Całe życie mieszkamy koło Bytomia i nie wiedziałam, że w samym jego centrum istnieje bardzo duży i ładny Park Miejski. Naszym głównym celem było Miniarboretum dostępne tu od kilku lat, które niedawno ktoś dodał na Polskich Szlakach. Naszukałam się w necie i żadnej informacji o biletach, psach, no to się wybraliśmy. A tu przykra niespodzianka, po wejściu na teren małego pięknego ogrodu Pani za nami biegnie, że z pieskiem nie można... No więc nie zostało nam nic innego, jak się wycofać, wielki żal. Są też bilety za przysłowiową złotówkę, ale kasa była pusta, więc nie wiem, czy opłata jest pobierana. Pozostał nam zrewitalizowany, ogólnodostępny Park z ładnie zrobioną Górą Miłości. Trzeba przyznać, że to ciekawe miejsce, fajne na piknik rodzinny i na spacerki, jest też nawet basen odkryty, place zabaw itp. Po drzewach skaczą wiewiórki, jest ich tu sporo i bardzo podobały się Negrze 🙂 Zjedliśmy upieczone z rana ciasto rabarbarowe jako główny element pikniku i wróciliśmy do samochodu.
W sobotę wybraliśmy się na spacerek nad Zieloną. To taki zalew w Kaletach, które są niedaleko nas. Coś mamy pecha do tego miejsca, parę lat temu byliśmy zimą i chcieliśmy koniecznie zobaczyć je w letniej szacie. Rok temu latem wybraliśmy się tu na rowerach i w połowie drogi złapała nas taka burza, że strach było jechać i musieliśmy przeczekać w sklepie. No to w tym roku, kiedy upał i słońce non stop, wybraliśmy się samochodem, bo rower odpada i znów nad jeziorkiem zebrało się na burzę. Obyło się bez opadów, ale zachmurzyło się poważnie 🙂 Może kiedyś wreszcie w letniej aurze uda nam się odwiedzić to miejsce 🙂 A fajnie jest, ładnie dość zagospodarowane, od strony wiatraka jest fajny ośrodek, wiaty piknikowe, z drugiej strony jest sprzęt wodny i piaszczysta plaża. Można pogrillować, posiedzieć na piasku, wykąpać się albo po prostu pospacerować, bo sporo tu przyrody i wiele zacisznych zakątków.
W gminie Klucze na Jurze powstał niedawno super punkt widokowy i atrakcja zarazem - drewniana, spora konstrukcja o ciekawej nazwie Róża Wiatrów, którą zyskała od równie interesującego swego kształtu. Platforma dostępna jest bezpłatnie i można z niej podziwiać Polską Saharę, czyli Pustynię Błędowską. Zejścia prowadzą na otwarte piaski, które zostały w tej części odchwaszczone. To piękny widok i niesamowite uczucie szczególnie przy prażącym słoneczku 🙂 Ludzi sporo jak na nową atrakcję, dojście do Róży Wiatrów z drogi Bolewsławskiej (Hutki-Klucze) to około 10 minut, 1 km, przyjemnie utwardzoną drogą z kamykami. Nawet wózki dają radę, choć bardziej te na dużych kołach. Sama Róża wiatrów jest przystosowana też do osób niepełnosprawnych. Świetne miejsce na rodzinny piknik 🙂 Z Róży widać też Czubatkę z punktem widokowym w Kluczach. Polecam to miejsce!
Po Pustyni odwiedziliśmy jeszcze odnowiony Rynek w Olkuszu, znacznie ładniejszy niż poprzednim razem, ze zrekonstruowanymi murami dawnego ratusza w centrum placu, fontannami i odnowionymi kamienicami. Ładny obrazek. Na koniec po drodze wjechaliśmy na rynek w Sławkowie, tutaj cisza jak zwykle... 🙂
Na świąteczny dzień Majówki zaplanowaliśmy sobie niedługą i mało wyczerpującą wycieczkę na zamek w Toszku i nad pobliskie jezioro Dzierżno Duże. Zamek nie był nam obcy, bo odwiedzaliśmy go już kilka razy. Niewiele się zmieniło od ostatniej wizyty, ale jest tu przyjemnie, bez opłat, chyba że małe muzeum z wieżą, ale mi teraz schody nie podchodzą, więc sobie odpuściłam 🙂 Na dziedzińcu trawiastym urządziliśmy sobie piknik z babeczkami pieczonymi naprędce przed wyjazdem 🙂 Można kupić lody, kawę itp. Gałkowe lody wyjątkowo tanie 🙂 W murach zamku siedzibę ma dom kultury.
Po zamku chcieliśmy jeszcze zawitać nad jeziorko, do wyboru w okolicy są 3 - Pławniowickie, Dzierżno Małe i Dzierżno Duże. Właściwie nad wszystkimi byliśmy już kiedyś, ale jak to z jeziorami, nigdy nie wiadomo, gdzie jest fajne miejsce, żeby je pooglądać. Pławniowickie zawsze bardziej tłumne, nasz traf padł na Dzierżno Duże, na plażę w Rzeczycach. Fajne miejsce, gdzie prócz plażowiczów sporo skuterów wodnych jest. Kilka z nich wodowało się na naszych oczach, samochody zjeżdżają do samego jeziora z nimi.
21 kwietnia odbywała się premiera największego ruchomego dinozaura na świecie, który jest hitem Zatorlandu 2018 roku. Dostaliśmy zaproszenie na to wydarzenie, z którego chętnie skorzystaliśmy, bo cały kompleks Zatorlandu to świetna propozycja dla rodziny, na całodniową rekreację.
Ten największy dinozaur na świecie stanął oczywiście w DinoZatorlandzie, wśród drzew i znacząco przewyższa turystów. Model ma 9 m wysokości oraz 35 m długości. To prawdziwy gigant wydający dźwięki i poruszający ciałem. Przedstawia argentynozaura, czyli argentyńskiego jaszczura, który w rzeczywistości miał 13 metrów wysokości, 44 m długości i ważył około 80-100 ton! To największy znaleziony dinozaur, jego długa szyja umożliwiała sięganie wysoko po pokarm, który dla innych był niedostępny. Głową potrafiłby sięgnąć 5 piętra! Długi zaś ogon równoważył ciało i stanowił masywną obroną przed drapieżnikami, których w okresie kredy nie brakowało. Tego i wiele innych modeli wielkich gadów zobaczycie każdego dnia w DinoZatorlandzie, na leśnej ścieżce, pięknie poprowadzonej wśród zieleni, drewnianą kładką. Na trasie znajduje się też niewielkie Muzeum ze skamielinami, szkieletami zwierząt i minerałami.
Po kilku latach zauważyliśmy dużą poprawę w Zatorlandzie, prócz edukacji w parkach tematycznych dostępna jest też rozrywka, wzbogacana każdego roku. Jest Dinogastronomia ze smacznym fastfoodem, sklepiki z pamiątkami, ławeczki do wypoczynku, ubikacje oraz ogromny parking, pełna infrastruktura.
Wracając z Pienin, wstąpiliśmy jeszcze w drodze powrotnej do Dobczyc, o czym trochę zapomniałam 🙂 To była już nasza druga wizyta w tej miejscowości, a że trafiliśmy na jakiś festyn, zadziwiła nas spora liczba osób na zamku i w centrum. Początkowo myśleliśmy, że to tyle turystów i że się miejsce tak spopularyzowało, ale to głównie byli chyba okoliczni mieszkańcy. Najbardziej zszokowały nas mega długie kolejki po lody w centrum, to chyba efekt zamkniętych sklepów w niedziele 🙂
Najważniejsza zmiana w Dobczycach od naszej ostatniej wizyty to zrewitalizowane i zrekonstruowane częściowo mury miejskie, które powstały w średniowieczu, w XIV i XV stuleciu. Można na nie wejść i pooglądać widoki na jezioro i miasto. Bardzo ciekawie to wygląda. Na zamku niewiele się zmieniło, nadal istnieje tu muzeum regionalne PTTK, dostępne za parę złotówek. Fajnie połazić po wiekowych murach, to zamek królewski Kazimierza Wielkiego, choć jego początki sięgają jeszcze wcześniej, prawdopodobnie XII wieku. Dziś to ruina, ale trwale zachowana i ładnie wkomponowana w okolicę. Widać stąd koronę zapory na Jeziorze Dobczyckim oraz rzekę Rabę. Przy zamku istnieje też niewielki skansen, czynny w ramach tego samego biletu. Zwiedzaliśmy go ostatnim razem. Blisko stąd również do ciekawego kościoła Św. Jana, a w centrum dodatkowo wznosi się kościół MB Wspomożenia Wiernych. Warto pieszo przejść spod zamku do centrum, bo prowadzi tu zaciszna uliczka Kazimierza Wielkiego.
Droga Pienińska to piękna trasa, wiodąca wzdłuż Dunajca, w jego przełomowym, najpiękniejszym odcinku. Można ruszyć w Szczawnicy i dojść aż do słowackiego Czerwonego Klasztoru i początku spływów po Dunajcu. Na trasie spotyka się cały czas tratwy flisackie i spływy pontonowe oraz kajakowe. Właściwie większość czasu jest się po stronie słowackiej, ale nawet się o tym nie wie, pomijając napisy na tablicach w innym języku. Nawet po drodze w knajpce można skorzystać z toalety i kupić lody czy piwko za polskie pieniądze.
Właściwie Droga Pienińska jeszcze bardziej niż dla pieszych, idealna jest dla rowerzystów i to ich jest tutaj faktycznie więcej. Przy przystani w Szczawnicy są nawet wypożyczalnie rowerów, ale ja za bardzo w moim stanie nie powinnam po szlakach poruszać się na rowerze, więc zostały nam nogi. Szkoda, bo zaszliśmy za Sokolicę, ale nie widzieliśmy Trzech Koron i Czerwonego Klasztoru. Rowerkami na pewno byśmy dojechali. Na początku były tablice, ale w połowie trasy zupełnie ich brakło i nie wiedzieliśmy, jak daleko jeszcze mamy i się wróciliśmy, bo droga zaczęła się dłużyć. Planujemy kiedyś powtórzyć całą tą trasę pełną rodzinką właśnie na rowerkach 🙂 Wracając zjedliśmy smaczny obiadek w Karczmie u Madejów, stojącej niedaleko parkingu. Pyszne pierogi i karkówka z grilla.
Po Sokolicy, jako, że nam sprawnie poszło, pojechaliśmy do naszego Pensjonatu Skalny na obiadek i dalej w trasę na objazdówkę, dość spiesznie, bo zamek w Niedzicy czynny był tylko do 15.30, bo to jeszcze nie sezon. Zdążyliśmy na szczęście i spokojnie połaziliśmy po ciekawych wnętrzach starego zamczyska. Niedzicę odwiedzaliśmy już kilka razy, ale zamek od środka oglądaliśmy pierwszy raz, toteż nam zależało. Potem spacer na zaporę, skąd pięknie się zamek prezentuje wsród...
Sokolica ze słynną sosną już od dobrych kilku lat była moim małym marzeniem, ale jakoś się nie składało. Już w zeszłym roku zaplanowaliśmy z Łukaszem taki wypadzik w Pieniny z okazji naszej 15-tej rocznicy ślubu. No i udało się, choć nie przypuszczałam, że będę wchodzić na ten szczyt w ciąży 🙂 Na szczęście nie jest to daleka trasa i nie jest też bardzo męcząca, więc dałam radę. Dziewczyny nasze zostały z Dziadkami w domu, tylko Amelka siłą rzeczy była z nami 😉 No i może dobrze, bo na górze, na tych skałach miękkie nogi miałam na samą myśl, że dzieci nasze miałyby tu skakać. A młodzież przesiadywała długo za barierkami, na skałach, ponad tą skalną przepaścią, spadającą do Dunajca jakieś 300 m!
Szczawnica to cudne, urokliwe miejsce. Leży u podnóża Pienin i jest ich stolicą. Bardzo popularna, już w kwietniu zaskoczyła nas ogromna liczba turystów. Byliśmy tutaj z 10 lat temu, ale wtedy nie odkryliśmy wszystkich uroków tego miejsca, zresztą od tego czasu znacząco się miasto poprawiło. Polecam spacerek po Szczawnicy, a przy okazji ruszenie na okoliczne szlaki. Jednym z piękniejszych miejsc w Szczawnicy jest ślicznie odnowiony Plac Dietla w Parku Górnym, z Pijalnią Wód Mineralnych. Jeśli chcesz napić się zdrowej i bezsmakowej wody, polecam Helenkę, jeśli chcesz zakosztować intensywniej, weź Magdalenę. W Parku tym warto zobaczyć też Dworek Gościnny - wielki, drewniany obiekt o ciekawej formie, w świetnym stanie.
Kolejnym pięknym miejscem idealnym na odpoczynek i spacerek jest Promenada nad Grajcarkiem, fajnie zagospodarowane, usiądziesz tu, zjesz, zachwycisz oczy widoczkiem, a i wjedziesz kolejką na Palenicę. Promenadą dojdziesz aż to początku szlaków turystycznych i przystani. To znów świetne miejsce, gdzie rozpoczniesz podejście na Sokolicę, Trzy Korony czy też malowniczą Drogę Pienińską. Po zmaganiach można zjeść w Karczmie u Madejów, do której niedaleko do wielkiego, płatnego parkingu, gdzie należy zostawić auto, żeby ruszyć na szlaki, bo w tym miejscu zaczyna się zakaz i wkrótce rozpoczyna się Pieniński Park Narodowy, ale o tym w innej wycieczce. Będąc w Szczawnicy, naszą przystanią był Pensjonat Skalny - bardzo fajne miejsce, spokojnie położone niedaleko Parku Górnego, zaciszne, z dobrym, domowym jedzeniem. Warunki ogólne świetne, mogę polecić każdemu 🙂
Wycieczka urodzinowa to już tradycja, nie wyobrażam sobie lepszego prezentu 🙂 I choć dopiero takową planujemy trochę później, to w dniu urodzin załapałam się na niespodziankowy wypad 🙂 Myśleliśmy o Jurze, ale żeby nie było, że zawsze tam, traf padł na Jaworzno. Inspirowana wycieczkami Romana, już dawno myślałam o tym miejscu. Więc jak się okazja trafiła i pogoda również, ruszyliśmy! Aż w trzy rózne miejsca, wszystkie związane z rekultywacją terenów poprzemysłowych. Pierwszy...
Ferie trwają, śnieg jest, więc to idealny moment na wycieczkę, niedziela nie była zbyt cudna, więc zaplanowaliśmy wyjazd na poniedziałek i opłacało się, bo słoneczko wyglądało często zza chmur 🙂 Oczywiście Jura. Celem była Jasna Góra, bo odwiedzamy ją co jakiś czas, czasem z konkretnym, ważnym celem, innym razem bez specjalnej okazji, zawsze jednak warto pokłonić się przed Obrazem. Potem oczywiście musieliśmy wstąpić na Jurę i skałki, więc zabraliśmy psa, dlatego Jasna Góra to tak na raty i w skrócie dziś była.
Potem traf padł na Olsztyn, ale nie sam zamek, tylko Biakło, bo zauroczyło mnie latem, więc chciałam je zobaczyć też zimą. No i nie pomyliłam się zakładając, że będzie cudnie. To przepiękne miejsce, śliczna okolica, jest szlak, jest szczyt, choć niewysoki, są cudne widoki, czego chcieć więcej, jak się nie ma gór, to Biakło robi świetnie za górę! 🙂 Dzieci tarzały się w śniegu u podnóża, my jednak chcieliśmy wejść na górę, trochę strach, bo Negra ciągnie, a ślisko, do tego ja w odmiennym stanie jestem obecnie, więc może to i nie najlepszy pomysł, ale w domu tyle czasu nie usiedzę 🙂 Łukasz zmagał się z psem, ja ze sobą 🙂 Poszło gładko! Opłacało się, pięknie na górze, aż człowiekowi się od razu poprawia humor i oczy napatrzeć się nie mogą.
No i na koniec jeszcze podjechaliśmy do Zrębic, bo jeszcze tam nasze stopy nie stanęły nigdy, a słyszałam o tym miejscu nieraz, jednak dzieci mokre, pies zmarznięty, więc ścieżki Św. Idziego zostawimy na kiedy indziej, dziś tylko kościółek, za to wnętrze stanęło akurat przed nami otworem 🙂 Fajnie. Bardzo udana wycieczka. Wszystkim, którzy jeszcze nie odwiedzili, polecam Biakło, leży niedaleko od Rynku w Olsztynie, znaki kierują do niego, jest parking darmowy. Wszystko przyjemnie i pięknie.