W zimowe wieczory, przy brzydkiej pogodzie, albo gdy zarazki nie wypuszczają z domu, planujemy nowe wyprawy lub wspominamy poprzednie wyjazdy i oglądamy zdjęcia. Postanowiłam trochę uporządkować te wspomnienia i uzupełnić czas „sprzed Polskich Szlaków” przynajmniej o główne urlopowe wyjazdy w skrócie.
Czas urlopu wybieraliśmy nie związani jeszcze wakacjami w przedszkolu czy szkole, a miejsce kierując się hasłem: „Niedaleko domu a ładnie”. Pojechaliśmy zatem w czerwcu do Rucianego-Nidy. Pogoda wbrew oczekiwaniom nie sprzyjała pluskaniu się w pobliskich jeziorach. Jednak wszystko ma swoje dobre strony – mieliśmy więcej czasu na wędrowanie po lasach Puszczy Piskiej i inne atrakcje.
Pierwszego dnia po przyjeździe pojechaliśmy do Sanktuarium Matki Bożej w Świętej Lipce na Mszę Świętą i prezentację słynnych organów, a następnie do Miasteczka Westernowego Mrongoville w Mrągowie. Załapaliśmy się na pokazy kaskaderskie, karmienie królików i obowiązkowo zaopatrzyliśmy się w kapelusz kowbojski.
Poza tym wycieczki chodziły parami jak nieszczęścia (choć z nieszczęściami nie miały nic wspólnego):
- 2 razy wędrowaliśmy po Puszczy Piskiej w okolicach Krutynia,
- 2 razy pływaliśmy statkiem,
- 2 razy mieliśmy bliski kontakt ze zwierzętami.
Największą wyprawą był całodniowy rejs statkiem Żeglugi Mazurskiej z Rucianego-Nidy do Mikołajek i z powrotem. Z założenia miał to być wypad do Mikołajek „na lody”, ale zrobiło się tak zimno, że ostatecznie skończyło się na ciepłych gofrach. Mewy nie zawiodły i pięknie pozowały do zdjęć łapiąc chleb w locie. Innego dnia korzystając z usług prywatnego przewoźnika popłynęliśmy do leśniczówki Pranie, gdzie mieści się Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Zwierzaki mieliśmy okazję oglądać i głaskać w Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie (tu było znacznie więcej gatunków zwierząt i nudny przewodnik) oraz na fermie jeleniowatych należącej do Stacji Badawczej Instytutu Parazytologii PAN w Kosewie Górnym (tu były tylko daniele, muflony i kilka odmian jeleni, ale przewodniczka – kopalnia wiedzy, którą w dodatku potrafiła ciekawie przekazać. Wiele usłyszanych wtedy ciekawostek pamiętam do dzisiaj i na pewno nie pomylę rogów z porożem).
Dopiero ostatniego dnia naszego pobytu, a zarazem pierwszego dnia wakacji, pogoda pozwoliła ubrać się w krótkie rękawy i wejść bosą stopą do jeziora.
Ale fajnie! Mazury to moja wciąż nieodrobiona lekcja turystyki po Polsce, aż wstyd się przyznać. Zazdroszczę, że masz tak blisko.
[cytuj autor='Maciej A'] Coś w tym jest :-). Pamiętam z wczesnych wczasów z rodzicami też takie ciekawostki różne. We wspomnieniach nie ma jeszcze bardziej strzelistego kościoła, muzeum czy wiekowego zamku, ale na przykład syrenka z zawiązanymi sznurkiem drzwiami, drewniany pomost, piach na drodze, tajemnicza ciemność za połami namiotu na biwaku nad jeziorem, peron kolejowy i różne emocjonalne zajawki rozpływające się we mgle upływających lat, ale wciąż będące flagą sygnałową, nie pozwalające całkiem zniknąć tamtym dniom. Wracają też wspomnienia dzięki nielicznym zdjęciom z tamtych czasów. Warto było utrwalać dobre momenty. Edytowano: 2020-01-22 07:03:56 [/cytuj]
Tak, tych parę zdjęć z dzieciństwa to teraz magia. Nasze dzieci to już zdjęć mają na pęczki z każdej okazji 🙂 A ja nawet jednego z roczku nie mam. Rodzice długo czekali, więc sie wkurzyłam ponoć i rozpłakałam na dobre. Fotograf też nie był z tego powodu szczęsliwy, więc "sesja" się nie odbyła.... A ja teraz na głowie staję, żeby dzieci wszystkie, który przyjdą do mnie mialy ładne zdjęcia z roczku 😉
[cytuj autor='Anna Piernikarczyk'] A teraz się dziwimy, że nasze dzieci w zoo sie dziurami interesowały 🙂 Dzieci to dzieci, mają swój sposób postrzegania rzeczywistości 🙂 [/cytuj]
Coś w tym jest :-). Pamiętam z wczesnych wczasów z rodzicami też takie ciekawostki różne. We wspomnieniach nie ma jeszcze bardziej strzelistego kościoła, muzeum czy wiekowego zamku, ale na przykład syrenka z zawiązanymi sznurkiem drzwiami, drewniany pomost, piach na drodze, tajemnicza ciemność za połami namiotu na biwaku nad jeziorem, peron kolejowy i różne emocjonalne zajawki rozpływające się we mgle upływających lat, ale wciąż będące flagą sygnałową, nie pozwalające całkiem zniknąć tamtym dniom. Wracają też wspomnienia dzięki nielicznym zdjęciom z tamtych czasów. Warto było utrwalać dobre momenty.
Edytowano: 2020-01-22 07:03:56
[cytuj autor='Joanna'] Jak wspominam wczasy z rodzicami to miewam podobnie. Byliśmy nad jakimś jeziorem, zwiedziliśmy jakiś zamek i jakieś muzeum, a ja pamiętam tylko jak wyglądała huśtawka na placu zabaw na kempingu, jak kawałek gałęzi spadł na namiot i zrobił dziurę albo jak suszyliśmy przemoczone skarpetki na źdźbłach trawy. [/cytuj]
A teraz się dziwimy, że nasze dzieci w zoo sie dziurami interesowały 🙂 Dzieci to dzieci, mają swój sposób postrzegania rzeczywistości 🙂
[cytuj autor='Anna Piernikarczyk'] Sporo atrakcji na tej wycieczce, większość znam tylko z Polskich Szlaków, choć w samych Rucianych byłam na wczasach z rodzicami, ale jak miałam kilka latek i pamiętam właściwie tylko tyle, że w jeziorze cyganki kąpały (myły) dzieci, łącznie z myciem głowy i nauczyłam się na tych wczasach mówić "cz" także ciągle było słychać czekolada czy czebula 🙂 W sumie mało turystyczne wspomnienia, więc chyba dopiero później się obudził we mnie zew zwiedzania 🙂 [/cytuj]
Jak wspominam wczasy z rodzicami to miewam podobnie. Byliśmy nad jakimś jeziorem, zwiedziliśmy jakiś zamek i jakieś muzeum, a ja pamiętam tylko jak wyglądała huśtawka na placu zabaw na kempingu, jak kawałek gałęzi spadł na namiot i zrobił dziurę albo jak suszyliśmy przemoczone skarpetki na źdźbłach trawy.
[cytuj autor='Marcin_Henioo'] Kolejne piękne wspomnienia... Dużo masz tam jeszcze tego? Dawaj ;-) [/cytuj]
Jeszcze trochę się znajdzie. Porządkuję kolejne wakacje.
[cytuj autor='MaciejW'] Świetne wspomnienia. Ja nigdy nie byłem na Mazurach, może dlatego, że nie przepadam za żeglowaniem. Ale z opisu widzę, że można sporo pozwiedzać Mazury bez żeglowania po jeziorach 🙂 [/cytuj]
Ja też zupełnie nieżeglująca jestem. Nawet pływam baaardzo słabo. Ale nigdy nie nudziłam się na Mazurach.
Sporo atrakcji na tej wycieczce, większość znam tylko z Polskich Szlaków, choć w samych Rucianych byłam na wczasach z rodzicami, ale jak miałam kilka latek i pamiętam właściwie tylko tyle, że w jeziorze cyganki kąpały (myły) dzieci, łącznie z myciem głowy i nauczyłam się na tych wczasach mówić "cz" także ciągle było słychać czekolada czy czebula 🙂 W sumie mało turystyczne wspomnienia, więc chyba dopiero później się obudził we mnie zew zwiedzania 🙂
Kolejne piękne wspomnienia... Dużo masz tam jeszcze tego? Dawaj ;-)
Świetne wspomnienia.
Ja nigdy nie byłem na Mazurach, może dlatego, że nie przepadam za żeglowaniem. Ale z opisu widzę, że można sporo pozwiedzać Mazury bez żeglowania po jeziorach 🙂
Większość tych miejsc widziałem, super wyprawa, do zazdraszczania
Mazury na zawsze w moim sercu. Bywało, że całe dwa miesiące wakacji spędzałem w tej pięknej krainie, ale przyjeżdżałem też o innych porach roku, to dobrodziejstwo posiadania w tym rejonie bliskiej rodziny. Wreszcie zdradziłem Mazury dla gór, ale stara miłość nie rdzewieje i czasem mi tęskno.
Miłe wspomnienia macie.Mazury są piękne a ja tak mało je znam.Piękne fotki.
Edytowano: 2020-01-18 20:53:56