Ponad Szczytną - niewielką miejscowością w Kotlinie Kłodzkiej niedaleko Dusznik i Polanicy wznosi się tajemnicze skaliste wzgórze - Szczytnik (589 m n.p.m.). Już w XVII wieku stanął tu drewniany fort, a w latach 1832-38 Leopold von Hochberg wybudował tu nowy murowany zamek rycersko-myśliwski. Później powstała w zamku kaplica, która od 1912 roku została udostępniona wiernym, wcześniej bowiem była prywatna, na potrzeby właścicieli zamku.
Od 1929 roku Szczytnik jest w posiadaniu księży Misjonarzy Św. Rodziny, ale do dzisiaj pozostała im jedynie kaplica (można ją odwiedzić) i zabudowania gospodarcze, gdyż w pałacu od czasów komuny do dziś mieści się zakład dla osób głęboko upośledzonych. Misjonarze utworzyli tu Gościniec, w którym zobaczyć można eksponaty przywożone z całego świata z misji.
Bardzo blisko zamku można wspiąć się kawałeczek dosłownie po metalowych schodkach na wspaniały punkt widokowy, przypominający ten na Szczelińcu Wielkim, roztacza się stąd piękna szeroka panorama Gór Stołowych i okolicy, tym sposobem Szczytnik to wspaniałe kolejne miejsce dla rodzin z małymi dziećmi, którzy mogą zakosztować górskich widoków niewielkim kosztem, gdyż na Szczytnik można wjechać samochodem.
Niestety nie dotarliśmy do Kalwarii Górskiej, bo o niej nie wiedziałam. Znajduje się ona ponoć na południowym stoku w lesie. Stoją tu kute w piaskowcu płaskorzeźby, tworzące stacje Drogi Krzyżowej. Ponad nimi góruje krzyż z figurą Chrystusa, pod którym błogosławieni są misjonarze na trudy swej posługi.
Na końcu Kudowy, a i Polski i a wydaje się jakoby świata, w wiejskiej dzielnicy Pstrążnej ulokował się Skansen - Muzeum Kultury Ludowej. Myślałam, że nikt tu nie zagląda, bo daleko, ale o dziwo na parkingu sporo samochodów stało.
Skansen nie jest drogi, bo dla dorosłych 7 zł, dla dzieci 5 zł, więc warto zajrzeć do środka, również chałup, by zobaczyć ekspozycje przypominające nam minione lata i wieki. Tak, jak w Muzeum Zabawek, przypomnieć można sobie babcine izby, przynajmniej dom mojej babci przypominał wystrojem jedną z tutejszych ekspozycji, nawet obraz wisiał identyczny. Ciekawy jest też stojący na wzgórzu wiatrak koźlak, a zapach koszonej trawy przypomniał wieś, choć to była kosiarka, a nie kosa 🙂
W poniedziałki Skansen jest nieczynny, ale w pozostałe dni tygodnia można go zwiedzać od 9.30 do 18.00.
Miała być wycieczka z całej Kudowy, ale Muzeum Zabawek jest tak swoistym światem, że postanowiłam je rozdzielić. Już nieraz spotkałam się z opinią, że Muzeum jest nie tylko dla dzieci, a może nawet głównie dla dorosłych 🙂 Mogę to w pełni potwierdzić, owszem dzieciom się podobało, ale chyba więcej ochów i achów wydawaliśmy my i inni dorośli 🙂 To jak wejść ponownie do świata dzieciństwa, dosłownie niektóre zabawki niczym wyjęte z własnego pokoju albo babcinej izby. Super sprawa, taka różna od obecnej chińszczyzny, zabawki drewniane, malowane, z materiału. Żołnierzyki wspaniałe, nie takie odpustowe, jak to teraz się kupuje wszystkie jednakowe i ledwo stojące, tylko kolorowe, różnej rasy i z przeróżną bronią, każdy inny. To naprawdę fajne Muzeum i polecam każdemu, kto zawita do Kudowy Zdroju. Jest też dawna sala lekcyjna, w której nam się spodobało, więc pyknęliśmy pamiątkowe zdjęcia 🙂
Ostatnim miejscem postojowym naszej wyprawy do Kotliny Kłodzkiej stała się piękna Kudowa - wspaniałe miejsce na letni wypoczynek, bardzo atrakcyjne i tętniące życiem, to chyba najważniejszy i najbardziej popularny kurort całej Kotliny. Na każdym kroku Kudowa-Zdrój oferuje wspaniałe zabytkowe budowle uzdrowiskowe, jest mnóstwo infrastruktury turystycznej, zieleni i ciekawe Muzea, które warto odwiedzić.
Oczywiście najbardziej przyciąga park zdrojowy z Pijalnią Wód, efektownym zameczkiem, fontanną i kwiatami. Można tu nawet zagrać w duże szachy na powietrzu 🙂 Koniecznie też trzeba odwiedzić dzielnicę Czermna, jest tam słynna Kaplica Czaszek, bardzo przejmujące miejsce udostępnione do zwiedzania, niestety wewnątrz nie można robić zdjęć. Co ciekawe, prócz historii, zadumy, tragedii, jest tu również nauka, można bowiem porównać czaszki ludzi różnych grup etnicznych albo zobaczyć czaszki ludzi chorych. W Czermnej warto też odwiedzić Szlak Ginących Zawodów - tradycyjną zagrodę staropolską.
Przy Siedzibie Parku Narodowego Gór Stołowych za darmo można odwiedzić Muzeum Żaby, to niewielka placówka, złożona z jednego pomieszczenia, ale żaba jest tutaj wszechobecna, a eksponatów naprawdę wiele i czasem zadziwiających, jak np. parasol dziecięcy 🙂 Będąc w Kudowie, spaliśmy w cudnym Hotelu Verde Montana, praktycznie na deptaku, ale już nieco na uboczu, gdzie w cenie mieliśmy basen dostępny cały dzień. Natalia uczyła się pływać, obydwie były bardzo zadowolone.
Międzygórze to piękna "stara" miejscowość uzdrowiskowa w Masywie Śnieżnika, na południowym krańcu Polski. Oczywiście przyjechaliśmy tutaj z powodu słynnego Wodospadu Wilczki, który dobrze ukryty jest wśród drzew. Można do niego dojść na kilka sposobów, ale teren jest tak zarośnięty, że trudno zobaczyć go z każdego miejsca w całej okazałości 🙂 W każdym razie jest pokaźny i szum słychać z daleka. Znajduje się blisko drogi, zaraz przed pierwszymi zabudowaniami centralnej części Międzygórza, którą koniecznie trzeba również odwiedzić.
Międzygórze to miejscowość w drewnie, tzn, sporo pensjonatów nadal takich jest i widać na nich ząb czasu, co dodaje uroku temu miejscu. Również i kościół stojący w centrum jest drewniany, a zaraz za nim, wyżej wznosi się murowana świątynia.
Murowany kościół pod wezwaniem św. Krzyża, pochodzi z XIX wieku i kiedyś służył ewangelikom, natomiast kościół drewniany św. Józefa, stojący naprzeciw restauracji Złoty Róg budowano w latach 1740-42, a w roku 1920 powiększono. Do 2001 roku dach kościoła i wieńcząca go smukła sygnaturka pokryte były łupkiem i był to wówczas jedyny zachowany w Sudetach kościół drewniany o dachu pokrytym łupkiem. Pochodził on z polskich Sudetów, ale usunięto go w roku 2001, kiedy przeprowadzono remont kościoła, wówczas położono gont, ponieważ tak było pierwotnie i uznano, że należy przywrócić stan z XVIII wieku.
Za kościołem zobaczyć można ciekawe zabytkowe domy sanatoryjne, m.in. słynny drewniany Gigant.
Po czasie dotarłam jeszcze do sierpniowej wyprawy do Kotliny Kłodzkiej, więc wrzucam główne miasto regionu - Kłodzko. Miasto zwiedziliśmy dość dokładnie podczas długiego spaceru. Rozpoczęliśmy od centralnego placu czyli Rynku, z potężnym ratuszem stojącym pośrodku i wysoką kolumną Maryjną. Był taki upał, na szczęście koło pręgierza stanęła zwykła metalowa rurka służąca za prysznic. Chętnie z niej skorzystaliśmy 🙂
W Kłodzku nie byliśmy pierwszy raz, więc mimowolnie potem nasze nogi powędrowały na piękny gotycki most, z rzeźbami niczym w Pradze 🙂 Tuż za mostem stoi kościół Matki Bożej Bolesnej z klasztorem, skąd spacerkiem udaliśmy się do Podziemnej Trasy Turystycznej, której wejście leży obok kościoła parafialnego. Tu wreszcie upragniony chłód 🙂 Podziemia w Kłodzku mają nowe oblicze - z multimediami. Trochę straszne to zwiedzanie, dla ludzi o mocnych nerwach 🙂 No nie aż tak, ale nasze dzieci się bały. Z podziemi wyszliśmy wprost na Twierdzę Kłodzką, którą obeszliśmy dokładnie, bez zwiedzania wnętrz.
Na koniec został jeszcze kościół parafialny - piękny gotycki kościół Wniebowzięcia NMP - potężna świątynia udostępniona do zwiedzania, bez opłat. Tym sposobem poznaliśmy piękną Starówkę Kłodzka.
Podczas wycieczki po Kotlinie Kłodzkiej kilka razy przejeżdżaliśmy przez Duszniki, pod przepięknym Muzeum Papiernictwa, i myślałam, że to główna, żeby nie powiedzieć jedyna atrakcja w Dusznikach, ale się pomyliłam. Zjeżdżając z Zieleńca zatrzymaliśmy się w Dusznikach na dłużej i okazało się, że to kolejne piękne zdrojowe miasto w tym rejonie.
Rozpoczęliśmy od Rynku, który jest bardzo ładny i kolorowy, stoi na nim figura Maryjna i pręgierz, jest też fontanna. Zaraz obok jest zabytkowy kościół z ciekawostką wewnątrz, znajduje się tu bowiem bardzo oryginalna ambona w kształcie wieloryba. Upał był niemożliwy, więc każdy krok w słońcu to udręka, dlatego co chwila trzeba było kupować coś do picia no i każda fontanna to postój, przy tej na Rynku, podczas krążenia, kilka razy nawet się zatrzymywaliśmy 🙂
Potem udaliśmy się do Parku Zdrojowego, gdzie kasztanowa aleja Chopina prowadzi do Dworku Fryderyka Chopina, w którym w 1826 roku kompozytor dał pierwszy publiczny, zagraniczny koncert. Od 1946 roku odbywają się tu koncerty największych wirtuozów fortepianu w ramach Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego.
Dalej piękny park zdrojowy prowadzi do Pijalni Wód Mineralnych z I połowy XIX wieku. Mieszczą się tu ujęcia Pieniawy Chopina oraz Jana Kazimierza. W Parku stoi też Kolorowa Fontanna, która cały dzień raczy turystów i kuracjuszy wysokim orzeźwiającym strumieniem wody, a w sezonie dodatkowo wieczorem odbywają się pokazy z kolorowymi światłami i muzyką. Niestety nie doczekaliśmy tego spektaklu.
Na koniec zostawiliśmy sobie Muzeum Papiernictwa, ale obeszłam je tylko dokoła, gdzie się udało, bo dzieci były padnięte i nie chciałam ich męczyć zwiedzaniem.
Z Międzygórza udaliśmy się do Międzylesia, uroczego miasteczka z ciekawą zabudową. Stoi tutaj stary zamek, którego początki sięgają XIV wieku. W XVI wieku stanęła tu renesansowa rezydencja, a później dobudowano jeszcze barokowy pałac. Po wojnie zamek był udostępniony dla turystów ale zniszczył go piorun. Dziś jest własnością prywatną i w części mieści hotel oraz restaurację, ale dla mnie najciekawsza jest ta część stara, w gorszej dziś formie, ale znacznie bardziej...
Niedaleko noclegu w Stroniu Śląskim mieliśmy świetny Zalew w Starej Morawie - gosirowski zalew płatny kilka złoty od osoby, z ratownikami i różnymi atrakcjami oraz ciekawą wieżą widokową. Bardzo fajna sprawa, w sobotę byliśmy tam wieczorem na spacerku, już nie było płatne, a w poniedziałek sobie poplażowaliśmy. Ludzi dużo, ale miejsca też sporo, są boiska do plażowej siatkówki, te dmuchańce w wodzie były miejscowe, można było korzystać. Można też wypożyczyć rowerki wodne. A do tego wokół rozciągały się cudne widoki na góry, m.in Śnieżki. Bardzo nam się to miejsce spodobało.
Uwielbiam niespodzianki, a Lądek Zdrój okazał się taką wspaniałą niespodzianką! Wiele miast miałam wcześniej przed wyjazdem przygotowanych, a do Lądka pojechaliśmy całkiem w ciemno, bez sprawdzenia w internecie. Nigdy też wcześniej tu nie byłam. Początek nie był aż tak fascynujący, ale z każdą chwilą robiło się ciekawiej, to miasto ma wiele do zaoferowania!
Początek to Skały Stołowe zagubione w lesie - dojść można spod Willi Marianna biało-czerwonymi znakami ścieżki. Potem pojechaliśmy pod Stawy Biskupie, fajne miejsce oferujące smaczne rybki, choć nie kosztowaliśmy. Potem wędrówka do Arboretum w Lądku Zdroju - dzieci zamiast roślin oglądały rzeźbione grzybki i zwierzątka - największa atrakcja 🙂
Potem udaliśmy się do centrum, pierwsze zdrojowe zabudowania, nieco zaniedbane nie zrobiło wielkiego wrażenia i myślałam, że to już koniec Lądka Zdroju, a tu nagle wyłonił się piękny park zdrojowy ze Zdrojem Wojciech - cudowną budowlą, otoczoną kwiatami. Jest też fontanna, zresztą na całej wycieczce spotkaliśmy ich bardzo wiele, a przy każdej się wszyscy chłodziliśmy w ten nieznośny upał.
To dalej nie koniec, spotkaliśmy ciekawą ruinę kościoła ewangelickiego, a zaraz za nim zachwycił się przepiękny Rynek, tego się nie spodziewałam. Bardzo ładny plac ze ślicznymi kamienicami, okazałym Ratuszem, kolumną Maryjną, jak w wielu dolnośląskich miastach. Jeszcze jedna rzecz związana z Lądkiem - wiele obiektów nazywa się tu Marianna, jest też szlak Marianny Orańskiej, to właśnie na jej cześć te nazwy. Była to słynna królewna, która hojnie wspomagała miejscowy przemysł, religię itp.
Wreszcie się spełniło moje marzenie i odwiedziłam Jaskinię Niedźwiedzią, którą odkrywał mój profesor ze studiów. Jaskinia jest przepiękna i nie na darmo nazywana najpiękniejszą jaskinią w Polsce (niektórzy twierdzą, że Jaskinia Raj, obie są piękne). Jaskinia jest nadal żywa, to znaczy mokra i nadal tworzą się nacieki, dlatego też bardzo dba się o to, żeby zachować jej mikroklimat, a to wiąże się z utrudnieniami w zwiedzaniu. Jest ograniczona liczba wejść, choć i tak dużo, dlatego bilety trzeba rezerwować wcześniej, bo w turystyczne dni bez rezerwacji można liczyć jedynie na to, że ktoś nie dojechał. Wtedy wolne bilety od razu wyprzedawane są oczekującym pod jaskinią.
Jest zimno, o czym trzeba pamiętać latem. 6 stopni Celsjusza to w upalny dzień zbyt zimno, aby nie wziąć dodatkowego okrycia. Aha, a z parkingu (10 zł) trzeba jeszcze dojść z 20 minut pod jaskinię. Najpierw taka część z osadami, mniej ciekawa, a potem nacieki, wszędzie i cudne, stalaktyty wiszące duże i te maleńkie, czyli makarony, dopiero się tworzące, stalagmity sterczące na dole, mleko wapienne (białe fragmenty), polewy, draperie, to wszystko można zaobserwować wędrując ciemnym korytarzem. światło zapala się oszczędnie, tylko w miejscu odwiedzanym, pan przewodnik ma dodatkowo latarkę, wszystko dla zachowania mikroklimatu. Ale jest na tyle światła, że nawet czasem bez lampy błyskowej można było wykonać zdjęcie.
A zwiedzając Jaskinię i okolice, spaliśmy w Lwie Jaskiniowym w Stroniu, którego właścicielem jest przewodnik po Jaskini Niedźwiedziej. Polecam ten ośrodek, bo ładny i w zacisznym miejscu. Polecam każdemu wizytę w Jaskini, niezapomniane przeżycie!
Dolnośląska Jerozolima. Tak nazywane bywają Wambierzyce. Ta niewielka miejscowość zagubiona w Kotlinie Kłodzkiej urzeka pięknem bazyliki, do której licznie przybywają pątnicy. Ale początki pielgrzymowania do tego miejsca sięgają znacznie wcześniej, niż sama bazylika. Już w XII wieku stała tu niewielka statuetka Matki Bożej, która cudem zasłynęła, kiedy niewidomy Jan z Raszewa odzyskał wzrok. W XIII wieku stanął tu pierwszy drewniany kościółek, jednak szybko okazał się zbyt mały dla rosnącej liczby pielgrzymów, tak więc powstał kościół murowany. Ten obecny to już czwarta świątynia w tym miejscu, niezwykle okazała, poprzedzona wysokimi schodami prowadzącymi do podnóża ciekawej, ogromnej fasady.
Z zewnątrz bazylika robi piorunujące wrażenie i wydaje się ogromna, natomiast w środku jest całkiem niewielka i urocza. Okazały ołtarz główny kryje zabytkową, cudowną statuetkę Matki Bożej Wambierzyckiej.
Niedaleko bazyliki można zobaczyć ruchomą szopkę. My jeszcze przy okazji odwiedzamy Radków, niewielką miejscowość u podnóża Gór Stołowych z Rynkiem jakby zastygłym w czasie, czuje się tutaj ducha minionego wieku. Po drodze widzieliśmy też zamek Ratno spoglądający nieśmiało zza drzew.