Tatrzańskie szlaki - nasz śpiący rycerz

w drodze na Giewont - łańcuchy, Katarzyna Jamrozik
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem
GIEWONT Nie mam słów żeby opisać co tak bardzo przyciąga mnie do Tatr. Dużo ludzi mówi że ich nie lubią bo są zadeptane. To prawda że najczęściej trzeba czekać w kolejce żeby dostać się na szczyt. Ale jak się już tam dojdzie po kilku godzinnej wędrówce, to zapomina się że jest trochę tłoczno. Przez tą chwilę kiedy stoi się na szczycie, mając u stóp cały świat, widząc jaki człowiek jest malutki w porównaniu z tym co go otacza, widząc morze szczytów po sam horyzont, to przez tą chwilę można się czuć najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nasze wędrówki prze Tatry zaczęły się od wejścia na Giewont, to był mój pierwszy zdobyty szczyt i było to już dziesięć lat temu. Wszystkie nasze wyjścia w góry trwały cały dzień. Wychodziliśmy gdzieś o godzinie ósmej a wracaliśmy około dziesiątej. Zdarzało nam się nawet schodzić ze szlaków już po ciemku. Mieliśmy wtedy nocleg koło dworca PKP, więc do miejsca gdzie zaczyna się Dolina Strążyska skąd zaczęliśmy wędrówkę na Giewont mieliśmy już kawałek drogi. Gdy wkroczyliśmy na teren Tatrzańskiego Parku otoczył nas las, usłyszeliśmy ciszę i szum potoku. Po chwili mogliśmy zobaczyć w całej swojej okazałośći Giewont i śpiącego rycerza z Polany Strążyskiej. Zboczyliśmy także ze szlaku żeby zobaczyć oczywiście wodospad Siklawice. Po jakimś czasie szlak wychodzi z lasu i można w końcu podziwiać góry i sylwetkę szczytu na który zmierzamy. Pamiętam że szlak prowadził już wtedy wzdłuż urwiska, z jednej strony skała, z drugiej miejscami przepaść. Ciekawym miejscem na szlaku jest tzw. Szczerbinka, wcięcie skalne, przez które przechodzi ścieżka i gdzie trzeba być także ostrożnym. No i stąd już niedalego do szczytu, który nie jest jednak tak łatwy do zdobycia jak wcześniejsza droga. Są tu już łańcuchy, strome podejście i jedno miejsce już prawie na szczycie, gdzie trzeba przekroczyć szczelinę w skale. Dobrze to pamiętam bo gdy już prawie dotarliśmy do naszego celu wyczerpującej wędrówki na jakieś piętnaście minut został zatrzymany ruch przez dziewczynę, która zastanawiała się jak to przekroczyć. Zakonnice , które widzieliśmy z dołu jak wchodziły na szczyt lepiej sobie poradziły i to w habitach. Nie będę znowu opisywać wrażenia jakie wywarło na mnie zobaczenie okolic z tej wysokości. Ten kto tam był wie jakie to uczucie. A ten kto jeszcze nie doświadczył takich przeżyć niech po prostu zwiedzi tatrzańskie szlaki.
na szczycie Giewontu - nad przepaścią, Katarzyna Jamrozik
na szczycie Giewontu, Katarzyna Jamrozik
widok Tatr, Katarzyna Jamrozik
Tatrzańskie szlaki - nasz śpiący rycerz, Katarzyna Jamrozik
Avatar użytkownika Katarzyna Jamrozik
Katarzyna Jamrozik
Komentarze 6
1999-07-20
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika martyna jurczak
martyna jurczak
19 maj 2009 20:11
ja to nie narzekam ;]
moze i wysoko ale za to niezapomniane widoki na szczytach gór 😉
Avatar użytkownika Teresa Nowak
Teresa Nowak
06 maj 2008 16:09
Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg...
Avatar użytkownika Teresa Nowak
Teresa Nowak
06 maj 2008 16:07
Uczucie wspaniałe. Trudnoo uwierzyć ale jednego razu byłam na Giewoncie sama z koleżanką. Cały szczyt był dla nas. No cóż było to już przedwieczorową porą.

06 maj 2008 11:53
Konto użytkownika zostało usunięte
Avatar użytkownika Katarzyna Jamrozik
Katarzyna Jamrozik
05 maj 2008 23:08
Nogi bolą ale dusza rada.

05 maj 2008 19:30
Konto użytkownika zostało usunięte

Wycieczka na mapie

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024