Drewniane kościoły w woj. śląskim - północ
Lepiej późno niż wcale...
Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałam, no może wiedziałam, ale nigdy nie doszliśmy do tego, żeby pozwiedzać miejsca nam tak bliskie. Na północ od Tarnowskich Gór, w odległości do 50 km zanjduje się dużo pięknych zabytkowych kościółków drewnianych, często leżacych na Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego.
Zmęczeni więc siedzeniem w domu i przygotowaniami do imprezy urodzinowej postanowilismy skorzystać z pięknej niedzielnej pogody i ruszyć na spacer. Kto by pomyślał, że w lutym rozpocznie się już wiosenny sezon wycieczkowy, bo czuliśmy się jak wiosną, tylko jeszcze pąków brak.
Najpierw zatrzymalismy się w Tworogu, bo było po drodze, ale tu drewnianego kościoła nie ma, niedaleko natomiast stoi przepiękny kościółek w Bruśku. I tu wielka niespodzianka, kościółek otwarty, opłacało się wyjechać wcześniej z domu, zaraz po mszy, bo w niedzielę w południe przecież kościoły powinny być otwarte. No i od razu poczułam się jak w "Potopie". Takie stare drewniane kościółki zawsze wprowadzają mnie w nastrój tego filmu, bo zresztą powstał on właśnie w tym czasie. Wszystko zabytkowe, zapach jak u nas na strychu, a do tego cudna pogoda. W środku stała chrzcielnica chyba i jesli wierzyć napisom, pochodziła z 1400 roku, a renowana była w 1800 roku.
Po Bruśku ruszyliśmy do Koszęcina, tu znacznie dłuższy postój, bo postanowiliśmy zwiedzic całą miejscowość. Najpierw oczywiście drewniany kościółek, bo taki był nasz nadrzędny wczoraj cel. Tu znów niespodzianka, bo znów otwarty. Wnętrze ciekawe i też bardzo zabytkowe, stary obraz z XVI wieku, uzda, skorupka raka, takie tam ciekawostki przeszłości. Dobrze się składa, że są, bo Łukasz ma co czytać, a ja mogę spokojnie focić, tym bardziej, że teraz jest już nas dwie 🙂
Potem pałac w Koszęcinie, nadal w remoncie i nadal niedostępny, ale juz dobrze wygląda z zewnątrz i obejście ładnie zrobione. To tutaj siedzibę ma słynny Zespół Pieśni i Tańca Śląsk. Potem kościół murowany, trafiły się i budy, więc Natalka dostała upragnioną skakankę, tym lepiej, że ma licznik i nie trzeba liczyć, teraz może rekordy bić, bo ponoć najlepsza w klasie, może na olimpiadzie będzie taka konkurencja 🙂
Po Koszęcinie Cieszowa, bo to niby z zabytków trzeba się tu cieszyć. No i jest drewniany kościółek znowu, jednak już widać za póxno, bo zamknięty, szkoda, niedaleko jest też ładny drewniany spichlerz, tylko od frontu, bo z tyłu już murowany, ale ponoć jakieś drewnotwory się tam tworzą 🙂
Kolejny jest kościół drewniany w Boronowie, tu się nam już dziecko zmęczyło i spało na stojąco 🙂 Duży kościół w Boronowie wyjątkowo jak na drewniany zbudowany jest na planie krzyża. Otwarty! Wnętrze zabezpieczone kratą co prawda, ale można zobaczyć i to jest najważniejsze.
Potem Woźniki - Rynek i znów drewniany kościółek, niestety zamknięty, ale jest inna ciekawostka - grób Józefa Lompy - śląskiego działacza, poety i nauczyciela, który w pobliskiej Lubszy przyczynił się do utworzenia szkoły i długo w niej uczył.
Ostatni nasz przystanek już na szybko, bo zrobiła się z tego wycieczka prawie 4-godzinna o dziwo! Miasteczko Śląskie - najpierw spichlerz, mówimy podjedziemy bo mamy tylko zdjęcie zimowe, dziwne, żeby w lutym zimowe zdjęcie podrabiać na nie zimowe 🙂
W samym centrum dwa kościoły - wielki murowany i oczywiście drewniany, dlatego znalazły się na naszej trasie wczoraj 🙂 Jako jedyny wczoraj kościółek w Miasteczku ma osobną, wolnostojącą dzwonnicę. Niestety też był zamknięty, szkoda wielka, ale teraz to murowany kościół jest użytkowany. Za to pięknie wyglądał w chylącym się słoneczku, moim ulubionym.
Wszystkie obiekty niedługo opiszę w Polskich Szlakach 🙂