalem w stronę Zagórza i Sanoka znów przekraczając San, niepodobny wcale do tego jakim widziałem go wczoraj., Ryszard Józefczyk
Przede mną niewielka miejscowość Zagórz z której pomknę do leżącego u stóp widocznych na horyzoncie Gór Słonych Sanoka., Ryszard Józefczyk
A to kto? Oczywiście Szwejk, którego starałem się namówic na jazdę ze mną. Niestety, na moje namowy pozostawał obojętny jak grób. , Ryszard Józefczyk
Wina klasztorne w Sanoku poradził spróbować mi Szwejk., Ryszard Józefczyk
Tak wygląda szosa z Sanoka do Grabownicy z której skręcę w stronę Dynowa., Ryszard Józefczyk
rowerem w Bieszczady, Ryszard Józefczyk
ominąłem Przemyśl, gdyż już chciałem być wśród widocznych na choryzoncie wgórz, Ryszard Józefczyk
Avatar użytkownika Ryszard Józefczyk
Ryszard Józefczyk
Komentarze 3
2009-06-14
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Danuta
Danuta
23 sierpień 2010 08:30
Świetny reportaż, ja też z niecierpliwością czekam na dalsze relacje. Dotąd oglądałam góry i ich okolice- zdobywając szczyty na własnych nogach,zachłannie, garściami.
W tym roku ze względu na kontuzję - zwiedziłam Bieszczady samochodem i to bez większego przygotowania. Ale i tak było super!
Pozdrawiam
Avatar użytkownika Ryszard Józefczyk
Ryszard Józefczyk
17 czerwiec 2009 08:59
Dziękuję za trafną uwagę,przyznam że nie zauważyłem. Nie mam za wiele czasu na komputer ale myślę że jeszcze trochę wyślę. Dużo wycieczek było bez dokumentacji zdjęciowej. Mam też reportaże,które w domu wyświetlamy na projektorze bo zawsze marzyłem o zatrzymywaniu chwil a od pewnego czasu udaje mi się "tworzyć" w prawdziwym domowym kinie. Jednym z reportaży jest film z rajdu z przed 2 lat z moimi 2 młodszymi córkami, które w wieku 10 i 11 lat objechały ze mną Pogórze Przemyskie ( namiot, sakwy, rowery, 200 km i my.) Przesłałbym, ale widzę że są ograniczenia co do wielkości plików a poza tym jest w programie pinacle. Już wysyłałem znajomym i nie mogli odczytać. Po górach też uwielbiam chodzić a na rower po latach wróciłem z powodu gór.Gdy widzę parę lesistych pagórków i mgły nad lasami to na czworakach bym polazł !!!!!!!!! Dużo mojej jazdy miało miejsce na trasie do pracy w Medyce tj ok 48 km od Jarosławia. Pracuję na zmiany 12-to godzinne i to nieregularnie więc czas jest. Obecnie jestem jednak uziemiony z powodu pieska, który uważał że, ma pierwszeństwo,więc chyba większość tego roku mam chyba z głowy. . Pozdrawiam
Avatar użytkownika Teresa Nowak
Teresa Nowak
16 czerwiec 2009 16:18
Narobiłeś smaczku tymi kilkoma zdjęciami. Proszę o więcej i napisz parę słów o tej wyprawie, bo jest godna pochwały.
Ja góry zwiedzam na piechotę ale widzę, że Twój sposób też ma swoje uroki.

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Arłamów

Zagórz

Dynów

Zarzecze

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024